Do środkowego spotkania BRUXELA WEAR mogła już podejść na luzie. Nie było bowiem takiej siły, która odebrałaby im bezpośredni awans do trzeciej klasy rozgrywkowej. Z drugiej strony wygrana z Aqua Volley byłaby z pewnością zwieńczeniem udanego sezonu i czymś w rodzaju kropki nad ‘i’. Jeśli chodzi o Aqua Volley to czysto teoretycznie team Mateusza Drężka miał o co walczyć. Jeśli wygraliby bowiem za komplet punktów i odrobili małe punkty to wówczas oni zajęliby miejsce na podium. Cóż – marzenia, bo tak je realnie trzeba nazwać, zostały rozwiane już w pierwszym secie rywalizacji. Choć do połowy seta było 9-9 i Aqua Volley mogła liczyć na happy-end to w drugiej części seta ich gra się całkowicie posypała. Po blokach Kuby Szybko oraz atakach Łukasza Turskiego, BRUXELA odskoczyła swoim rywalom na pięć punktów (17-12) i po chwili cieszyła się z wygrania seta do 17. Taki wynik sprawił, że Aqua Volley spędzi przyszły sezon w IV lidze. Środkowa odsłona przypominała już bardziej sparingową gierkę. Sytuacja obu drużyn nie mogła się bowiem zmienić. Choć do połowy seta byliśmy świadkami wyrównanej gry to w końcowej fazie seta po atakach Michała Maliszewskiego oraz Mateusza Drężka przechylili szale zwycięstwa na swoją korzyść (21-17). Ostatni set rywalizacji był jednocześnie tym najciekawszym. Zdecydowanie lepiej w seta weszli gracze Aqua Volley, którzy rozpoczęli od prowadzenia 8-3. Z czasem gra się wyrównała (12-12) i od połowy seta mieliśmy walkę punkt za punkt, która zaprowadziła nas do stanu 21-21. Ostatnie dwie akcje meczu to skuteczny blok Kuby Szybko oraz błąd ‘Leniwców’, po którym Aqua Volley ‘cieszyła się’ z wygranej meczu.
Liga: Czwarta Liga – Jesień 2024 – Grupa mistrzowska
Kraken Team – Chilli Amigos
To koniec pięknego snu Chilli Amigos. Począwszy od października, drużyna Grzegorza Walukiewicza wygrała osiem spotkań z rzędu i na chwilę awansowała w ligowej tabeli na fotel wicelidera. Niestety w swoim ostatnim meczu – z Krakenem, ‘Amigos’ przegrali co w połączeniu z wygraną Bruxeli zepchnęło ich na trzecie miejsce. Mimo to wciąż są bardzo blisko podium rozgrywek i meczu barażowego. Aby stało się inaczej, dziś wieczorem Aqua Volley musi ograć BRUXELE Wear za komplet punktów co przy obecnej dyspozycji obu drużyn jest dość mało prawdopodobne. Jeśli chodzi o wtorkowe spotkanie to nie ma się co czarować – drużynie w czerwonych strojach w konfrontacji z świeżo upieczonym Mistrzem IV ligi, zabrakło sportowych argumentów. Pierwsza odsłona była wyrównana, ale tylko do stanu 9-9. W dalszej części po kilku atakach Roberta Skwiercza, Kraken wysunął się na prowadzenie 16-10 i po chwili wygrał seta do 12. Środkowa odsłona to kontynuacja przewagi faworyzowanej ekipy, która podobnie jak w pierwszym secie – odpaliła się dopiero w drugiej części. Do półmetka było bowiem 10-9. W dalszej fazie seta Kraken był dla swoich rywali zbyt szybki i ci nie mogli tak często jak zawsze śpiewać swojej ulubionej przyśpiewki ‘czapeczka na zimę’ (21-12). Opis ostatniego seta moglibyśmy w zasadzie skopiować z tego co pisaliśmy wyżej. Wyrównana gra do połowy i odjazd faworyzowanego rywala, który skończył zmagania z kompletem 13 zwycięstw z rzędu. Wow – brawo!
BRUXELA WEAR – Kryj Ryj
Choć w obecnym sezonie były wzloty i upadki to na końcu ważne jest to, że BRUXELA WEAR zapewniła sobie bezpośredni awans do trzeciej ligi, z której spadli po sezonie Wiosna’24. Wrócić po spadku jest cholernie trudno. Wystarczy spojrzeć jak radzą sobie obecnie spadkowicze z drugiej do trzeciej ligi. Maritex, Oliwa, MiszMasz. Historycznie było podobnie więc tym większy szacunek dla zespołu Jakuba Florczaka. Wtorkowe zwycięstwo nie było przepchnięte kolanem czy osiągnięte cudem. Nie – była kontrola przez cały mecz i pewna wygrana za komplet punktów, potwierdzająca, że awans Bruxeli się najzwyczajniej w świecie należał. Pierwsza odsłona rywalizacji rozpoczął się od bardzo mocnego uderzenia drużyny w czarnych strojach. Po chwili od pierwszego gwizdka sędziego, BRUXELA prowadziła już 9-2! W dalszej fazie seta, gra się nieco wyrównała i kiedy po ataku Ryszarda Rakowicza było 16-13, wydawało się, że być może odwrócą oni losy rywalizacji. BRUXELA zareagowała na to jednak w najlepszy możliwy sposób i po chwili cieszyli się z wygrania seta do 16. Środkowa odsłona to zdecydowanie najciekawszy set. Kilka zdań wcześniej wspomnieliśmy o kontroli BRUXELI przez cały mecz. Cóż – był fragment gdzie było nieco inaczej. Po dwóch punktach Miłosza Kitowskiego, Kryj Ryj prowadził nawet 17-14. Po chwili popełnili jednak kilka błędów i po dobrej końcówce Damiana Grabowskiego, ‘Leniwce’ sięgnęły po drugi punkt w meczu. To rzecz jasna jeszcze bardziej podkręciło morale drużyny, która w trzecim secie ‘zmiotła rywala z planszy’. Choć do pewnego momentu było ‘tylko’ (12-9) to w drugiej części seta, Kryj Ryj zupełnie ‘stanął’ i nie był już w stanie nawiązać walki. BRUXELO – Gratulacje!
Chilli Amigos – Aqua Volley
Fakty są takie, że Chilli Amigos śrubuje aktualnie liczbę wygranych spotkań z rzędu i pod tym kątem są niemal najlepsi spośród 48 drużynowej stawki. W poniedziałkowy wieczór zrobili to ponownie i wygrali za komplet punktów z Aqua Volley robiąc gigantyczny krok w kierunku…no właśnie? W jakim kierunku? To, że zakończy się podium rozgrywek, jest już niemal pewne. Aktualnie zastanawiamy się czy możliwy jest bezpośredni awans do trzeciej ligi i to pomimo faktu, że ‘Amigos’ w ostatnim meczu zmierzą się z niepokonanym Krakenem. A Aqua? Cóż – nie wiemy nawet co napisać. Gracze Mateusza Drężka mogą się tłumaczyć problemami kadrowymi w ostatnich meczach, ale na Boga – któż ich nie ma? Nie da się rozegrać całego sezonu tymi samymi ludźmi. Przyczyn porażek i fatalnej dyspozycji drużyny w ostatnich tygodniach upatrujemy gdzie indziej. Ich pewność siebie jest aktualnie tak duża jak największego szkolnego przegrywa na dyskotece szkolnej. Było to widać choćby w pierwszym secie, który o dziwo rozpoczął się od prowadzenia drużyny Mateusza Drężka (12-8). Kiedy dwoma skutecznymi atakami popisał się Krzysztof Gasperowicz, w ‘psychice Aqua Volley pojawił się strach’. Kiedy Chilli Amigos skumali, że u rywali nastąpił ‘incydent kałowy’, ruszyli do ataku. Już po chwili prowadzili 17-14 i po kilku kolejnych akcjach cieszyli się z wygranej seta do 16. W drugiej partii gracze w krwistoczerwonych strojach zafundowali nam…oglądanie rzezi! Już na półmetku seta, dobrze grający gracze Chilli prowadzili 13-6 i wówczas stało się jasne, że to oni wygrają spotkanie. Jak zaplanowali, tak zrobili (21-11). Kiedy zobaczyli, że Aqua to żadna silna drużyna, a zwykłe ‘leszcze’ – cisnęli dalej. No dobra – ci w trzecim secie chociaż pozorowali, że im zależy. Sił wystarczyło im jednak tylko do połowy seta (11-9). Po chwili ‘Amigos’ prowadzili już 18-14 i po kolejnych akcjach cieszyli się z kompletu punktów. Wow – mega robota!
Aqua Volley – Kryj Ryj
Sami zastanawiamy się, co o tym wszystkim sądzić. Może jest tak, że Aqua Volley robi wszystkich ‘w bambuko’ i tylko pozoruje to, że chcą awansować? Może jest tak, że team Mateusza Drężka boi się awansować i mierzyć z dużo silniejszymi zespołami? Może przestraszyli się oni tego, o czym mówimy od dawna, czyli zdecydowanie wyższego poziomu trzeciej ligi? Sami nie wiemy, ale to co wyprawiają gracze Aqua Volley zakrawa na sabotaż. A może to jest coś w rodzaju ‘Szachów 5D’, w których Aqua nie ma już szans na wygraną ligi, ale robią zasłonę dymną przed meczami z BRUXELĄ oraz Chilli Amigos? Wiecie, że niby są ciency, rywal się podjara, a Aqua ich ogoli. Jeśli te nasze wszystkie domysły są ‘od czapy’ to jest to jeszcze gorsza wiadomość dla drużyny Mateusza Drężka. Mogłoby to bowiem oznaczać, że…nie są oni tak mocni jak mogło się innym, w tym nam wydawać. A sam mecz? Już na początku po wybaczcie żenujący żart – ‘Cudzie Jonasza (Bullera)’, gracze Kryj Ryj objęli prowadzenie 12-9. Z czasem faworyzowana ekipa doprowadziła do wyrównania po 17, ale końcowa faza seta należała do ‘Mordeczek’, którzy po ataku Michała Kraski oraz zagrywce Miłosza Kitowskiego, cieszyli się z wygrania pierwszej partii. Druga odsłona to kontynuacja dobrej (ale nie doskonałej, o czym za chwilę) gry Kryj Ryj. Tak się bowiem składa, że choć team Ryszarda Rakowicza prowadził 13-9, to utrzymywał swojego rywala przy życiu tym, że sami popełniali sporo błędów. Dalsza część to również nieciekawa dyspozycja w obronie drużyny Aqua Volley, która zapomniała chyba, że to gra w siatkówkę, a nie cholernego zbijaka (gdzie trzeba się uchylać). W takich okolicznościach zawodnicy Ryszarda Rakowicza cieszyli się po chwili z drugiego punktu w meczu. W trzeciej odsłonie ich gra się jednak posypała. Już przy okazji wcześniejszego seta wspominaliśmy o sporej liczbie błędów. Cóż – w trzecim secie popełniali ich dwa razy więcej. Jako, że i Aqua Volley się nieco ogarnęła to finalnie mecz zakończył się podziałem punktów i zwycięstwem ‘Mordeczek’. Grubo.
Kryj Ryj – Chilli Amigos
Parafrazując słynną przed laty piosenkę Britney Spears napiszemy – Oops, they did it again! To co robi aktualnie Chilli Amigos przypomina lawinę. Jak wiadomo – ta rozpoczyna się zazwyczaj od małej śnieżki by po chwili zniszczyć wszystko co napotka na swojej drodze. Ledwie kilka tygodni temu, gracze w czerwonych strojach zastanawiali się nad sensem dalszego grania. Był to czas, w którym wszyscy z nich dworowali a morale drużyny były na samym dnie. Wszystko zmieniło się 8 października. Od tamtej pory Chilli wygrało siedem spotkań z rzędu, po których wskoczyli na trzecie miejsce w ligowej tabeli. Dziś już nikt się nie śmieje. Dziś drużyny na widok czerwonych papryczek podchodzą z dystansem. Myślą – będzie zbyt pikantnie. Respekt do rywala, któremu w ostatnim czasie wszystko wychodzi było czuć od pierwszego gwizdka sędziego. Po dobrej grze w ataku, team w czerwonych strojach objął prowadzenie 13-9 i z krótką przerwą, kilkupunktowe prowadzenie dowieźli do samego końca (21-17). Choć wynik był bardzo zbliżony do premierowej partii to jednak mamy poczucie, że mecz wyrównał się dopiero w środkowej odsłonie. Po kilku niekorzystnych decyzjach dla ‘Amigos’, zespół Kryj Ryj objął prowadzenie 14-12. Po chwili ‘Amigos’ wyrównali a po dwóch bardzo ważnych punktach środkowego – Filipa Kosewskiego, objęli prowadzenie 16-14. Choć w dalszej części ‘Mordeczki’ podjęły jeszcze walkę to po dwóch błędach w końcówce, z drugiego punktu cieszyli się gracze Chilli Amigos. Niepowodzenie z dwóch pierwszych setów ewidentnie podcięło skrzydła drużynie Kryj Ryj, która w trzeciej partii ‘nie była już sobą, o nie’. Po punktach środkowych – Chilli objęło prowadzenie 11-3 i stało się jasne, że za chwilę będą cieszyli się z arcyważnej wygranej za komplet punktów. Wow – to się naprawdę dzieje!
BRUXELA WEAR – Kraken Team
Już przed meczem stało się jasne, że jeśli Kraken Team nie przegra spotkania w stosunku 0-3, to zostanie Mistrzem czwartej ligi w sezonie Jesień’24. Oczywiście ‘Bestia’ chciała przypieczętować to na swoich zasadach i wygrać dwunasty mecz z rzędu. Już chwilę po pierwszym gwizdku sędziego wiedzieliśmy, że gracze Roberta Skwiercza są w gazie. Po sporej liczbie błędów rywali oraz skutecznej grze, Kraken objął na półmetku prowadzenie 12-5. W dalszej części seta BRUXELA nie była w stanie dorównać tempa rywalom i finalnie przegrali partię do 10, co było jednoznaczne z tym, że Kraken wygrał właśnie czwartoligowe zmagania. Radość w obozie Krakena nie była jednak przesadnie duża – ot ‘kolejny dzień w biurze’. Drugi set rywalizacji rozpoczął się podobnie jak wyglądała premierowa partia. Po kilku składnych akcjach, Kraken odskoczył rywalom na cztery punkty (10-6) i mógł pozwolić sobie na to, by w dalszej części seta prowadzić z rywalem walkę punkt za punkt. Finalnie po kilkunastu minutach, Kraken mógł cieszyć się z dwunastej wygranej w sezonie Jesień’24 (21-16). Do rozegrania pozostał jeszcze trzeci mecz, który cóż za niespodzianka – rozpoczął się od prowadzenia ‘Bestii’. Po ataku Sebastiana Engelbrechta było 5-1 dla ‘Bestii’ i wszystko wskazywało na to, że idą po pełną pulę. W drugiej części seta drużynie w granatowych strojach siadło przyjęcie, po którym mieliśmy wyrównanie stanu rywalizacji (14-14). Końcowa faza seta to lepsza gra drużyny Jakuba Florczaka, która po skutecznych atakach Łukasza Turskiego, zagwarantowała sobie jeden punkt do ligowej tabeli. Kto wie czy nie był to punkt na wagę bezpośredniego awansu do trzeciej klasy rozgrywkowej. Niezależnie od tego, informacją dnia było jednak to, że Kraken zapewnił sobie tytuł mistrzowski. W przyszłym tygodniu powalczą o to by przejść przez sezon suchą stopą i zostać jedną z nielicznych drużyn, które wygrały wszystkie spotkania w edycji.
Aqua Volley – Kraken Team
Choć było lepiej niż kilkanaście dni temu, to finał był taki sam. Kraken Team wygrał kolejne spotkanie za komplet punktów i może mrozić już szampany. Choć tego typu teksty często ‘brzydko się starzeją’ ,to jesteśmy przekonani na 100%, że Kraken stanie się za kilka dni Mistrzem IV Ligi SL3 w sezonie Jesień’24. W połowie pierwszego seta po kilku atakach świetnie dysponowanego Przemysława Motyki, Kraken objął prowadzenie 9-7. Choć z czasem team w granatowych strojach złapał na chwilę zadyszkę w konsekwencji, której stracił prowadzenie (13-12), to druga część seta przebiegała już pod ich dyktando i po piorunującej końcówce faworyzowana ekipa wygrała do 17. Najciekawszą partią w meczu była zdecydowanie ta druga. Porównując ją do analogicznego seta w poprzednim spotkaniu, Aqua zdobyła w nim o…17 punktów więcej. Wracając jednak do środowego meczu – w środkowej partii wszystko wskazywało na gładkie zwycięstwo ‘Bestii’. Po kolejnych udanych ‘ciosach’ Przemysława Motyki, team z północy województwa prowadził już 11-7. Mimo niekorzystnego wyniku Aqua nie odpuszczała i w końcówce seta udało im się doprowadzić do wyrównania po 19. Finałowa faza seta to walka punkt za punkt, która zakończyła się happy-endem Krakena (25-23). Choć było niezwykle blisko to odnosimy wrażenie, że Aqua Volley została tym meczem ‘złamana’. W trzecim secie rywalizacji team Mateusza Drężka nie był już w stanie nawiązać walki i po chwili Kraken mógł świętować awans do trzeciej ligi (21-16).
Kraken Team – Kryj Ryj
Cudu nie było. Kryj Ryj nie był w stanie zawiesić poprzeczki na tyle wysoko, by Kraken Team miał z tym jakikolwiek problem. Co równie ważne poza wygraną, swoje spotkanie w poniedziałkowy wieczór przegrała BRUXELA WEAR, a to oznacza, że team Roberta Skwiercza jest już o włos od wygrania czwartej ligi. Spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej gry, po której na tablicy wyników mieliśmy remis 6-6. Po chwili jednak gracze Kryj Ryj zaczęli popełniać coraz więcej błędów i na półmetku seta faworyzowana drużyna prowadziła 11-7. Fason gracze Ryszarda Rakowicza trzymali do stanu 14-13 dla Krakena, ale od tego momentu aż do samego końca seta nie zdołali zdobyć choćby jednego punktu (21-13). W drugim secie ‘Bestia’ od samego początku narzuciła swoim rywalom warunki gry, którym nie pomagał w poniedziałkowy wieczór głośny doping sympatyków drużyny. To, co było największym grzechem drużyny Kryj Ryj w tej partii to problemy z przyjęciem. Po asie serwisowym Pawła Pallacha, ‘Bestia’ prowadziła już 17-11 i ewidentnie wrzuciła niższy bieg. Choć w końcówce ‘Mordeczki’ odrobili kilka punktów, to o wygranej seta nie mogło być mowy (21-15). Ostatnia odsłona rozpoczęła się od miażdżącej przewagi faworyzowanej drużyny, która rozpoczęła seta od prowadzenia…12-0! Po chwili gracze Krakena zlitowali się nad rywalami i ci zdobyli pierwszy punkt w secie (12-1). W dalszej części gracze Kryj Ryj zdobyli jeszcze jedenaście oczek, aczkolwiek trudno było nie odnieść wrażenia, że oba zespoły czekają już na ostatni gwizdek sędziego (21-12).
BRUXELA WEAR – Chilli Amigos
Często jest tak, że człowiek lekceważy dość oczywiste znaki. W podobną pułapkę wpadła Redakcja w przedmeczowych zapowiedziach wskazując na to, że to BRUXELA wygra spotkanie. Jakieś przesłanki do tego były: – osiem wygranych spotkań z rzędu, – pozycja wicelidera rozgrywek, – wygrana poprzedniego bezpośredniego starcia. Z drugiej strony było naprawdę sporo wskazówek, które przemawiały za Chilli Amigos – świetna forma w ostatnim czasie, – brak presji związanej z meczem, – słaby styl BRUXELI w ostatnim czasie, – paradoksalnie poprzednie spotkanie co wpisaliśmy przy atutach BRUXELI. Ktoś kto pamięta wspomniany mecz wie doskonale, że Bruxela się ‘prześlizgnęła’. Czy wówczas zasłużyli na wygraną? Cóż – mamy wątpliwości. Wątpliwości w kontekście potencjalnego awansu nie brakuje również, kiedy weźmiemy pod uwagę to jak na tle ‘Papryczek’ zaprezentowali się gracze Jakuba Florczaka. Pierwszy set rozpoczął się od miażdżącej przewagi Chilli Amigos (9-3). Im dłużej trwał jednak set, tym coraz lepiej radzili sobie gracze w czarnych strojach, którzy wyszli nawet na prowadzenie 14-12. Po chwili kilkoma skutecznymi atakami dającymi prowadzenie Chilli, popisał się Krzysztof Gasperowicz (16-14). W końcówce seta BRUXELA próbowała jeszcze odrabiać straty, ale na nic się to zdało. Środkowa odsłona to kolejna przespana szansa wicelidera czwartej ligi. Po dwóch skutecznych atakach Jana Lefanczyka, faworyzowana ekipa objęła prowadzenie 13-9. Po chwili uśmiech na twarzy zastąpił jednak szok i niedowierzanie. Choć pod koniec prowadzili 18-17, to w końcówce ‘załatwił ich’ środkowy ‘Amigos’ – Piotr Kławsiuć, który atakiem oraz dwoma potężnymi blokami przypieczętował zwycięstwo Chilli Amigos. W trzecim secie ‘Leniwce’ stanęły przed szansą na obronę swojego dobrego imienia. Czy to wykorzystali? No jasne, że nie. Choć po asie serwisowym Łukasza Turskiego prowadzili 9-4, to w drugiej części seta całkowicie ich sparaliżowało. Efekt był taki, że BRUXELA WEAR największe DZIADY TYGODNIA, przegrali tę partię do 16, a cały mecz 0-3. Niesamowite.