Liga: Druga Liga - Jesień 2020
Zmieszani – Mental Block
Mecz pomiędzy Zmieszanymi a Mental Block był jednym z kilku spotkań w ostatnim tygodniu rozgrywek, które nie miały już wielkiego znaczenia dla układu tabeli. W zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy o tym, że obecnie ‘Mentaliści’ to drużyna zdecydowanie lepsza niż kiedyś i jeśli Zmieszani uznają, że ten mecz wygra się na stojąco to się najzwyczajniej w świecie pomylą. O tym, że nie będzie to łatwe starcie gracze Edyty Woźny przekonali się już w pierwszym secie, w którym ‘Mentaliści’ zaczęli od prowadzenia 9-3. Zmieszani nie mieli w tej partii dobrej recepty na powstrzymanie nieokiełznanego Dawida Kołodzieja, który co chwilę posyłał gwoździe w parkiet i był bezapelacyjnie najlepszym graczem swojej drużyny. Finalnie, pierwsza partia zakończyła się zwycięstwem Mental Block 21-17. O ile pierwszy set zaczął się od wysokiego prowadzenia jednej z drużyn, tak w drugim secie, przynajmniej do połowy mieliśmy wyrównane widowisko. Z czasem, po kilku błędach Mentala, Zmieszani wyszli na trzypunktowe prowadzenie (13-10), które utrzymali do końca partii. To, co się rzuciło w oczy w decydującym fragmencie seta to niemoc w wykończeniu akcji przez ‘Mentalistów’. O zwycięstwie w meczu musiał zadecydować trzeci set. Tę partię od prowadzenia zaczęli gracze Mental Block. ‘Niebiescy’ prowadzili już 13-9. Po tym, jak większą uwagę Zmieszani zwracali na decyzje sędziowskie wydawało się, że to Mental zdoła wykorzystać przewagę kilku punktów oraz dekoncentrację rywali. Nagle w głowach Zmieszanych ktoś przełączył guziczek, który sprawił, że drużyna zdołała odwrócić losy tej partii i wygrać do 19, a cały mecz 2-1.
Dream Volley – BES-BLUM Nieloty
Przed meczem było wiadomo, że Nieloty, aby zagrać w barażu muszą wygrać spotkanie z Dream Volley za komplet punktów. Plan ten wydawał się dość szalony, bo co by nie mówić o drużynie Dream to jednak uznana marka w amatorskich rozgrywkach siatkówki w trójmieście. Owszem, wygrać się z nimi da, ale żeby osiągnąć wynik 3-0 trzeba być w niesamowitym gazie. Drużyna BES-BLUM wyszła na to spotkanie nabuzowana i niezwykle zmotywowana. Co ciekawe, mimo, że do budynku Ergo zaczynamy wpuszczać o godzinie 20:05, drużyna stawiła się pod halą już o 19:40. Sam mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia graczy Mateusza Bone, którzy dzięki dwóm asom serwisowym Mateusza Polowca wyszli na prowadzenie 5-1. Po chwili gra się wyrównała. Po obu stronach siatki niezbyt dobrze funkcjonowało przyjęcie, przez co obie ekipy zdobyły sporo punktów zagrywką. Środkowa część pierwszego seta to bardzo wyrównana gra. Stan ten zmienił się po trzech blokach Mateusza Wilczewskiego, po których Nieloty wyszły na kilkupunktowe prowadzenie, którego już nie oddali. Po pierwszej partii Nieloty wykonały 33% swojej roboty. Do pełni szczęścia potrzebowali jeszcze dwóch wygranych setów. Drugi set zaczął się – a jakże, od bloku ‘Młodego’. Dalej było tylko lepiej. Przez długie fragmenty była to perfekcyjna gra BES-BLUM. Nieco z tonu gracze Mateusza Bone spuścili dopiero przy stanie 17-10. Po kilku zdobytych punktach przez Dream Volley wydawało się, że drużyna Mateusza Dobrzyńskiego nawiąże jeszcze walkę. Ich przeciwnikom udało się jednak w odpowiednim momencie zdobyć punkt, po którym drużyna zdołała wygrać drugiego seta. Ta sytuacja oznaczała, że o tym, która z drużyn zagra w meczu barażowym z AVOCADO friends zadecyduje ostatnia partia. Ten nie zaczął się po myśli Nielotów. To Dream Volley weszło lepiej w seta. Po kilku świetnych atakach Tomasza Janowskiego, Dream Volley prowadził już 10-5. Przy stanie 15-9 wydawało się, że dojdzie do scenariusza, który w zapowiedzi przedmeczowej kreśliła Redakcja. Przypomnijmy, że wyrokowaliśmy, że to Nieloty zwyciężą, natomiast Dream Volley zdobędzie jeden punkt, który zapewni im podium. Przy stanie 16-11 dla Dream na zagrywkę wszedł Łukasz Karbowniczek i po chwili na tablicy wyników pojawił się rezultat 16-14. Sytuacja ta ewidentnie nakręciła graczy Nielotów, którzy uwierzyli, że wygrają tego seta. Od momentu, kiedy na tablicy wyników widniało 17-17 mieliśmy grę punkt za punkt. Kilka razy Dream Volley miał piłkę setową, a raczej sezonową, a mimo to Nieloty zdołały wyjść z opresji obronną ręką i po niesamowitej końcówce wygrali seta 26-24. Po nim w drużynie nastąpiła istna euforia. Przed Nielotami mecz barażowy, do którego dojdzie w poniedziałkowy wieczór. Jeśli zagrają tak, jak w czwartkowy wieczór to wiele wskazuje na to, że na wiosnę zobaczymy ich w pierwszej lidze. Tylko no właśnie, czy można powtórzyć taki mecz? Dream Volley ląduje ostatecznie na czwartym miejscu, co jest jedną z największych niespodzianek w sezonie Jesień’20.
Sprężystokopytni – DNV GL S*M*A*S*H
Kilka minut przed meczem zastanawialiśmy się, czy ten dojdzie w ogóle do skutku. Kiedy na rozgrzewce na siatce było dziewięciu graczy Sprężystokopytnych & Kitku, wśród ich rywali był sam Radosław Tyczyński. Z czasem pojawiało się coraz więcej osób i finalnie drużyna DNV GL wystąpiła w pięciu graczy. To nie przeszkodziło zawodnikom w białych koszulkach na zaprezentowanie się z całkiem dobrej strony. Umówmy się – grać w piątkę przeciwko wiceliderowi drugiej ligi nie jest zadaniem prostym. Pierwszy set był od początku wyrównaną partią. Kto wie, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby nie liczba zepsutych zagrywek ze strony DNV. Do stanu 10-10, gracze w białych koszulkach zepsuli ich aż 10. Pod koniec seta drużyna DNV wyszła na prowadzenie 17-16 i zaczęło pachnieć niespodzianką. Po chwili jednak, w bardzo ważnym momencie jeden z graczy S&K zablokował rywala i drużyna wyszła na prowadzenie, po czym wygrała seta do 18. Drugą partię lepiej zaczęli gracze Kacpra Goszczyńskiego, którzy wyszli na trzypunktowe prowadzenie (5-2). Z czasem doszło do wyrównania (9-9), ale było to wszystko, na co było stać ekipę DNV w tej partii. Sprężystokopytni doskonale wykorzystywali to, że rywale grają w okrojonym składzie i wyszli na kilkupunktowe prowadzenie (17-11). Z czasem DNV podgoniło trochę punktów, ale finalnie S&K wygrało tę partię, ponownie do 18. Trzeciego seta świeżo upieczony pierwszoligowiec wygrał do 17 i było to kolejne zwycięstwo w stosunku 3-0 w lidze. Ostatecznie drużyna zajęła drugie miejsce w drugiej lidze i w przyszłym sezonie zobaczymy ich w elicie.
Zmieszani – Letni Gdańsk
Drużyna Letniego Gdańska przystępowała do spotkania uskrzydlona pewnym zwycięstwem w stosunku 3-0, którego dokonali w meczu rozgrywanym przed spotkaniem ze Zmieszanymi. Dla ‘Letników’ sytuacja, w której grali dwa spotkania jednego dnia była bezprecedensowa, aczkolwiek z perspektywy czasu i wyniku wykręconego przez drużynę w środowy wieczór zastanawiamy się, czy ci nie będą wnioskować o to, aby stało się to regułą. Letni Gdańsk wygrał bowiem nie tylko z BL Volley, ale również ze Zmieszanymi, przy czym trzeba pamiętać, że rywal ten na papierze był zdecydowanie bardziej wymagający. Tyle teoria. Praktyka okazała się dość przykra dla drużyny Zmieszanych, którzy nie byli w stanie przeciwstawić się sile ofensywnej drużynie Piotra Kamińskiego. Mecze siatkówki mają to do siebie, że można mieć świetną drużynę w ataku, ale bez przyjęcia i obrony meczu się nie wygra. W tym elemencie graczem wybitnym jak na standardy amatorskiej ligi był w środowy wieczór libero Letniego Gdańsk – Damian Miłosz. Pierwszego seta Letnicy wygrali pewnie 21-16. Jeszcze lepiej zaprezentowali się w drugim secie, którego wygrali do 11. Mówiąc najdelikatniej jak się da, z taką sytuacją nie mógł się zbytnio pogodzić Jakub Wałdoch, który pokazał, że siłę ma nie tylko w rękach. Trzeci set to dalsza przewaga ‘Letników’, w których szeregach próżno było szukać słabych punktów. Dobrych była oczywiście cała masa. Rozegranie, środek, wspomniany wcześniej libero. Cóż, pewna wygrana za 3-0, która sprawia, że Letnicy wskakują na piąte miejsce.
Mental Block – BL Volley
Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w zapowiedzi, pomóc drużynie Mental Block w utrzymaniu mogła ich zaprzyjaźniona ekipa Letniego Gdańska. Wygrana drużyny Piotra Kamińskiego w stosunku 3-0 sprawiłaby, że Mentaliści na 100% kończyliby sezon przed drużyną BL Volley. Pisząc w skrócie – Letni Gdańsk wywiązał się ze swojego zadania i pewnie wygrał spotkanie w stosunku 3-0, co przy innych wynikach sprawiło, że drużyna Wojciecha Strychalskiego była już w trzeciej lidze. Nawet gdyby grająca na równoległym boisku drużyna AXIS przegrała spotkanie 0-3 z drużyną DNV to miałaby dziewięć punktów. Ich kolejny rywal – Rebelsi osiem, natomiast pomiędzy obiema drużynami doszłoby jeszcze do spotkania, po którym jedna z drużyn wygrywając, zepchnęłaby BL Volley na niższą pozycję. Samo spotkanie lepiej rozpoczęli gracze BL Volley którzy wyszli na prowadzenie 9-4, a następnie 12-4. Gdy wydawało się, że kwestia wygranej w tej partii jest oczywista, ‘Mentaliści’ zdołali podgonić rywala i doprowadzić do wyrównania 15-15. Mimo to, w końcówce lepiej zaprezentowali się gracze BL Volley i to oni cieszyli się z wygranej pierwszego seta. Drugi set dla odmiany lepiej rozpoczęli ‘Mentaliści’ (7-4). Z czasem gra się wyrównała i podobnie jak w pierwszym secie doszło do wyrównania 15-15. Tym razem, lepszą dyspozycję zaprezentowali gracze w niebieskich koszulkach i to oni wygrali tę partię do 17. Wygrana sprawiła, że Mental Block zapewnił sobie utrzymanie w lidze. Trzeci set rozpoczął się od prowadzenia BL Volley (5-1). Powodem takiego stanu rzeczy była spora liczba błędów własnych ich przeciwników. Z czasem drużyna Mental Block zaczęła popełniać ich coraz mniej, co w rezultacie doprowadziło do wyrównania partii (10-10). Finalnie to drużyna Wojtka Strychalskiego zdołała wygrać mecz w stosunku 2-1. Niestety, po debiutanckim sezonie drużyna BL Volley żegna się z drugą ligą.
AXIS – DNV GL S*M*A*S*H
Dla drużyny AXIS ostatnie mecze w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta to istne horrory i mecze ‘o wszystko’. Nie inaczej było w środowy wieczór, w którym drużyna Fabiana Polita mierzyła się z DNV GL S*M*A*S*H. Przyznamy Wam szczerze, nie dawaliśmy zbyt dużych szans ‘Czerwonym’. DNV to drużyna z górnych partii tabeli, która najczęściej ogrywa swoich rywali. Z drugiej strony, jest to również drużyna, którą można ograć. Udowodniła to chociażby ekipa, która podobnie jak AXIS walczy o utrzymanie w drugiej lidze SL3. Tamto spotkanie, które zostało rozegrane 13 października było jednak tym, w którym drużyna w białych koszulkach miała spore problemy kadrowe. Te sprawiły, że DNV zagrało w zaledwie pięciu graczy. W środowym spotkaniu gracze z parku naukowo-technologicznego desygnowali do gry siedmiu zawodników, wśród których nie zabrakło najważniejszych kart w talii kapitana Stanisława Paszkowskiego. Pierwszy set zaczął się dość nieoczekiwanie – od prowadzenia AXIS (13-8). Do tego momentu drużyna DNV oddała za darmo swoim rywalom aż 7 punktów. Mimo sporej przewagi AXIS pozwoliło rywalom na doprowadzenie do stanu 18-17. Gdy wydawało się, że DNV zdoła wyprzedzić rywala, ten dołożył trzy oczka i wygrał pierwszego seta do 17. Druga partia zaczęła się od jeszcze mocniejszego uderzenia AXIS niż w pierwszym secie. Drużyna w czerwonych koszulkach po mądrej i konsekwentnej grze wyszła na prowadzenie 10-3 i mimo, że później nie ustrzegła się błędów ,po których pozwoliła rywalom na wyrównanie 18-18 to set zakończył się happy-endem 21-19. Po tym secie widać było jednak, że DNV się rozkręca, czego dowód zobaczyliśmy w ostatnim secie, w którym DNV było lepszą stroną i gdy prowadzili 8-0! sprawa wygranej w tym secie była zamknięta.