Po wygranej za komplet punktów ze Złomowcem, Challeners zrobili ogromny krok w kierunku utrzymania w lidze. Przed meczem z ‘Koniczynkami’ stało się jasne, że aby przypieczętować sobie utrzymanie, team Wojciecha Lewińskiego potrzebuje jeszcze jednego punktu. Oczywiście może się okazać, że wystarczy 13 oczek, które Challengersi zgromadzili. O tym czy tak jednak będzie przekonamy się w najbliższych dniach. Zmierzamy jednak do tego, że w pojedynku beniaminków, team w niebiesko-różowych barwach mógł wywalczyć święty spokój. Cóż – nie wywalczyli. Wynik pierwszego seta zakłamuje nieco obraz gry, ponieważ nie oddaje do końca tego, co działo się na boisku nr 3. Od pierwszego gwizdka sędziego ‘Koniczynki’ przejęły inicjatywę i po dwóch punktach Sebastiana Markowskiego, objęli prowadzenie 13-7. W dalszej części było już 19-14. Pod koniec Challengersi zniwelowali nieco stratę, ale o odwrócenie losów rywalizacji nie mogło być mowy (21-18). Środkowa partia to zdecydowanie odsłona, w której Challengersi stanęli przed szansą na zapewnienie sobie utrzymania. Do końcówki seta było bowiem po 17. Kilka ostatnich piłek w tej partii to popis gry w obronie środkowego – Sebastiana Markowskiego, po których Challengersi popełnili błędy w przeprowadzeniu kontr i musieli ‘obejść się smakiem’. Ostatni set to już wyraźna przewaga ‘Konieczynek’, którzy czuli się bardzo dobrze na parkiecie. Choć na przestrzeni sezonu na to narzekaliśmy, to w drużynie widać było wreszcie dobrą ‘atmosferkę’, na której fali Fux wygrał do 15, a cały mecz 3-0.
Dzień: 2024-11-18
Old Boys – Eko-Hurt
Tak jak pisaliśmy w zapowiedziach przedmeczowych – wszystkie poniedziałkowe spotkania były o bardzo dużą stawkę. Nie inaczej było w przypadku konfrontacji drużyn, które w poprzedniej edycji rywalizowały w grupie mistrzowskiej. W poniedziałkowy wieczór walczyły o przedłużenie szans na utrzymanie. Już przed meczem było bowiem jasne, że drużyna, która przegra – zagra w przyszłej kampanii w drugiej klasie rozgrywkowej. W naszym odczuciu nieznacznym faworytem starcia byli gracze Old Boys. Nic bardziej mylnego. Już na początku spotkania Eko-Hurt wskoczył na wysoki poziom i po asie serwisowym Szymona Rachwalskiego, objęli prowadzenie 10-6. Kiedy ten sam gracz zdobył kolejny punkt z ataku, Eko-Hurt wysunął się na prowadzenie 17-11 i stało się jasne, że będą oni o krok bliżej do utrzymania niż ich poniedziałkowy rywal. Środkowa odsłona to wyrównana walka do stanu po 9. Z czasem zaczęła zarysowywać się przewaga drużyny Konrada Gawrewicza, która po ataku Pawła Dawczaka, objęła prowadzenie 15-12. Choć po skutecznych atakach Piotra Wołodźko, Old Boysi zdawali się wracać do życia (16-14), to końcowa faza seta należała do ‘Hurtowników’, którzy wygrali seta do 17 i mogli cieszyć się uniknięciem bezpośredniego spadku. Trzeci set nie miał już znaczenia dla układu tabeli i to było czuć. Precyzując – było to już bardziej sparingowe granie, które zakończyły się wygraną Eko-Hurtu do 17. Wygrana z Old Boys to jednak dopiero połowa drogi do utrzymania. W przyszłym tygodniu ‘Hurtownicy’ zmierzą się w meczu o pierwszą ligę z drużyną z drugiej ligi.
Bossman Team – CTO Volley
Co to była za historia. Co to za mecz. Co to za rozstrzygnięcie, które finalnie nikogo poza Speednetem nie cieszy? Po spotkaniu Speednetu z BEemką stało się jasne, że aby przedłużyć szansę na tytuł mistrzowski, Bossman musi wygrać z CTO Volley. Patrząc na problemy kadrowe ‘Pomarańczowych’ oraz ogólny obraz drużyn z obecnego sezonu, zadanie to wydawało się jak najbardziej możliwe do realizacji. Jeśli chodzi o tę pierwszą część to kilka godzin przed meczem stało się jasne, że CTO Volley będzie musiało poradzić sobie bez swoich…dwóch rozgrywających oraz…dwóch libero. Czterech zawodników, którzy z różnych względów nie mogli dotrzeć do Ergo Areny zwiastowały kłopociki CTO. Na rozgrzewce przedmeczowej stało się jasne, że ‘na kierownicy’ zobaczymy Adriana Białeckiego i wow – co to był za występ. Wspomniany gracz co prawda występował w przeszłości na tej pozycji, ale było to już dobrych kilka lat temu, czego jak możecie się domyślać – nie było można w zasadzie poznać. Choć spotkanie rozpoczęło się lepiej dla zespołu Jakuba Kłobuckiego (10-7), to im dłużej trwała partia wydawało się jakby Bossman wypił kilka puszeczek ze Szczecina. Pisząc całkiem serio – w drugiej części seta prezentowali się już znacznie gorzej i raz, że dali rywalowi wyrównać po 11, a dwa – dali się ‘Pomarańczowym’ opędzlować do 17. Wówczas stało się jasne, że aby podtrzymać szansę na złoto – muszą wygrać pięć kolejnych setów w lidze. Cóż – marzenia ściętej głowy. W prawdziwym potrzasku gracze Bossmana zdawali się być, kiedy Jakub Jetke wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie 17-15. Mimo niekorzystnego wyniku na chwilę przed zakończeniem seta, Bossman zdołał odwrócić losy rywalizacji i po walce na przewagi, wygrał do 21. Kiedy wydawało się, że pójdą oni za ciosem i wygrają decydującą partię, zaprezentowali się równie słabo jak w przegranym secie z Old Boys. Finalnie partia ta zakończyła się wynikiem do 11. Cały mecz wygrała ekipa CTO, co i tak eliminuje ich z walki o brązowe medale. Jeśli chodzi o Bossmana to muszą uważać. Ok – na złoto szans już nie ma, ale jeśli środowy wieczór nie potoczy się po ich myśli, to mogą spaść nawet na trzecią lokatę.
BEemka Volley – Speednet
Po porażce z AiP stało się jasne, że podium rozgrywek nie jest pisane drużynie BEemka Volley. W naszym odczuciu przełożyło się to na mecz ze Speednetem, w którym szansę na grę dostali gracze, którzy w obecnym sezonie grali nieco mniej. Z drugiej strony uznaliśmy, że to właśnie może być motor napędowy BEemki, bo jak wiadomo – gra na luzie i świeżości przynosi niekiedy najlepsze rezultaty. Cóż – nie tym razem. Speednet wrzucił swoich rywali na wysokie obroty od pierwszego gwizdka sędziego i błyskawicznie objął prowadzenie 10-5. Z czasem dysproporcja pomiędzy drużynami wcale nie zmalała i po chwili Speednet cieszył się z pierwszego punktu, który w oczywisty sposób przybliżał ich do wygranej w lidze. ‘Schody’ zaczęły się w drugim secie. Choć na półmetku drugiej partii Speednet objął kilkupunktowe prowadzenie (14-10), to w dalszej części nieustępliwa BEemka zdołała doprowadzić do wyrównania po 19. Końcówka seta to walka punkt za punkt, która zakończyła się dwoma czapami rewelacyjnie dysponowanego Grzegorza Gnatka (25-23). Ten sam zawodnik jak skończył, tak samo zaczął kolejną odsłonę. Po trzech punktach środkowego, Speednet rozpoczął trzeciego seta od prowadzenia 5-1. Choć po chwili BEemka zdołała doprowadzić do wyrównania po 6, to wobec kolejnej fali Speednetu, byli już bezradni i po kilkunastu minutach, gracze Łukasza Żurawskiego mogli cieszyć się z bardzo ważnego kompletu punktów. Na świętowanie musieli jednak trochę poczekać, bowiem swoje spotkanie na boisku nr 1 zaczynał wicelider rozgrywek – Bossman Team. Po porażce zespołu Jakuba Kłobuckiego z CTO Volley stało się jasne, że po raz pierwszy w historii Speednet sięgnął po złoto. Choć w obecnym sezonie zdarzyły się im wpadki, to w naszym odczuciu na nie absolutnie zasłużyli. Po raz kolejny potwierdza się to, że team, który wygrywa rundę zasadniczą po chwili zdobywa tytuł mistrzowski. Brawo!
22 BLT Malbork – Tufi Team
Po wygranej z Flotą TGD Team stało się jasne, że 22 BLT Malbork w przypadku wygranej z ‘Tuffikami’, zapewni sobie tytuł mistrzowski. Zadanie, które przed nimi stało nie było bynajmniej zbyt proste, bo rywalizowali z drużyną, która wciąż ma bardzo dużą szansę na awans do elity. Patrząc na poziom spotkania nie można było być rozczarowanym. Precyzując – długimi fragmentami mecz wyglądał jak starcie z pierwszej ligi. Przez większość pierwszego seta to team Mateusza Woźniaka prowadził grę. Na przestrzeni seta prowadzili 7-5; 14-12, czy wreszcie 17-15. W końcowej fazie seta po atakach duetu Skotarek – Janczewski, gracze z Malborka wyszarpali rywalom wygraną z rąk i byli już o włos od końcowego tryumfu w lidze (21-19). Środkowa partia wydłużyła proces koronacji. Choć po skutecznym ataku Szymona Szymkowiaka, gracze w niebieskich strojach prowadzili już 12-8, to w środkowej fazie seta poszli oni na ‘drzemkę’. Po dobrej postawie Piotra Watusa w polu serwisowym było już 13-13 i w dalszej części Tufi Team kontynuowało dobrą grę, po której wygrali do 16, doprowadzając do wyrównania w setach. Trzecia odsłona rozpoczęła się lepiej dla Tufi Team, którzy po ataku Mateusza Osieckiego, prowadzili 9-6. Po chwili było już 11-11 i kiedy gracze z Malborka ‘poczuli krew’, to już nie odpuścili. Końcówka seta to dwa bardzo ważne punkty Dominika Dzieciucha, po których 22 Baza Lotnictwa Taktycznego Malbork mogła cieszyć się z wygrania drugiej ligi i awansu do elity. Gratulacje!
Challengers – Złomowiec Gdańsk
Ech. Oczy Wam się otworzą, kiedy Redakcji się zamkną. O tym, że Złomowiec uwielbia przegrywać spotkania, gdy jest faworytem informowaliśmy zanim stało się to modne. Nie wybrzmiał jeszcze ostatni gwizdek sędziego, a na skrzynkę Redakcji posypało się kilka wiadomości, dotyczące tego, co wyczynia się na boisku numer 3. Nie wiemy dokładnie czy Złomowiec zdaje sobie z tego sprawę, ale w ostatnim czasie narobili sobie sporo wrogów. Mowa tu przede wszystkim o zespołach, które walczą o utrzymanie i liczyły na zaangażowanie ‘Miedziowych’ czy to w meczu z Flotą TGD Team, czy ze Złomowcem Gdańsk. Zaangażowanie było, ale na poziomie gierki CC/B z Conradinium. Ot, klepanie bez przywiązywania uwagi do wyniku. Oczywiście taka postawa rywali była wymarzonym scenariuszem dla Challengersów. Z drugiej strony ci znaleźli się trochę w nieciekawym położeniu, bo mimo że zagrali o wiele lepsze spotkanie niż miało to miejsce ostatnio, ich wynik będzie nieco deprecjonowany. A sam mecz? Zaczął się idealnie dla Challengersów (13-8). Po dobrej zagrywce Witolda Klimasa, ‘Złomki’ odrobili stratę (14-14), ale po kilku atakach Fryderyka Górskiego to beniaminek drugiej ligi cieszył się z pierwszego punktu (21-17). Druga odsłona to jeszcze lepsza gra drużyny w niebiesko-różowych strojach, którzy wykorzystali problemy w przyjęciu rywali i objęli pięciopunktowe prowadzenie (12-7). W dalszej części Złomowiec nie powtórzył come-backu z pierwszej odsłony i po kilku chwilach Challengersi prowadzili 18-10, a następnie cieszyli się z trzeciej wygranej w sezonie (21-12). W trzecim secie team Wojciecha Lewińskiego poszedł za ciosem i po kilku chwilach prowadzili 9-4. Z czasem gra obu drużyn się wyrównała (14-14), ale ostatnie słowo należało do zespołu walczącego o utrzymanie, który zgarnął szalenie ważny komplet oczek (21-18).
Chilli Amigos – Aqua Volley
Fakty są takie, że Chilli Amigos śrubuje aktualnie liczbę wygranych spotkań z rzędu i pod tym kątem są niemal najlepsi spośród 48 drużynowej stawki. W poniedziałkowy wieczór zrobili to ponownie i wygrali za komplet punktów z Aqua Volley robiąc gigantyczny krok w kierunku…no właśnie? W jakim kierunku? To, że zakończy się podium rozgrywek, jest już niemal pewne. Aktualnie zastanawiamy się czy możliwy jest bezpośredni awans do trzeciej ligi i to pomimo faktu, że ‘Amigos’ w ostatnim meczu zmierzą się z niepokonanym Krakenem. A Aqua? Cóż – nie wiemy nawet co napisać. Gracze Mateusza Drężka mogą się tłumaczyć problemami kadrowymi w ostatnich meczach, ale na Boga – któż ich nie ma? Nie da się rozegrać całego sezonu tymi samymi ludźmi. Przyczyn porażek i fatalnej dyspozycji drużyny w ostatnich tygodniach upatrujemy gdzie indziej. Ich pewność siebie jest aktualnie tak duża jak największego szkolnego przegrywa na dyskotece szkolnej. Było to widać choćby w pierwszym secie, który o dziwo rozpoczął się od prowadzenia drużyny Mateusza Drężka (12-8). Kiedy dwoma skutecznymi atakami popisał się Krzysztof Gasperowicz, w ‘psychice Aqua Volley pojawił się strach’. Kiedy Chilli Amigos skumali, że u rywali nastąpił ‘incydent kałowy’, ruszyli do ataku. Już po chwili prowadzili 17-14 i po kilku kolejnych akcjach cieszyli się z wygranej seta do 16. W drugiej partii gracze w krwistoczerwonych strojach zafundowali nam…oglądanie rzezi! Już na półmetku seta, dobrze grający gracze Chilli prowadzili 13-6 i wówczas stało się jasne, że to oni wygrają spotkanie. Jak zaplanowali, tak zrobili (21-11). Kiedy zobaczyli, że Aqua to żadna silna drużyna, a zwykłe ‘leszcze’ – cisnęli dalej. No dobra – ci w trzecim secie chociaż pozorowali, że im zależy. Sił wystarczyło im jednak tylko do połowy seta (11-9). Po chwili ‘Amigos’ prowadzili już 18-14 i po kolejnych akcjach cieszyli się z kompletu punktów. Wow – mega robota!
BEemka Volley – AiP
Spotkanie pomiędzy drużynami było anonsowane jako mecz o brązowe medale pierwszej ligi. W lepszym położeniu znajdywali się gracze AiP, którzy przed rozpoczęciem spotkania mieli dwa punkty przewagi nad swoim rywalem. W naszych oczach byli również faworytem meczu. Ledwie tydzień temu pokonali przecież świeżo upieczonego Mistrza SL3 – Speednet. Uznaliśmy jednak, że jeśli BEemka wskoczy na swój wysoki poziom (z czym często ma problem) to wygrana w meczu pozostaje kwestią otwartą. Już na początku spotkania AiP narzuciło rywalom swoje warunki gry i po bloku Mariusza Seroki, objęli wysokie prowadzenie 8-2. W obecnym sezonie pamiętamy takie otwarcia w wykonaniu BEemki. Pamiętamy również szalone pościgi tak jak w meczu z Bossmanem. W poniedziałkowy wieczór było jednak inaczej i team Daniela Podgórskiego wobec świetnie dysponowanego rywala był bezradny. Po chwili mieliśmy bowiem 18-10 i pewną wygraną AiP do 13. BEemka przebudziła się w drugim secie, na co wpływ miała zdecydowana poprawa ich gry. Trzeba uczciwie przyznać, że dopływu tlenu dostarczyli im również gracze AiP, którzy w drugim secie popełniali zdecydowanie więcej błędów niż w premierowej partii. Choć do pewnego momentu oglądaliśmy wyrównaną grę (16-16), to końcowa faza seta należała do teamu Daniela Podgórskiego, który zdobył pięć punktów z rzędu i doprowadził do wyrównania stanu rywalizacji (21-16). Ostatni set rozpoczął się od kilku popsutych zagrywek BEemki, po których AiP objęli prowadzenie 8-5. Dalsza część seta to świetna gra teamu Adriana Ossowskiego, który po dwóch punktach Radosława Kleina objął prowadzenie 12-5 i nie miał problemów z tym by wygrać do 13. Jak się po chwili okazało, dwa punkty w rywalizacji z AiP były na wagę medalu w SL3. Co więcej – jeśli w środowy wieczór wszystko poukłada się po ich myśli, to mają szansę na srebro!
22 BLT Malbork – Flota TGD Team
Pozostałe drużyny walczące o awans do pierwszej ligi powinny brać przykład z 22 BLT Malbork. W meczach, w których gra drużyna walcząca o awans z tymi, którzy walczą o utrzymanie powinno to wyglądać właśnie w taki sposób. Absolutna dominacja, podział punktów, niezagrożony żaden z setów. Inne faworyzowane ekipy? Dziadowanie, przegrane mecze, a w najlepszym przypadku sety. Dajcie spokój. Wiadomo nie od dziś, że mistrzowskie tytuły wygrywa się właśnie z takimi rywalami, co zespół z Malborka udowodnił w poniedziałkowy wieczór. Sił Flocie TGD wystarczyło do połowy pierwszego seta (9-9). Po kilku atakach Mikołaja Skotarka, gracze w niebieskich strojach prowadzili już 14-9 i po chwili cieszyli się z pierwszego punktu w meczu (21-16). Środkowa odsłona wyglądała dość podobnie. Do stanu 8-8 nic nie wskazywało na to jak będzie wyglądała druga część seta. Owszem, można się było spodziewać tego, że to team Szymona Szymkowiaka wygra, ale nie aż w tak brutalny sposób. Zaczęło się kapitalną zagrywką Karola Janczewskiego, po którym BLT objęło prowadzenie 12-9. W dalszej części seta gracze Karoliny Kirszensztein mieli problem z tym by zrobić przejście i w niekorzystnym dla siebie ustawieniu stracili kilka punktów z rzędu. Ostatecznie druga partia zakończyła się wygraną faworyta do 11. W trzecim secie rywalizacji było tylko nieznacznie lepiej dla Floty. Finalnie, zespół TGD ugrał w tej partii 13 oczek, ale prawdę mówiąc – ani na chwilę nie nawiązał walki z rywalem, który przyszły sezon spędzi w pierwszej lidze. Skoro przy tym jesteśmy, w której lidze zagra Flota? O tym przekonamy się w najbliższych godzinach!