Dzień: 2024-11-14

Tufi Team – Hydra Volleyball Team

Choć w ostatnim czasie obie drużyny zawiodły, to nie zmieniało to postaci rzeczy, że był to mecz, który może decydować o medalach, a nawet tytule mistrzowskim. Faworytem spotkania była drużyna Mateusza Woźniaka – Tufi Team, która przy wygranej za komplet punktów mogła zrównać się w tabeli z liderem oraz wiceliderem rozgrywek. Cóż – plan na czwartkowy wieczór okazał się nieskuteczny już po pierwszym secie. Należy oddać Hydrze to, że była to ta bardzo dobra wersja Hydry, która jest w stanie punktować z każdym. Po wyrównanej pierwszej części seta (12-12), gracze Hydry Volleyball Team zrobili ‘przełamanie’ i po punktach duetu Kudyba&Ziółkowski wyszli na dwupunktowe prowadzenie (14-12). Bardzo ważnym momentem, kto wie czy nie kluczowym był skuteczny blok Mariusza Szczepańskiego na Piotrze Watusie, po którym ‘Bestia’ objęła prowadzenie 18-15 i po chwili cieszyła się z pierwszego punktu w meczu. Jeśli w pierwszym secie obejrzeliśmy Hydrę wersję 2.0, to w drugiej odsłonie była to jakaś wersja Beta. Wiecie – do testów. Wersja, w której więcej jest błędów niż sensownej treści. Znacie nas już trochę i wiecie, że nieco koloryzujemy, ale prawda jest taka, że poziom, na który wskoczyła ekipa Tufi był dla ich rywali nieosiągalny. Nie dość, że w ataku prezentowali się naprawdę kozacko, to i w obronie trudno było się o cokolwiek przyczepić. Jeśli chodzi o obóz rywali, było zupełnie na odwrót. Tam kiepsko, tu średnio, jeszcze, gdzie indziej niemrawo. Prawdę mówiąc nie sądziliśmy, że Hydra zdoła ugrać w tej partii 13 oczek, co w ostatecznym rozrachunku powinni uznać za nienajgorszy wynik. Z drugiej strony czuliśmy, że trzeci set będzie czymś pomiędzy tym, co oglądaliśmy w pierwszej i drugiej odsłonie i tak faktycznie było. Finałowa partia rozpoczęła się lepiej dla ‘Bestii’, która po bloku Wojciecha Łuczkowa wyszła na prowadzenie 8-5. Warto podkreślić, że czwartkowe spotkanie było bodajże najlepszym meczem Mariusza Szczepańskiego w SL3. Mimo świetnej formy atakującego Hydry, Tufi doprowadziło po chwili do wyrównania po 15. Jakby tego było mało, w końcówce zachowali więcej ‘zimnej krwi’ wygrywając finalnie do 19, a cały mecz 2-1.

Dream Volley – AXIS

Czasami w Inter Marine SL3 bywają takie mecze, po których żadna ze stron nie jest zadowolona z wyniku. Dream Volley z oczywistego powodu, natomiast AXIS dlatego, ponieważ nie zdołali zgarnąć kompletu oczek i aktualnie czują ogromny niedosyt. Choć to, co teraz przeczytacie nie spodoba się graczom obu drużyn, to nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy o tym nie napomknęli. Patrząc na długie fragmenty spotkania z boku….trudno było nie dojść do konkluzji, że oba zespoły zajmują adekwatne miejsca w ligowej tabeli. Precyzując – gra po obu stronach siatki nie była raczej z drugoligowego topu. Początek spotkania to mnóstwo chaosu, do której cegiełkę (albo wielką płytę) dołożył arbiter spotkania. Ledwie zaczął się bowiem mecz, a już mieliśmy kilka kontrowersyjnych decyzji. Ok – zostawmy to. Początek spotkania to prowadzenie AXIS (7-4). ‘Marzycielom’ udało się doprowadzić do wyrównania przy stanie 10-10 i wyrównaną grę mieliśmy do momentu, w którym na tablicy wyników mieliśmy remis po 16. W końcowej fazie seta team Fabiana Polita popełnił kilka błędów i po dwóch atakach Michała Hawrylika, Dream Volley wygrał pierwszego seta do 19. Co ciekawe, w ostatniej akcji seta piłka leciała na out, a mimo to – jeden z przyjmujących AXIS próbował odebrać piłkę i zamiast 20-20, mieliśmy 21-19. Fiasko z premierowej odsłony wyzwoliło w graczach AXIS sportową złość. Już na początku środkowej partii ‘Czerwoni’ narzucili rywalom własne zasady gry i po ataku Tomasza Sadowskiego objęli prowadzenie 13-7. Choć w dalszej części seta Dream próbował odrabiać straty, to efekt był taki jak po założeniu czystych skarpetek na cuchnące stopy. W skrócie – nic to nie dało. W trzecim secie obrona ‘Marzycieli’ przed spadkiem do trzeciej ligi wyglądała mniej więcej tak jak na poniższym obrazku

Eko-Hurt – Merkury

W zapowiedziach przedmeczowych przedstawiliśmy cztery warianty sytuacji Eko-Hurtu. W czwartkowy wieczór zrealizował się wariant numer 3, który cytujemy poniżej: ‘Eko-Hurt przegrywa z Merkurym 1-2. Wówczas muszą wygrać z Old Boys by być przed nimi w tabeli’ Choć w czwartkowym spotkaniu było bardzo blisko tego, by Eko-Hurt wygrał również pierwszego seta, a co za tym idzie cały mecz to cytując klasyka (Pudziana) – ‘to i tak by nic nie dało’. Czemu? Ano dlatego, że ‘Hurtownicy’ mają zdecydowanie gorszy bilans małych punktów niż Old Boys. To oznacza z kolei, że aby nie spaść bezpośrednio do drugiej ligi, Eko-Hurt musiałoby wygrać niezależnie, czy w czwartek zrealizował by się scenariusz 2 czy 3. Dobra – wiemy, że to nieco zawiłe więc nie komplikujmy bardziej i napiszmy kilka słów o meczu. W pierwszym secie rywalizacji Eko-Hurt był o włos od wygranej seta, co z pewnością podbiłoby ich morale przed najważniejszym meczem sezonu. Zamiast tego – ‘Hurtownicy’ zostali po raz kolejny ligowymi fajtłapami. Choć przewaga teamu Konrada Gawrewicza nie była tak wysoka jak z Old Boys, to i tak wygrywając 18-14 dali sobie wydrzeć zwycięstwo z rąk (23-21). To, co nie udało się w premierowej odsłonie, Eko-Hurt zrobił w środkowej partii. Mimo że po ataku powracającego do składu po kontuzji Marcina Sledza było 9-5 dla Merkurego, to Eko-Hurt się nieco zrehabilitował za wpadkę z pierwszego seta i tym razem to oni odrobili straty, a następnie wygrali do 17. Finałowa partia to już wyraźna przewaga pięciokrotnych Mistrzów SL3, którzy dopiero pod koniec zwolnili, a mimo to wygrali do 18.

Hapag-Lloyd – BVT Gdańsk

Przed meczem zaprosiliśmy do wywiadu przedmeczowego przedstawiciela ‘Logistyków’ – Bartłomieja Piechockiego. Choć w Inter Marine SL3 panuje pewna psychoza związana z ‘klątwą wywiadu’, jako przedstawiciel drużyny, która na ogół przegrywa swoje mecze, nie miał zbyt dużo do stracenia. We wspomnianym wywiadzie gracz wspominał, że do końca ligowych zmagań chcieliby do swojego dorobku dorzucić jakieś punkty. W pierwszym secie rywalizacji nie mogło być o tym mowy, bowiem to ‘Bobry’ narzucili rywalom swoje warunki gry i bez większego problemu wygrali partię do 11. Nieco więcej zaczęło się dziać w środkowej odsłonie, w której przy dobrej serii na zagrywce Sebastiana Lipskiego, Hapag-Lloyd rozpoczął partię od prowadzenia…7-1! Po chwili gracze BVY rzucili się do odrabiania strat i po kilku udanych akcjach Sergiusza Kota, przewaga ‘Logistyków’ stopniała do jednego oczka (9-8). Po kilku kolejnych wymianach gracze w biało-czarnych strojach wysunęli się na prowadzenie, którego nie wypuścili już do końca. Z pewnością team Joanny Kożuch mógł czuć po wspomnianym secie spory niedosyt. W trzeciej odsłonie gracze w pomarańczowych barwach nie zdołali już toczyć równorzędnej walki z faworyzowanym rywalem. Dodatkowo – co w przypadku tej drużyny jest pewnym novum, zdecydowanie więcej uwagi poświęcali oni decyzjom sędziowskim, które umówmy się – bywały kontrowersyjne. Tak czy siak, BVT doprowadził po chwili do szczęśliwego finału inkasując komplet trzech oczek.

Kraken – Wolves Volley

W zapowiedziach przedmeczowych wyliczyliśmy, że do awansu do drugiej ligi Kraken potrzebuje ośmiu oczek. Czwartkowe spotkanie miało być dla nich również tym teoretycznie najłatwiejszym i prawdę mówiąc – nie zadrżała nam ręka wystawiając typ Redakcji: 3-0. Choć już na tym etapie podsumowania ‘zdradzimy’, że ‘Bestii’ udało się zrealizować cel, to jednak trzeba przyznać, że była to prawdziwa droga przez mękę, o czym za chwilę. Początek spotkania rozpoczął się nieciekawie dla Wolves Volley, którzy na półmetku seta tracili do rywala cztery punkty (12-8), a jakby tego było mało – z powodu kontuzji stawu skokowego, boisko opuścić musiał Wojciech Nowak. Choć karta ewidentnie nie sprzyjała drużynie Karola Ciechanowicza, ci dość niespodziewanie doprowadzili do wyrównania po 13! W dalszej części seta ‘Wataha’ popełniła jednak kilka błędów i po atakach Volodymyra Krolenko oraz Jakuba Wałdocha, Kraken cieszył się z pierwszego punktu w meczu (21-16). Środkowa odsłona to świetne widowisko, którego losy rozstrzygnęły się dopiero w grze na przewagi. Zanim do tego jednak doszło, po dwóch atakach nominalnego libero – Łukasza Fąka, Wolves Volley objęli prowadzenie 17-15 i wydawało się, że po chwili doprowadzą do wyrównania w setach. W dalszej części Kraken doprowadził jednak do wyrównania po 19 i wspomniana gra na przewagi, w której widzieliśmy sporo kiwek po obu stronach siatki, dała finalnie wygraną Krakenowi do 23. Ostatni set to kolejna, chyba nawet większa szansa ‘Wilków’ na jeden punkt. Po skutecznym bloku Mikołaja Moszczenko, Wolves Volley prowadzili w tej partii 17-13. Mimo to w końcówce popełnili sporo błędów i po dwóch atakach Dmytro Hurtovyia, wygrali do 19, a cały mecz 3-0. Uff, nie było im łatwo.

BEemka Volley – CTO Volley

Spotkanie pomiędzy BEemką a CTO Volley było bardzo ważne w kontekście walki o podium rozgrywek. W dużo gorszym położeniu znajdywali się przed meczem ‘Pomarańczowi’, którzy jeśli by przegrali to mogliby już zapomnieć o ‘pudle’. Mecz rozpoczął się dość ospale i przypominał raczej gierkę treningową niż mecz o przedłużenie szansy na medale. Tak czy siak, lepiej spotkanie rozpoczęli gracze w pomarańczowych strojach, którzy po kilku punktach Łukasza Negowskiego oraz Mateusza Behrendta, objęli pięciopunktowe prowadzenie 13-8. Jeśli myślicie, że wystarczyło to do wygrania seta, wyprowadzamy z błędu. Po chwili drobnego urazu nabawił się rozgrywający CTO, a w drużynie zaczęły piętrzyć problemy. Po kilku atakach przyjmujących – Przemka Wawera oraz Macieja Wysockiego, BEemka doprowadziła do wyrównania po 17 i po wyrównanej i wreszcie emocjonującej końcówce, wygrała seta do 21. Środkowa odsłona to partia, którą zapamiętamy z bardzo dużej liczby pomyłek w wykonaniu CTO Volley. Mimo to BEemka nie potrafiła skończyć seta wygraną. Choć końcówka to znana w SL3 taktyka – ‘wszystko na Wawera’, po której prowadzili oni 19-17 to ostatnie słowo w secie należało do CTO, którzy po dobrej zagrywce 'Kowala’ wygrali do 19. Ostatni set rywalizacji przez większość czasu układał się w wymarzony sposób dla BEemki. Pod koniec prowadzili bowiem 18-15 i nic nie wskazywało na to, że dojdzie do zwrotu akcji. Ostatnie akcje meczu to jednak błędy BEemki, które w połączeniu z kilkoma atakami Jakuba Nowaka zakończyło się zwycięstwem 'Pomarańczowych’ do 19.