Mecz pomiędzy AiP a DNV Volley Gdańsk był spotkaniem, które otwierało zmagania ‘po podziale’ na grupy. W naszym odczuciu faworytem meczu była ekipa AiP, która była bliska by w ostatecznym rozrachunku wylądować w grupie mistrzowskiej. Z drugiej strony – pisząc zapowiedź wspomnieliśmy, że na inaugurację obecnego sezonu – jeszcze w rundzie zasadniczej to DNV Volley Gdańsk okazali się mocniejsi. Początek środowego spotkania rozpoczął się wyraźnie lepiej dla trzykrotnych Mistrzów Inter Marine SL3, którzy wysunęli się na prowadzenie 8-5 i mniejszą lub większą przewagę utrzymali do stanu 16-15. W końcówce gra ‘żółto-czarnych’ się ewidentnie ‘rozklekotała’ i po kilku błędach własnych to AiP cieszyło się z premierowego punktu w meczu (21-18). Środkowa odsłona była czymś w rodzaju ‘lustrzanego odbicia’. Precyzując – tym razem to AiP wiodło się lepiej. Gracze w fioletowych barwach prowadzili 12-10 i w naszym odczuciu – zmierzali pewnym krokiem po drugi punkt w meczu. Druga część seta to dobra ‘zagra’ DNV Volley Gdańsk, w której asami serwisowymi popisywali się Daniel Koska czy Piotr Ścięgosz. To, co jednak ważniejsze z perspektywy drużyny to fakt, że ‘żółto-czarni’ wysunęli się na prowadzenie 17-15 i po chwili cieszyli się z wyrównania w setach (21-19). Ostatnia odsłona to wyrównana gra, ale wyłącznie do połowy seta (11-11). Druga część seta to przewaga ‘żółto-czarnych’, którzy odskoczyli na trzy punkty i wygrali arcyważne spotkanie w kontekście utrzymania w elicie – brawo!
Dzień: 2025-05-07
BES Boys BLUM – Challengers
Kilkanaście minut po zakończonym meczu – gracze Challengers rozmawiali w szatni o zaszczytnym mianie drużyny ‘Dziadów tygodnia’. Cóż – nie będziemy tu nikogo zbytnio pocieszać. Gracze w granatowo-różowych barwach naprawdę zasługują. W momencie kiedy zaczęliśmy ich poważnie chwalić – ci dostali 0-3 z Inter Marine Masters, a wczoraj z BES Boys BLUM. Rewelacyjna do niedawna sytuacja się bardzo mocno zepsuła, a Challengersów wyprzedzają kolejne drużyny w ligowej tabeli. Ba – nawet krytykowany przez nas team BBB ma już tyle samo punktów, a nos podpowiada nam, że ostatniego słowa jeszcze nie powiedzieli. Wczorajsza wygrana to bardzo ważne punkty, które w naszym odczuciu pozwolą drużynie w szarych trykotach na spokojną ‘przyszłość’. Warto podkreślić, że tryumf nie przyszedł im jednak zbyt łatwo. Pierwszy set rywalizacji to walka ‘łeb w łeb’, w której żadna ze stron nie zdołała wypracować sobie większej przewagi. Owszem – w końcówce to team Wojciecha Lewińskiego prowadził 18-16, ale w ostatecznym rozrachunku – dali sobie wydrzeć zwycięstwo z rąk (22-20). Środkowa partia to wyraźna przewaga zespołu Daniela Bąby, którzy po atakach świetnie dysponowanego duetu Kanka – Kolka, objęli prowadzenie 16-11 i po chwili cieszyli się z drugiego punktu w meczu (21-16). Ostatni set rozpoczął się od prowadzenia…8-1 przez ekipę Challengersów. Tego się nie da roztrwonić prawda? Cóż – zespół Wojciecha Lewińskiego udowodnił, że mimo stłamszenia rywala – ‘niemożliwe nie istnieje’. Choć w dalszej części mieliśmy wynik 17-9, to właśnie od tego momentu zaczęła się ‘drama’ w wykonaniu Challengers. Już po chwili gracze BES Boys BLUM zdobyli osiem punktów z rzędu i kiedy doprowadzili do wyrównania po 17 – wiedzieliśmy już, że to oni będą cieszyć się z wygranej seta. Ostatecznie partia ta padła łupem BBB, którzy wygrali do 20 – brawo!
Bayer Gdańsk – MiszMasz
Choć ciekawych spotkań w środowy wieczór nie brakowało to mecz pomiędzy Bayerem a MiszMaszem zaliczamy do naszej ‘topki’. Pamiętacie jak w zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że Inter Mediolan może od czasu do czasu przegrać z Bologną? W środowy wieczór underdog najpierw strzelił finaliście ligi mistrzów bramkę, a następnie – już w doliczonym czasie miał rzut karny. Zamiast strzelić drugą bramkę – Bologona pozwoliła rywalom na kontrę, która doprowadziła do wyrównania. Jakby tego było mało – w ostatniej fazie meczu strzelili kolejną bramkę i finalnie to oni cieszyli się z tryumfu. Przenosząc to na parkiety Inter Marine SL3 – od samego początku meczu – MiszMasz prezentował się kapitalnie i to oni prowadzili przez niemal całego pierwszego seta. Choć po dwóch koszmarnych błędach w końcówce Bayer zdołał doprowadzić do wyrównania, to po bloku Macieja Manisty, MiszMasz cieszył się z pierwszego punktu w meczu. Wygrana premierowej odsłony nie sprawiła bynajmniej, że team Jakuba Waszkiewicza ‘przestał grać’. W środkowej odsłonie oglądaliśmy bardzo wyrównaną partię, w której do samego końca nie było wiadomo, która z drużyn wygra. Ostatecznie pod koniec seta gracze z dolnych partii ligowej tabeli popełnili kilka błędów, co dało ‘Aptekarzom’ oddech i w konsekwencji – wyrównanie stanu rywalizacji (23-21). Ostatni set to już wyraźna przewaga faworyta meczu, który wygrał tę odsłonę do 13 i było to ich czternaste zwycięstwo z rzędu. Warto podkreślić, że wczoraj było niezwykle blisko do tego by seria zakończyła się na pechowej ‘trzynastce’.
VB Sulmin – ACTIVNI Gdańsk
Kojarzycie sny, w których śnią Wam się naprawdę kiepskie rzeczy i dziwnym trafem nie możecie się przebudzić? Sny, których nie chcecie, a jednocześnie nie mogą się skończyć? Piszemy o tym teraz, ponieważ podobny stan przeżywają aktualnie gracze VB Sulmin. Team występujący w delegacji wpadł kilka tygodni temu w niebezpieczną pułapkę. Po bardzo dobrym okresie – apetyty drużyny urosły do bardzo pokaźnych rozmiarów. Wobec tego – tym większe jest rozczarowanie w momencie, w którym zespół w czarnych strojach przegrywa mecz za meczem. Wracając do początku zapowiedzi – koszmarny sen VB Sulmin się nie kończy, a w środowy wieczór zespół przegrał czwarte spotkanie z rzędu. Jakby tego było mało – groźnej kontuzji nabawił się środkowy – Kacper Moszyk. Jeszcze z nim na parkiecie – team w czarnych strojach nie był w stanie przeciwstawić się rozpędzonej drużynie rywali, która po atakach Miłosza Kitowskiego oraz Mateusza Woźniaka, objęli prowadzenie 12-6. W dalszej części i atakach Michała Galińskiego stało się jasne, że ACTIVNI już tego nie wypuszczą (17-12; 21-14). Środkowa odsłona była zdecydowanie bardziej zacięta. To właśnie na początku tej partii doszło do wspomnianej kontuzji, która mimo wszystko – nie złamała drużyny występującej ‘w delegacji’. W drugiej części seta gracze w czarnych strojach prowadzili bowiem już 17-15 i wydawało się, że zmierzają po wyrównanie w meczu. Inny plan na mecz miała ekipa Artura Kurkowskiego, która po atakach Miłosza Kitowskiego doprowadziła do wyrównania po 18, a następnie – przechyliła szale zwycięstwa na swoją stronę (21-19). Ostatni set był dla graczy z Sulmina czymś w rodzaju ‘nagrody pocieszenia’. Chwilę po półmetku seta gracze Kacpra Wiczkowskiego objęli prowadzenie 15-10 i po chwili ‘cieszyli się’ z jednego punktu w meczu.
Flota Active Team – Czerepachy Volley
Szanowni Państwo, zdajemy sobie sprawę, że mamy dopiero początek maja, ale czy nie jest przypadkiem tak, że już dziś…poznaliśmy ‘Dziadów sezonu’? Dobra – wiemy, że wczoraj Czerepachy Volley byli zdecydowanym faworytem. Wiemy, że gdyby Flota była w 15 chłopa, a nie 6, to i tak skończyłoby się zapewne na komplecie punktów ‘Żółwi’, ale…chodzi nam chyba o coś innego. Atmosfera? Dramat. Gdzie ta Flota z tamtych lat? Gdzie doping? Gdzie kibicie? Gdzie projekt, którym żyli ludzie? Dziś utożsamianie się z drugoligową Flotą brzmi jak PRZYPAŁ. To jak mieszkanie z rodzicami mając 40 lat na karku. Wiadomo – lepiej zachować to dla siebie, a nie chwalić się na pierwszej randce z dziewczyną. To jest szanowni Państwo dokładnie ta sama aura. Miejsce Flociarzy jest aktualnie jak najbardziej adekwatne. To team, który spełnił założenia przedsezonowe. Miał być co najmniej baraż i drużyna to dowiozła. Ktoś tu jednak nie do końca skumał o co chodziło. A Czerepachy? Pozytywy – trzy bardzo ważne punkty. Dziś już chyba nikt nie wierzy, że Czerepachy mogłyby się potknąć na samym finiszu. Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy nie wspomnieli o mankamentach. Tych w środowy wieczór nie brakowało, a zespół w zielonych barwach może się cieszyć, że trafił na jednych z większych leszczy w drugiej lidze. W innym przypadku mogłoby się skończyć tak jak w meczu z Inter Marine Masters.
Chilli Amigos – MysterElektroRockets
Chilli Amigos to taka dziwna drużyna, która jak złapie formę – trudno ją zatrzymać. Jeśli jednak wpadnie w dołek, to kompletnie nie mogą poradzić sobie z tym, by się wygrzebać. Jak możecie się domyślić – dziś ‘grany’ jest scenariusz numer dwa. Co ciekawe – ich rywalem był team, który również jest w obecnej kampanii bardzo mocno krytykowany. Początek spotkania potwierdził, że ma to swoje uzasadnienie. Ledwo się obejrzeliśmy, a gracze w biało-czerwonych strojach przegrywali już…5-0! Na całe szczęście dla teamu z Karczemek, wzięty czas przyniósł skutek. Na półmetku seta było bowiem po 9, co było z kolei wiatrem w żagle zespołu Pawła Urabaniaka. Dalsza część seta to wyraźna przewaga MER, zakończona ich zwycięstwem do 17. O ile w pierwszym secie Chilli Amigos prezentowali się całkiem nieźle, tak o drugiej i trzeciej części – chcieliby z pewnością jak najszybciej zapomnieć. Już od początku drużynie Pawła Kalety nie szło. Choć zespół w czerwonych strojach dokonywał co chwilę roszad w składzie, to nie przynosiło to dobrego efektu. W rezultacie dobrej gry w obronie oraz z kontry – zespół MER, objął prowadzenie 13-6 i po chwili cieszył się z wygranej seta do 11. Ostatnia odsłona to wyrównany początek (3-3), po którym ‘Papryczkom’ zabrakło tlenu. Po serii błędów oraz ataków rywali, Chilli przegrywali w finałowej partii już 14-7, a to odebrało im jakiekolwiek nadzieje. Swoje szanse gracze Pawła Kalety mieli wyłącznie w pierwszym secie.