Dzień: 2024-10-30

Oliwa Team – Osada Truso

Kiedy spojrzymy na ligową tabelę, to nie możemy wyjść z podziwu. Jak TAK grająca Oliwa może plasować się dopiero na dziewiątym miejscu w lidze? Niewiarygodne. Tak czy siak – ukłon dla Pani Agnieszki, która stawiała na to, że ‘Oliwiacy’ pokuszą się o zwycięstwo. W pierwszym secie rywalizacji gracze Adama Wyrzykowskiego ewidentnie zaskoczyli swoich rywali twardymi warunkami. Po wyrównanym początku gracze Oliwy wysunęli się na prowadzenie 14-12, na które swoją drużynę wyprowadził obchodzący urodziny Kamil Krasiński. Po tym jak wspomniany gracz dorzucił po chwili asa – przewaga drużyny z ‘serca Gdańska’ wynosiła już cztery punkty (17-13) i z tej niekorzystnej sytuacji – faworyzowane Truso się już nie wygrzebało (21-17). Środkowa odsłona to kontynuacja świetnej gry najmłodszej drużyny w trzeciej lidze. Po skutecznym bloku Aleksandra Juszczyka, Oliwa objęła trzypunktowe prowadzenie, które po kilku udanych akcjach Pawła Landowskiego powiększyli do pięciu oczek (14-9). Choć w dalszej części po atakach dobrze dysponowanego Kamila Dobosza przewaga Oliwy zmalała do jednego oczka (16-15), to wobec kolejnej fali ataków ‘Oliwiaków’ rywale z Elbląga byli już bezradni. Na pięć punktów Oliwy w końcówce Osada Truso zdobyła zaledwie jeden i to na dodatek po błędzie jednego z rywali (21-16). Ostatni set rywalizacji to wreszcie dobra gra Osady Truso, która po bloku Kacpra Bielińskiego, objęła prowadzenie 14-9 i po chwili mogła cieszyć się z jednego punktu w meczu. Bez wątpienia jednak – plan na środowy wieczór był zupełnie inny.

BES Boys BLUM – Flota Active Team

Do spotkania z Flotą Active Team trzecia drużyna w ligowej tabeli podchodziła z wiedzą jak potoczyło się spotkanie Tufi Team – DNV VG. Po dotkliwej porażce lidera (0-3), przed graczami BES Boys BLUM otworzyła się szansa na to, by doskoczyć do lidera na jeden punkt i mieć o jedno spotkanie więcej w zanadrzu. Jak się jednak okazało – to był zbyt idealny plan by mógł się zrealizować. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się jednak dla BBB w wymarzony sposób. Po dwóch atakach z rzędu Michała Kanki, gracze w szarych trykotach wyszli na prowadzenie 14-9. Choć z czasem prowadzili 17-13, to w końcówce nie zdołali uniknąć nerwów. Po kilku udanych akcjach Flota zdołała bowiem doprowadzić do wyrównania po 18, ale w bardzo ważnym momencie gracze Floty popełnili błąd w komunikacji i po chwili z pierwszego punktu cieszyła się ekipa BBB. Środkowa odsłona od samego początku układała się lepiej dla Floty, która w drugiej części seta objęła czteropunktowe prowadzenie (15-11). Choć po chwili gracze Daniela Bąby zniwelowali stratę do jednego oczka (16-15), to końcowa faza seta należała już do graczy Karoliny Kirszensztein, którzy wygrali tę partię do 19. Ostatni set to nieco inna historia. Chwilę po połowie seta wydawało się bowiem, że to gracze w szarych trykotach idą po wygraną. Po skutecznym ataku Dominika Jażdżewskiego prowadzili bowiem 14-11. Flota nie składała jednak broni i po chwili doprowadzili do wyrównania po 14, a następnie to właśnie oni mieli lepszy kluczowy fragment meczu. Ostatecznie po atakach najlepszego gracza spotkania – Wojciecha Kowalskiego, ex-pierwszoligowiec cieszył się z bardzo ważnej wygranej, która przedłuża ich szansę na podium rozgrywek!

Wolves Volley – ACTIVNI Gdańsk

Po bardzo ważnym komplecie oczek z Portem Gdańsk, Wolves Volley stanęli przed kolejną szansą na ligowe punkty. Tym razem ich rywalem była bowiem ekipa ACTIVNYCH Gdańsk i to ‘Wilki’ w naszych oczach byli faworytem spotkania. Potwierdziło się to już w pierwszym secie. Ten wyglądał niemal identycznie jak premierowa odsłona wcześniejszego meczu Wolves Volley z Portem Gdańsk. Do pewnego momentu obie drużyny toczyły wyrównany bój (10-10), by po chwili Wolves Volley wcisnęli magiczny guziczek z boostem. Od wspomnianego momentu do końca seta ACTIVNI zdobyli zaledwie dwa punkty przy aż jedenastu oczkach ‘Watahy’. Warto podkreślić tu bardzo dobrą grę w obronie i asekuracji ‘Watahy’, która na tym tle – masakrowała swoich środowych rywali (21-12). Drugi set rywalizacji to przebudzenie ACTIVNYCH, którzy do połowy seta prowadzili z rywalem wyrównaną grę (12-12). Dalsza część seta to błędy w ataku drużyny Artura Kurkowskiego, które dały Wolves Volley prowadzenie 18-14 i w konsekwencji dość bezpieczną sytuację do końca seta (21-18). Kiedy wydawało się, że team Karola Ciechanowicza zmierza po pełną pulę – w trzecim secie nie szło im już tak łatwo. Przez niemal całą partię to ACTIVNI prowadzili grę i po ataku Macieja Kota objęli prowadzenie 15-11. Choć po chwili Wolves doprowadzili do wyrównania po 15, to wobec ‘kolejnej fali’ ACTIVNYCH byli już bezradni. Ostatecznie Wolves Volley przegrali tę partię, ale dzięki świetnej postawie w środowy wieczór wskoczyli w ligowej tabeli na ósme miejsce! Brawo!

Wolves Volley – Port Gdańsk

Oj, nie był to najlepszy dzień Portu Gdańsk w historii rozgrywek Inter Marine SL3. Najpierw team ‘z doków’ przegrał spotkanie z BL Volley w stosunku 0-3, by po chwili taki sam wynik osiągnąć w konfrontacji z Wolves Volley. Ta druga porażka – z ‘Wilkami’ jest tym bardziej dotkliwa, że po środowej serii gier ‘Portowcy’ spadli w ligowej tabeli na jedenaste miejsce i są między innymi za ‘Watahą’. To w ogóle ciekawe jak szybko może zmienić się perspektywa. Jeszcze przed środową serią gier pisaliśmy o tym, że Port raczej nie musi się niczego obawiać w kontekście utrzymania. Nie zakładaliśmy jednak, że środowy wieczór będzie wyglądał jak wyglądał. Choć do połowy pierwszego seta, ‘Portowcy’ trzymali fason (13-13), tak w drugiej części seta ich gra się całkowicie posypała. Po punktach Michała Łubińskiego, Krzysztofa Mrożka oraz Piotra Grądeckiego, Wolves Volley wyszli na czteropunktowe prowadzenie (19-15) i po chwili cieszyli się z pierwszego punktu w meczu (21-17). W środkowej odsłonie graczom Arkadiusza Sojko wystarczyło siły tylko do stanu 8-8. Im dłużej trwała ta partia, tym większą przewagę uzyskiwali gracze Wolves Volley. Po asach serwisowych Michała Łubińskiego oraz Mikołaja Moszczenko ‘Wilki’ prowadziły już 15-10 i ewidentnie nie zamierzali na tym poprzestawać. Po chwili prowadzili jeszcze wyżej i finalnie skończyli seta z dziewięciopunktową przewagą (21-12). Choć Wolves Volley kontrolowali przebieg gry, to podskórnie czuliśmy jednak, że Port będzie miał swoją szansę w meczu. Chwilę po półmetku seta skutecznym blokiem popisał się Tomasz Bobcow, po którym Port wysunął się na prowadzenie 15-13. Po chwili wszystko wróciło jednak do normy i po skutecznych atakach Tomasza Głębockiego w końcówce, Wolves Volley cieszyli się z bardzo ważnego kompletu oczek.

Bayer Gdańsk – Osada Truso

Po wtorkowej wygranej z MiszMaszem, gracze Bayer Gdańsk mogli mieć nadzieje na to, że w konfrontacji z Osadą Truso uda im się powalczyć o korzystny wynik. Jak udowodniła później Oliwa – nie było to niemożliwe. Bayer a Oliwa to aktualnie jednak zupełnie inny kaliber. Po porażce w słabym stylu, a także wynikach na innych boiskach – ‘Aptekarze’ wracają do punktu wyjścia. Pisząc precyzyjniej – wciąż zdają się być poważnym kandydatem do spadku. Pokazał to choćby pierwszy set, w którym zespół Damiana Harica był tylko tłem dla swoich rywali. Zanim zorientowaliśmy się, że drużyny rozpoczęły mecz, ‘Osadnicy’ prowadzili po bloku Kacpra Bielińskiego 10-3. Druga część seta była już w wykonaniu ‘Aptekarzy’ nieco lepsza. Na jedenaście punktów rywali, sami zdobyli osiem. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że niesmak pozostał (21-11). Środkowa odsłona to dość niespodziewany zwrot akcji. Po dobrym fragmencie i skutecznym ataku Huberta Śliwowskiego, Bayer objął prowadzenie 10-7! Niestety dla nich – było to wszystko, na co było ich stać. Kiedy już się ‘wyprztykali’, do głosu doszła ekipa Truso, która po atakach swojego kapitana oraz będącego w świetnej dyspozycji – Kamila Dobosza, objęli prowadzenie 17-15. W końcówce seta Bayer nie był już w stanie zagrozić rywalom i w jednym ustawieniu stracili cztery kolejne punkty (21-15). Ostatni set był przyjemnym widowiskiem, ale tylko do stanu po 7. W dalszej części seta Bayer nie był w stanie dotrzymać tempa swoim rywalom i finalnie przegrali tę partię do 14, a cały mecz 0-3.

DNV VG – Tufi Team

Spotkanie pomiędzy DNV VG a Tufi Team było anonsowane jako absolutny hit drugoligowych zmagań. Naprzeciw siebie stanęli lider – Tufi z drużyną DNV VG, która od dłuższego czasu prezentuje się bardzo dobrze. Mimo braku jednego z liderów Tufi Team – Mateusza Osieckiego to właśnie ich wskazaliśmy jako faworyta środowej konfrontacji. Aj, cóż to był za błąd. Prawdę mówiąc – Tufi nie było nawet bliskie tego by wygrać. W środowej rywalizacji DNV VG kontrolowało przebieg gry i czasami mieliśmy wrażenie jakbyśmy wsiedli do wehikułu czasu i przenieśli się kilka lat wstecz, kiedy ‘żółto-czarni’ regularnie ‘odprawiali rywali z kwitkiem’. Początek spotkania to wyrównana gra obu drużyn, która zaprowadziła nas do stanu po 10. Po kilku atakach grającego bardzo dobre zawody Daniela Koski, Volley wysunął się na prowadzenie 13-11 i od tego momentu, aż do końca seta budował swoją przewagę, wygrywając finalnie do 16! Środkowa odsłona to bardzo podobny obraz gry. Na półmetku trudno było nam wskazać drużynę, która wygra tę partię (9-9). Kluczem do zbudowania przewagi przez DNV VG było dobre przyjęcie, które kończyło się skutecznymi atakami. Kiedy z kolei gracze Tufi Team przygotowywali się do kolejnego ataku ze skrzydła – Paweł Huliński popisał się kiwką, po której było 16-11 dla DNV VG. Pięciopunktowa przewaga była na tyle duża, że po chwili mieliśmy wyłonionego zwycięzcę meczu (21-15). W kilku ostatnich meczach DNV VG zerwało z tym, co było grane na początku i widząc, że można opędzlować rywala za komplet punktów – nie zdejmowali nogi z gazu. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że trzeci set był wreszcie partią, w której Tufi Team podjęło walkę. Choć pod koniec ‘żółto-czarni’ prowadzili już 17-13, to po niezłej grze drużyny Mateusza Woźniaka, po chwili mieliśmy remis po 18. Końcówka seta to jednak przewaga trzykrotnych Mistrzów SL3, którzy wygrali tę partię do 19, a cały mecz 3-0 i w konsekwencji wskoczyli na podium rozgrywek. Brawo!

Kraken – Maritex

W środowy wieczór wrócił stary nie(dobry) Maritex. Przez kilka tygodni rozgrywek drużynę ‘Fioletowych’ najczęściej grillowaliśmy. Kiedy w ostatnim czasie zagrali kilka dobrych spotkań, zdjęliśmy nieco nogę z gazu i mało tego – pochwaliliśmy drużynę za przegrane spotkanie z Czerepachami. Jak się okazało – był to błąd. Maritex gra dobrze wtedy, kiedy spada na nich krytyka. Pisząc już totalnie serio – w środowy wieczór wróciliśmy do najczarniejszych rozdziałów Maritexowej historii w obecnym sezonie. Bez ładu. Bez pomysłu. Bez jakości i co najgorsze – bez wiary i chęci. Maritex wszedł w mecz, przepraszamy za określenie – posrany ze strachu. To była zupełna inna twarz niż w meczu z Czerepachami, a przecież to ‘Żółwie’ byli rywalami. Z czego to wynika? Może właśnie z tego, że tam grali bez presji – nikt przecież nie oczekiwał cudów. Tu po niezłych meczach Maritex uwierzył, że można coś ugrać z faworytem, a to splątało im nogi i ręce. Dobra – zostawmy to. Skupmy się na Krakenie, bo w pierwszej odsłonie rywalizacji widzieliśmy POTĘŻNĄ BESTIĘ. Dość powiedzieć, że pierwsza partia rozpoczęła się od prowadzenia Krakena…8-0! Pierwszy punkt w meczu Maritex zdobył obijając blok rywali. Finalnie udało im się uciułać 9 punktów, a pierwsza odsłona skończyła się dwoma asami środkowego Krakena. Co ciekawe – w całym meczu Maritex pozwolił rywalom na zdobycie 10 asów, co jest jednym z najbardziej porażających wyników w ostatnim czasie. Ba – był to jednocześnie najgorszy wynik Maritexu w historii występów tej drużyny w Inter Marine SL3. Środowa odsłona nie zmieniła obrazu gry. Nadal górą byli gracze Jurija Charczuka, którym zdobywanie punktów sprawiało taką trudność jak zablokowanie telefonu czy włączenie światła w pokoju (21-11). W trzecim secie Maritex pokusił się o rekordowe 14 punktów, ale mamy dla nich złą wiadomość. Gracze Krakena wychodząc z domu powiedzieli swoim Żonom, że wrócą za 1,5 godziny. Byłoby głupio, gdyby wrócili wcześniej, więc ci – postanowili dać rywalom nieco tlenu. Ostatecznie wynik trzeciej partii to 21-14. Wygrana za komplet punktów sprawia, że Kraken wskakuje na czwarte miejsce w lidze i do podium rozgrywek traci zaledwie jeden punkt. Brawo!

Port Gdańsk – BL Volley

W zapowiedziach przedmeczowych wskazaliśmy na to, że trudno szukać lepszego rywala dla BL Volley niż Port Gdańsk. Historycznie jest to bowiem drużyna, którą gracze Wojciecha Strychalskiego ubijali jak Pudzian karpia na słynnym filmiku na Youtubie: … Dokładnie tak wyglądała gra obu drużyn w pierwszym secie. Choć to gracze Portu Gdańsk rozpoczęli świetnie spotkanie (10-5), to po krótkiej dominacji zostali stłamszeni przez rywala, a następnie – ogłuszeni. Po chwili było bowiem już 10-10, a następnie 14-11. Warto zaznaczyć, że od wspomnianego ‘dobrego momentu Portu’, team Arkadiusza Sojko zdobył jeden punkt przy dziewięciu drużyny BL Volley. Dalsza część seta to kontynuacja dobrej gry drużyny w biało-pomarańczowych barwach zakończona zwycięstwem do 13. Środkowa odsłona rozpoczęła się od świetnej gry w przyjęciu oraz obronie ‘Tygrysów’, po której ci – wyszli na prowadzenie 11-3! Kiedy wydawało się, że po chwili będą się oni cieszyć z drugiego punktu w meczu, ewidentnie zwolnili i dali swoim rywalom ‘urosnąć’. Po kilku udanych akcjach ‘Portowcy’ wyszli nawet na prowadzenie 15-14. Choć BL wydawał się być w poważnych tarapatach, to finalnie zdołali się jednak odkręcić i po dwóch atakach Wojciecha Kiełba w końcówce, mogli cieszyć się z drugiego punktu w meczu. Ostatni set to powtórka ‘jakości’ Portu, którą mieliśmy okazję oglądać w pierwszej odsłonie. Podsumowując – było naprawdę kiepsko, a grając w taki sposób przeciwko BL Volley – nie da się ugrać punktów. Po wygranym spotkaniu za komplet punktów, ‘Tygrysy’ przesunęły się w ligowej tabeli na wysokie – szóste miejsce.