MATCHDAY #4

Dawno w SL3 nie było dnia meczowego, który obfitowałby w tyle zaciętych pojedynków. Aż 5 z 9 spotkań zakończyły się podziałem punktów. Wśród czternastu drużyn, które zdecydowały się na czynny udział w czwartkowych rozgrywkach i zrezygnowały tym samym z oglądania meczu Reprezentacji Polski z Ukrainą, były dwie drużyny, które debiutowały w Lidze. Debiuty odbyły się ze zmiennym szczęściem. Bombardierzy musieli uznać wyższość Wirtualnej Polski, natomiast Prometheus wszedł do ligi wyważając jej drzwi, wygrywając na początek ze Strażą Pożarną, aby po chwili pokonać Tiande Tufi Team. To właśnie ten ostatni mecz był największą niespodzianką tej serii gier. Zapraszamy na podsumowanie tego co działo się w czwartkowy wieczór!

Port Gdańsk – Mental Block 1-2 (15-21; 22-20; 19-21)

Po bardzo udanej inauguracji sezonu i komplecie oczek po dwóch spotkaniach, Portowcy przystąpili do meczu z Mentalistami, z nadzieją na kolejną wygraną. Niestety dla nich, rywal był co najmniej półkę wyżej niż ich poprzedni przeciwnicy. Gdy otrzymaliśmy od Portowców skład przedmeczowy wiedzieliśmy, że ekipę Mental Block będzie czekało bardzo ciężkie zadanie. W protokole widniał bowiem prawie identyczny skład jak, w najlepszym dla siebie meczu, przeciwko Volley Gdańsk. To musiało oznaczać kłopoty dla przeciwników i faktycznie tak było. Mental Block mimo, że był faworytem spotkania musiał się bardzo napocić, aby wyszarpać zwycięstwo. Poza pierwszym setem, który był raczej jednostronnym pojedynkiem, kolejne dwa sety to istna huśtawka nastrojów obu drużyn. Emocję były zdecydowanie większe niż przy pojedynku Rockyego Balboa w walce z Rosjaninem Ivanem Drago. W drugim secie próbę nerwów lepiej wytrzymali Portowcy. Odrobili znaczną stratę i to oni cieszyli się z wygranej, aby w decydującej walce ulec Mentalistom. Podsumowując ten mecz, należy podkreślić, że emocji nie brakowało i zdecydowanie można byłoby je podzielić na kilka spotkań. Mental wyrasta nam powoli na ekipę od dreszczowców. To już drugi mecz z rzędu w którym działo się bardzo dużo.

Bombardierzy – Wirtualna Polska 1-2 (21-13; 13-21; 18-21)

Do spotkania Bombardierzy przystąpili w roli faworytów. Wirtualna Polska po raz kolejny udowodniła, że nie pęka przed nikim i za nic mają przedmeczowe przewidywania Redakcji. Po prostu, wychodzą na boisko i robią swoje. Pierwsze dwa spotkania w lidze to naprawdę dobra dyspozycja, która pozwala im myśleć o dołączeniu do peletonu, który w późniejszej fazie ligi będzie walczył o awans. Spotkanie lepiej rozpoczęli Bombardierzy, którzy zaprezentowali siatkówkę na wysokim poziomie. Silne ataki Dawida Piankowskiego oraz mądre i sprytne rozegranie Magdaleny Czapiewskiej sprawiły, że Wirtualni mieli spory problem. Efekt, mocnego wejścia w ligę był taki, że to właśnie ekipa Maćka Gruby cieszyła się z wygranej pierwszego seta. Druga partia to niejako odbicie lustrzane pierwszego seta. Wynik odwrotny i o końcowym podziale punktów zadecydował trzeci set. W nim również wygrali Wirtualni. Bardzo dobrze na bloku sprawował się Paweł Żmijewski i trzeba zauważyć, że był to jego najlepszy dzień pod tym kątem. Jeśli dodamy do tego niezawodnego i nieocenionego Adama Wajnera oraz nowego gracza Wojtka Pekrula, to nie można się dziwić, że Wirtualni odnieśli zwycięstwo. Któż by się spodziewał 3 punktów po dwóch meczach z takimi rywalami?

Straż Pożarna Gdańsk – Prometheus 1-2 (21-19; 10-21; 16-21)

Myśląc o meczu Straży Pożarnej, a w zasadzie o debiucie Prometheus w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta, nasuwa nam się pewna myśl. Pamiętacie jak do świata MMA wchodził Pudzian? My pamiętamy doskonale. Wtedy też nikt nie wiedział czego można się po gościu spodziewać. Tymczasem używając slangu młodzieżowego Pudzian ‘wjechał na pełnej’. Czemu o tym piszemy? Ponieważ Prometheus też ma imponujący start. W pierwszy meczu przyszło im rywalizować ze Strażakami czyli ekipą, która w poprzednim sezonie zajęła czwarte miejsce. Sąsiedzi zza Buga, jak gdyby nigdy nic, bez kompleksów rozpoczęli ligę od wygranej w stosunku 2-1. Pierwszy set był bardzo wyrównany. O wygranej tej partii, cytując klasyka ‘zadecydowały detale’. Drugi set to całkiem inna historia. To była demonstracja mocy i wygrana seta do 10. W międzyczasie na trybunach zameldowała się pokaźna publika, która  niedowierzała własnym oczom. W secie tym, kapitalnie na zagrywce sprawował się Dmytro Moroziuk. W trzeciej partii Strażacy nie do końca podnieśli się psychicznie, po tym co wydarzyło się chwile wcześniej i ostatecznie ulegli do 16, a w całym meczu 1-2. To się nazywa przywitanie z SL3!

Omida Team – Scandic 3-0 (21-2; 21-10; 21-2)

Tak jak wspominaliśmy, Scandic debiutując w rozgrywkach miał ułatwione zadanie, bowiem mógł w pewnym stopniu ‘otrzaskać się z ligą’, zanim zostanie rzucony na głęboką wodę. Mamy tu na myśli fakt, że w poprzednim tygodniu mecze były rozgrywane tylko na jednym boisku i nie było tak dużo widzów, przez co stres był mniejszy. W czwartkowy wieczór nie było taryfy ulgowej. Hotelarze trafili w centrum cyklonu. Jakby tego było mało, musieli rozegrać spotkanie przeciwko Omidzie – czyli ekipie, która jest jednym z głównych faworytów do awansu. Rywalizację, zgodnie z oczekiwaniami, wygrali ‘Logistycy’, dla których mecz przeciwko Hotelarzom był okazją do przetestowania nowych schematów czy graczy, jak chociażby Alicji Śmiarowskiej dla której był to debiut w SL3. Jednak w drużynie nie ma tak łatwo, i mimo wygranej, gracze Omidy musieli odrobić stracone punkty wykonując w przerwie między meczami…  karne pompki 🙂 Ekipa Scandic również postawiła na rotację. W meczu zabrakło kilku graczy, którzy grali na inaugurację. W ich składzie zadebiutowali z kolei nowi zawodnicy z Robertem Jama na czele.

Team Spontan – Port Gdańsk 2-1 (21-12; 21-15; 14-21)

Na parkiety Siatkarskiej Ligi Trójmiasta wróciła drużyna Team Spontan. W zasadzie Redakcja nie musiałaby pisać tego zdania, ponieważ gdybyście ich nie widzieli, to jeżeli byliście na hali, to na pewno ich usłyszeliście. W porównaniu do poprzedniego sezonu, ich skład zmienił się dość mocno, ale jednego nie zabrakło – pozostał duch i tzw. team spirit. Mecz rozpoczął się od kilkupunktowej przewagi czarnych. W zasadzie można powiedzieć, że była to dominacja. Bardzo dobrze zaprezentował się Piotr Skierkowski i rywale nie mieli kompletnie pomysłu jak go powstrzymać, w efekcie czego Spontan wygrał seta do 12. Druga partia również należała do Spontanicznych. Widać, że w ekipie zaszło sporo zmian – nie tylko personalnych. Na rozegraniu wystąpił Kuba Szymankiewicz i trzeba przyznać, że radził sobie całkiem poprawnie. Portowcy obudzili się dopiero w trzecim secie, w efekcie czego wygrali do 14 i zdobyli kolejny punkt. Co ciekawe, spotkanie pomiędzy drużynami, które odbyło się 28 maja również zakończyło się w stosunku 2-1 dla Team Spontan.

Prometheus – Tiande Tufi Team 2-1 (21-19; 21-17; 14-21)

Gdyby mecze Siatkarskiej Ligi Trójmiasta można byłoby obstawiać w zakładach bukmacherskich, to przed meczem kurs na Tiande Tufi Team wynosiłby około 1.2. Wszystko za sprawą piorunującego początku, kilkuletnich wspólnych występów oraz co najważniejsze – dużej jakości poszczególnych graczy. W sporcie nie ma jednak pewniaków. Do spotkania przeciwko Tufikom, Prometheus przystąpił po wygranym spotkaniu przeciwko Straży Pożarnej. Można się sprzeczać, które zdanie jest prawdą, a które fałszem: ‘Prometheus był rozgrzany’ lub ‘Prometheus był zmęczony’. Prawda jest jednak taka, że w przeciągu kilkudziesięciu minut Prometheus udowodnił, że może urwać punkty każdej drużynie w lidze. Zakładamy jednak, że mają większe ambicje i postarają się jeszcze namieszać w rozgrywkach. Co do samego meczu to trzeba przyznać, że stał on na naprawdę wysokim poziomie. Pierwszego seta zasłużenie wygrała nowa drużyna w ligowej stawce. W drugim secie wydarzyła się rzecz nad którą do tej pory debatują sami gracze Tufi. Przy prowadzeniu 17-15 stracili sześć punktów z rzędu i przegrali drugą partię. Na wyższe obroty ekipa Mateusza Woźniaka weszła dopiero w trzecim secie, w efekcie czego wygrali go do 14. Być może stało się tak dlatego, że w dwóch pierwszych odsłonach naprawdę ciężko było nadążyć za graczami Prometheus? Raz grali na dwóch rozgrywających, raz na jednego, by za chwilę wrócić do pierwotnego ustawienia. Prometheus może jedynie żałować, że w kilku następnych tygodniach zabraknie MVP spotkania – Dmytro Moroziuka.

Seargin – DNV GL S*M*A*S*H 0-3  (10-21; 12-21; 19-21)

Tak jak pisaliśmy w zapowiedziach, mecz pomiędzy Seargin a DNV musiał sprawić, że jedna z ekip w końcu przełamie złą passę. Udało się to faworytowi starcia – drużynie z Łużyckiej. Ostatni raz wygrali 25 kwietnia czyli wtedy kiedy w Polsce mówiło się głównie o strajku nauczycieli. Na szczęście dla nich, licznik został wyzerowany. Można powiedzieć, że do spotkania obie ekipy podeszły w inny sposób. DNV zmobilizowało się na tyle, że poza ośmioma zawodnikami, którzy zostali desygnowani do gry, z trybun wspierali ich pozostali gracze. Seargin z kolei wystąpił w pięciu graczy i trochę się dziwimy, że progres, który drużyna niewątpliwie zanotowała, nie zmobilizował ich do tego, aby wystawić komplet zawodników. Fakt ten dziwi w szczególności, że w czwartkowy wieczór spokojnie można było powalczyć o kolejne punkty w swojej historii. Seargin rozkręcało się z seta na set i w trzecim przegrali 21-19. Byli naprawdę blisko, aby powtórzyć historyczny wynik, który wykręcili w meczu przeciwko DCT Gdańsk. Tak się jednak nie stało i komplet oczek zapisuje drużyna DNV. Najlepszym zawodnikiem spotkania był Patryk Okulewicz, który zdobył aż 15 punktów.

Team Spontan – Omida Team 0-3 (15-21; 10-21; 19-21)

Logistycy musieli długo czekać na spotkanie przeciwko Team Spontan. Wszystko za sprawą błyskawicznego rozprawienia się ze Scandicem oraz przeciągającego się spotkania Spontanicznych z Portowcami. Nie ukrywamy, że liczyliśmy na bardzo zacięty pojedynek, jednak już pierwszy set udowodnił, że byliśmy w błędzie. Jak to mówią ‘z dużej chmury mały deszcz’. Ktoś kto wymyślił tę sentencje miał zapewne na myśli, że 19 września 2019 r.  dojdzie do pojedynku pomiędzy tymi drużynami. W Spontanicznych widać było brak woli walki oraz sposobu na zatrzymanie Pawła Skrzypkowskiego czy Przemka Patyńskiego, którzy byli bezbłędni i skuteczni w ataku. Osobne zdanie należy się również Monice Raszpundzie, która jako jedyna kobieta znajduje się w top 20 najlepiej punktujących graczy drugiej ligi. Co ciekawe – na ten moment prowadzi w klasyfikacji bloków, a biorąc pod uwagę, że mecze odbywają się na siatce zawieszonej na 243 jest wynikiem z kosmosu. Jeśli chodzi o Spontan to tylko w trzecim secie pokazali, że są w stanie nawiązać równą walkę. Pod koniec meczu zrobiło się nerwowo w zespole Logistyków bowiem prawie roztrwonili przewagę. Ostatecznie dowieźli zwycięstwo do końca i po czterech spotkaniach rozsiedli się na drugoligowym tronie.

Nasz-Dach Stężyca – Prototype Volleyball 3-0 (21-10; 21-11; 21-12)

Po spotkaniu pomiędzy Kaszubami a Prototype Volleyball przyszła nam taka myśl: akcja w siatkówce składa się z trzech odbić i jeśli pierwsze z nich leży, a pozostałe dwa szwankują, to nie da się grać z takimi zespołami jak Stężyca. W czwartkowy wieczór, w ekipie Prototype naprawdę kiepsko funkcjonowało przyjęcie. Jesteśmy zdziwieni, bowiem każdy z graczy ma ten element na zdecydowanie wyższym poziomie niż miało to miejsce w czwartek. Faworytem spotkania od początku była drużyna ze Stężycy, ale styl w którym odnieśli zwycięstwo był naprawdę przekonujący. W meczu pozwolili Prototype na zdobycie maksymalnie dwunastu punktów w secie. Dla Prototype była to druga porażka w drugim meczu. Po spotkaniu zawodnicy nie ukrywali swojego rozczarowania takim obrotem spraw, ponieważ z całą pewnością nie tak wyobrażali sobie początek sezonu Jesień’19. W zdecydowanie innych nastrojach była ekipa ‘Białych’ dla których drugie spotkanie przyniosło drugie zwycięstwo. Tak jak pisaliśmy w zapowiedziach, Stężyca w pierwszym meczu nie ujawniła wszystkich atutów. W spotkaniu z PV, w rozgrywkach SL3 zadebiutował Karol Richert i był to debiut bardzo imponujący, który zakończył się otrzymaniem tytułu MVP.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.