Liga: Czwarta Liga - Jesień 2024

Craftvena – Chilli Amigos

Po spotkaniu Kryj Ryj – BVT Gdańsk stało się jasne, że drużyna, która wygra wtorkowe starcie – awansuje do grupy mistrzowskiej. W naszym odczuciu faworytem spotkania była Craftvena i sytuacji nie zmieniał tu fakt, bardzo dobrej dyspozycji ‘Papryczek’ w ostatnim czasie. Początek spotkania to bardzo wyrównana gra odwiecznych rywali, która zaprowadziła nas do stanu po 16. Wówczas stało się jasne, że drużyna, która zdoła odskoczyć rywalom – wygra pierwszego seta. Sztuka ta udała się graczom w czerwonych strojach, którzy po punktach Pawła Kalety czy Michała Kowalewskiego, objęli prowadzenie 20-17 i po ataku Piotra Kławusicia, cieszyli się z wygrania premierowej partii. ‘Rzemieślnicy’ nie składali jednak broni. W drugiej odsłonie to właśnie gracze Bartka Zakrzewskiego prowadzili grę i po sporej niedokładności ‘Amigos’, objęli prowadzenie 9-5. W dalszej części przewaga Craftveny nie topniała w czym duża zasługa ich dobrej grze w bloku oraz obronie (15-10). Końcówka seta wyglądała już tak jakby Chilli Amigos zbierało siły na decydującą o awansie partię (21-13). Trzeci set rywalizacji rozpoczął się od wyrównanej gry, po której na czarnej tablicy wyników mieliśmy remis po 11. Po chwili skutecznymi akcjami popisywali się kolejno Maciej Wąsicki, Krzysztof Gasperowicz, Piotr Kławusić czy wreszcie Michał Kowalewski. Po punktach wspomnianych zawodników w kluczowym momencie, Chilli objęło prowadzenie 16-12 i swojego prowadzenia już nie wypuścili, zapewniając sobie…piątą wygraną z rzędu. Wow. Prawdziwych facetów (plus jedną kobietę) poznaje się po tym jak kończą, a nie zaczynają! Brawo!

Kryj Ryj – BVT Gdańsk

Na wtorkowe spotkanie w czwartej lidze, nie trzeba było nikogo przesadnie namawiać. Stawką meczu był bowiem awans do grupy mistrzowskiej czwartej ligi. W naszym odczuciu faworytem spotkania była ekipa Kryj Ryj. Uznaliśmy jednak, że jak to BVT – za komplet punków raczej nie przegra. Spotkanie rozpoczęło się od lepszej gry ‘Mordeczek’, którzy po trzech zagrywkach z rzędu w aut rywali – prowadzili 11-7. Mimo niekorzystnego wyniku, ‘Bobrom’ udało się po chwili doprowadzić do wyrównania po 14. Od tego momentu aż do końca mieliśmy walkę ‘łeb w łeb’, która zakończyła się szczęśliwie dla drużyny Kryj Ryj, którzy po atakach Krzysztofa Malijonisa oraz Patryka Dunajewskiego, wygrali seta do 20. Środkowa odsłona to wręcz nieprawdopodobna historia. Choć pod koniec seta, gracze Ryszarda Rakowicza prowadzili już 20-16 to…w końcówce partii popełnili sześć błędów z rzędu, które dały drużynie ‘Bobrów’ wyrównanie w setach (22-20). Ostatnia odsłona przebiegła już dość spokojnie. Team najlepszego gracza spotkania – Ryszarda Rakowicza dość szybko objął prowadzenie 9-7, które wraz z kolejnymi minutami jeszcze powiększał. Kiedy w końcówce po dwóch punktach wspomnianego wcześniej Patryka Dunajewskiego było już 17-12, stało się jasne, która z drużyn wygra mecz. Ostatecznie po tryumfie za dwa punkty, ‘Mordeczki’ skończyły rundę zasadniczą na czwartym miejscu.

Aqua Volley – Kraken Team

Niespodzianki nie było. Był za to dowód tego, że Kraken Team czuje się najlepiej wtedy, kiedy rywalizuje z silnymi drużynami. Z drugiej strony czy po tym jak zaprezentowała się we wtorkowy wieczór Aqua Volley możemy ich określać silną drużyną? Cóż, odpowiedź na to pytanie pozostawiamy Wam. Chcielibyśmy jedynie podkreślić, że jeśli Aqua chce awansować to musi mieć świadomość, że w trzeciej lidze na pewno nie będzie łatwiejszych rywali. Początek spotkania pomiędzy liderem a trzecią drużyną w tabeli zapamiętamy w głównej mierze z niezliczonych błędów na zagrywce przez obie drużyny. Z wspomnianego chaosu, wykrystalizowała nam się trzypunktowa przewaga Krakena (10-7), która z czasem zmniejszyła się do jednego oczka (16-15). Końcówka seta to jednak wyraźnie lepsza postawa graczy z okolic Pucka, którzy wygrali partię do 15. Jak się po chwili okazało – to nie była najgorsza informacja dnia dla Aqua Volley. Choć Halloween mamy dopiero w czwartek, gracze Aqua Volley postanowili zacząć celebracje tego dnia już we wtorek. Pisząc precyzyjniej – ich gra straszyła do tego stopnia, że w obawie o kondycje psychiczną, trzeba było zamykać oczy. Oj, biedni kibice Aqua Volley, którzy przyszli tego dnia dopingować swoją drużynę. To co wydarzyło się bowiem w drugiej odsłonie wymyka się poza jakiekolwiek standardy. Absolutna dominacja zespołu Roberta Skwiercza i pokazanie rywalom miejsca w szeregu. Choć set w wykonaniu Krakena kapitalny to jednak kontuzja Bartłomieja Piepera popsuła graczom w granatowych koszulkach nastroje. Popsuła również grę, bo w trzeciej odsłonie rywalizacji, Kraken nie zdołał stłamsić rywala tak jak uczynił to w drugiej partii. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że do grupy mistrzowskiej, ‘Bestia’ przystąpi z ‘pole position’.

Empire Spikes Back – BRUXELA WEAR

Do poniedziałkowego spotkania ‘Leniwce’ podchodziły z ściśle określonym celem. Wygrana za komplet punktów sprawiała bowiem, że wskoczyliby oni na fotel wicelidera. Drugą sprawą jest to, że zrównaliby się punktami z liderem rozgrywek, co brzmi już naprawdę bardzo poważnie. Choć BRUXELA była w naszych oczach wyraźnym faworytem, to jak się okazuje – w kodach DNA ‘Leniwców’ jest jednak coś, co nie pozwala im wskoczyć na bardzo wysokie obroty. Podobne historie oglądaliśmy już przy okazji poprzednich spotkań z Siatkersami czy Hapag-Lloyd. Nie inaczej było i w pierwszym secie rywalizacji. Choć team Jakuba Florczaka prowadził na przestrzeni seta 14-9 czy 18-13, to w końcówce męczyli się z tym by postawić kropkę nad ‘i’. Zamiast wykonać efektowe fatality rodem z Mortal Combat – ci cackali się ze swoim rywalem tak, że o mały włos sami nie przegrali. Empire Spikes Back ambicją sprawili, że doprowadzili do stanu 19-18, a następnie 20-19 dla Bruxeli. Choć mieli swoją szansę, to ostatecznie z pierwszego punktu w meczu cieszyli się gracze w czarnych strojach. Kiedy z ‘Leniwców’ zeszła nieco presja, w drugiej i trzeciej odsłonie zaczęli w końcu grać swoją siatkówkę. To była rzecz jasna kiepska informacja dla drużyny ‘Imperatorów’, którzy przegrali sety do 11 oraz 8. Raz jeszcze potwierdza się historia, w której sami do końca nie wiemy, które wydanie Empire Spikes Back bardziej odpowiada rzeczywistości. Czy te, w której są oni w stanie podjąć rękawice z liderem oraz wiceliderem czy jednak te, w których nie potrafią zdobyć dziesięciu punktów w secie.

Siatkersi – Craftvena

Od kilku dni przedstawialiśmy narrację, z której wynikało, że przed Craftveną jedno z najważniejszych spotkań w ostatnim czasie. W naszym odczuciu tylko komplet punktów wydłużałby ich szansę na to, by sezon zakończyć w grupie mistrzowskiej. Początek spotkania należał do ‘Rzemieślników’, którzy od pierwszego gwizdka sędziego wzięli się do ostrej pracy. Po skutecznej kiwce Mirosława Wiśniewskiego, ‘Rzemieślnicy’ objęli prowadzenie 8-3. Siatkersi nie dawali jednak za wygraną i po ataku Filipa Silwanowicza, zniwelowali straty do jednego oczka (10-9). Druga część seta to fragment, w którym Craftvena wykorzystała gorszy fragment rywali i przy dobrej serii na zagrywce ‘sypacza’ objęli prowadzenie 18-12. Trzeba przy tym zauważyć, że sami gracze Siatkersów mieli w tym swój udział, bo nawet kiedy mieli okazje na kontrę – najczęściej atakowali w aut. Ostatecznie premierowa partia zakończyła się wynikiem do 12. Środkowy set był najciekawszą partią w meczu. Na półmetku seta mieliśmy remis po 10. W dalszej części, po atakach Michała Markiewicza oraz Jędrzeja Szadejko, ‘Rzemieślnicy’ objęli prowadzenie 17-13 i zdawali się być na doskonałej drodze do tryumfu. Choć po chwili prowadzili już 20-17, to w końcówce nie uniknęli ‘nerwówki’. Ostatecznie po dwóch punktach rywali, gracze Craftveny spięli cztery litery i po ataku ‘Markusa’ cieszyli się z wygrania seta do 19. Ostatni set to prowadzenie Craftveny 10-4, po którym ‘karty wydawały się rozdane’. Po chwili świetną zagrywką popisał się Michał Niewiadomski, który zniwelował straty Siatkersów do jednego punktu (10-9). Dalsza część seta to jednak wyraźna przewaga Craftveny, udokumentowana zwycięstwem do 15, a całego meczu 3-0. Za tydzień najważniejszy mecz. Crafvena zmierzy się z odwiecznym rywalem (Chilli Amigos) o miejsce w czołowej piątce!

Aqua Volley – Kryj Ryj

W naszym odczuciu zdecydowanym faworytem czwartkowego starcia była ekipa Aqua Volley, która dzięki dobrej grze wskoczyła w ostatnim czasie na drugie miejsce w ligowej tabeli. Tego samego nie można powiedzieć o drużynie ‘Mordeczek’, bo w ostatnim czasie zarówno wyniki, jak i styl gry ekipy Ryszarda Rakowicza pozostawiał wiele do życzenia. Mimo to, to właśnie oni rozpoczęli lepiej mecz i tuż po pierwszym gwizdku sędziego prowadzili 5-2. Po sporej liczbie błędów Aqua Volley z pola serwisowego, team Ryszarda Rakowicza utrzymywał przewagę do stanu 13-11. Im dłużej trwała ta partia, tym zespół Kryj Ryj coraz gorzej radził sobie w przyjęciu zagrywki rywali i w dużej mierze to właśnie przez to faworyzowana ekipa objęła prowadzenie 19-15 i po chwili wygrała pierwszego seta. Środkowa odsłona to zupełnie inna historia. Choć od początku seta drużynie ‘Mordeczek’ nie wiodło się najlepiej, to absolutnym game-changerem był moment, w którym w polu serwisowym pojawił się Dominik Brach, po którego trzech asach serwisowych – ‘box’ drużyny niemal eksplodował (12-9). Choć z czasem Aqua zdołała doprowadzić do wyrównania po 17, to wzięty czas przez przeciwników zadziałał w najlepszy możliwy sposób. Cztery kolejne punkty dające wyrównanie w setach zdobyła drużyna Kryj Ryj (21-17). Ostatni set rywalizacji rozpoczął się lepiej dla faworyta. Po błędzie podwójnego odbicia przez przeciwnika, Aqua objęła prowadzenie 8-4. Z czasem team Mateusza Drężka prowadził już 19-14. Choć zapowiadało się na spokojną końcówkę, Kryj Ryj zdołał zniwelować straty do stanu 20-19. Kiedy zrobiło się jednak naprawdę nerwowo, ostatni punkt w meczu zdobyła faworyzowana ekipa, która trzeba przyznać – w czwartek łatwego zadania nie miała (21-19).

Kraken Team – Hapag-Lloyd

Po dobrym spotkaniu z BVT Gdańsk, w którym Hapag-Lloyd pokusił się o jeden punkt, drużyna ‘Logistyków’ przystępowała do zadania w teorii znacznie trudniejszego. Ich rywalem była bowiem ekipa Kraken Team, która do meczu przystępowała z fotelu lidera rozgrywek. Jak pokazało jednak ich spotkanie z Empire Spikes Back – niemożliwe nie istnieje. Nawet, gdy dysproporcja na papierze jest ogromna to wolą walki można sprawić, że mecz nie jest tak jednostronny. Czy drużynie Joanny Kożuch się udało? Cóż – i tak i nie. Jeśli spojrzymy na to co działo się w pierwszym oraz trzecim secie, to odpowiedź będzie twierdząca. Początek spotkania jednak na to nie wskazywał, bo Kraken rozpoczął premierową partię od mocnego uderzenia. Po skutecznym ataku debiutującego w rozgrywkach SL3 – Sebastiana Engelbrechta, Kraken objął prowadzenie…10-3! Grający na pozytywnych emocjach Hapag, bardzo mocno celebrował jednak każdy punkt i…sukcesywnie zmniejszał straty z początku seta. Po skutecznej zagrywce Joanny Kożuch przewaga ‘Bestii’ stopniała do trzech oczek 16-13. Ostatnie słowo należało jednak do graczy Roberta Skwiercza, którzy wygrali tę partię do 15. Drugi set – absolutnie bez historii. We wspomnianej partii gracze w pomarańczowych strojach mieli potężne problemy z przyjęciem, a jak wiadomo – bez tego ani rusz. Finalnie ‘Bestia’ wygrała tę partię do 6. Zdecydowanie lepiej ‘Logistycy’ zaprezentowali się w ostatniej odsłonie. Po kilku skutecznych atakach Sebastiana Lipskiego, na półmetku seta był remis po 10. Kiedy już ostrzyliśmy sobie zęby na końcówkę meczu, faworyzowana ekipa zdobyła kilka punktów z rzędu i finalnie wygrała wysoko do 13, a cały mecz 3-0.