Dzień: 2024-10-29

AXIS – Fux Pępowo

Włoski śpiewak – Andrea Bocelli powoli przygotowuje się do występu w dobrze znanej Ergo Arenie. Występował w niej bowiem niemal równe dwa lata temu. Z bliskich mu źródeł dowiedzieliśmy się, że zadbał on już o odpowiednie nawilżenie śluzówki, by za chwile móc zaśpiewać specjalnie graczom w czerwonych trykotach: ‘Time to say goodbye’. Pół żartem, pół serio, ale sytuacja drużyny Fabiana Polita robi się dramatyczna. Nie dość, że sami wszystko w ryj to na dodatek – inne drużyny zagrożone spadkiem zaczęły punktować. To z kolei sprawiło, że AXIS spadło w ligowej tabeli na samo dno. Jakby tego było mało, w ‘Czerwonych’ nie widzimy jakiejś większej nadziei na poprawę sytuacji. Co widzimy? Słabą grę, pretensje, spuszczone głowy, a w ostatnim czasie również podważanie sensu istnienia drużyny. Oj, słabo to wygląda, a przecież nie byliśmy w szatni po meczu z Fuxem Pępowo. Czujemy, że jest 10 razy gorzej niż przypuszczamy. Nieszczęście jednych najczęściej idzie w parze z tryumfem drugich. Tak było i w tym przypadku, bo gracze z Pępowa również nie mieli w ostatnim czasie dobrego okresu. Komplet punktów z AXIS zmienia jednak sytuację i ‘Koniczynki’ zapewniły sobie właśnie utrzymanie w drugiej lidze. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się żeby spadła drużyna, która ma 14 oczek na koncie. A sam mecz? Cóż – AXIS jak mogliśmy się dowiedzieć w kilku spotkaniach obecnego sezonu – ‘nie umie w końcówki’. Nie inaczej było i tym razem. Każdy set był w miarę wyrównany, ale za każdym razem ostatnie słowo należały do drużyny Andrzeja Pipki.

Craftvena – Chilli Amigos

Po spotkaniu Kryj Ryj – BVT Gdańsk stało się jasne, że drużyna, która wygra wtorkowe starcie – awansuje do grupy mistrzowskiej. W naszym odczuciu faworytem spotkania była Craftvena i sytuacji nie zmieniał tu fakt, bardzo dobrej dyspozycji ‘Papryczek’ w ostatnim czasie. Początek spotkania to bardzo wyrównana gra odwiecznych rywali, która zaprowadziła nas do stanu po 16. Wówczas stało się jasne, że drużyna, która zdoła odskoczyć rywalom – wygra pierwszego seta. Sztuka ta udała się graczom w czerwonych strojach, którzy po punktach Pawła Kalety czy Michała Kowalewskiego, objęli prowadzenie 20-17 i po ataku Piotra Kławusicia, cieszyli się z wygrania premierowej partii. ‘Rzemieślnicy’ nie składali jednak broni. W drugiej odsłonie to właśnie gracze Bartka Zakrzewskiego prowadzili grę i po sporej niedokładności ‘Amigos’, objęli prowadzenie 9-5. W dalszej części przewaga Craftveny nie topniała w czym duża zasługa ich dobrej grze w bloku oraz obronie (15-10). Końcówka seta wyglądała już tak jakby Chilli Amigos zbierało siły na decydującą o awansie partię (21-13). Trzeci set rywalizacji rozpoczął się od wyrównanej gry, po której na czarnej tablicy wyników mieliśmy remis po 11. Po chwili skutecznymi akcjami popisywali się kolejno Maciej Wąsicki, Krzysztof Gasperowicz, Piotr Kławusić czy wreszcie Michał Kowalewski. Po punktach wspomnianych zawodników w kluczowym momencie, Chilli objęło prowadzenie 16-12 i swojego prowadzenia już nie wypuścili, zapewniając sobie…piątą wygraną z rzędu. Wow. Prawdziwych facetów (plus jedną kobietę) poznaje się po tym jak kończą, a nie zaczynają! Brawo!

Merkury – BEemka Volley

Po dziewięciu spotkaniach rundy zasadniczej Merkury musi liczyć na cud by załapać się do grupy mistrzowskiej. Aktualnie broni ich już wyłącznie ‘królowa nauk’ – matematyka. Jeśli bowiem Bossman wygra swój mecz za komplet punktów z CTO Volley, to ‘Pomarańczowi’ znajdą się ‘za burtą’. Prawdę mówiąc – nie wierzymy w taki scenariusz. Choć mamy świadomość, że ten tekst może się brzydko zestarzeć to czas na pewne podsumowania. Aktualna pozycja pięciokrotnych Mistrzów SL3 nie jest dziełem przypadku. Oni bardzo długo pracowali na to by wylądować w grupie spadkowej. Owszem – w rundzie zasadniczej mieli swoje przebłyski, ale to było za mało. Świat poszedł do przodu. Nokia też kiedyś była topową firmą dostarczającą telefony. Niestety Nokia – podobnie jak Merkury stojąc w miejscu, zrobiły dwa kroki wstecz. Ale ok – dość o Merkurym, będzie jeszcze okazja. Czas skupić się na BEemce, bo to ich gwiazdy świeciły we wtorkowy wieczór znacznie jaśniej. Ależ to była dominacja. Ależ to była dobra siatkówka. W pierwszym i drugim secie, gracze Daniela Podgórskiego wygrali do 13, a następnie do 15 i z buta wjechali do grupy mistrzowskiej. Biorąc pod uwagę fakt, że są beniaminkiem – robi to wrażenie. Z ich perspektywy szkoda zapewne tego, że nie udało się sięgnąć po pełną pulę. Wówczas zrównaliby się punktami z AIP i byłaby to znacznie lepsza pozycja w kontekście walki o medale. Tak czy siak – nie jest źle i po raz pierwszy w historii – BEemka znajdzie się w czołowej piątce Inter Marine SL3. Jak jednak wiadomo….apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Flota Active Team – Złomowiec Gdańsk

Wynik naszych przedmeczowych predykcji się sprawdził. Inny był za to obraz gry niż ten, który wizualizowaliśmy sobie w głowach zanim wybrzmiał pierwszy gwizdek sędziego. Chodzi przede wszystkim o pierwszego seta rywalizacji, w którym Złomowiec doznał najwyższej porażki w secie w obecnym sezonie. Po raz ostatni – dziesięć punktów ‘Złomki’ zdobyli…13 marca 2024 r. kiedy rywalizowali ze Staltestem Pomorze. Co ciekawe – 10 oczek jest drugą najwyższą porażką ever. Niemal równy rok temu – 23 października 2023 r., Złomowiec przegrał do 9 z DNV VG. Czemu o tym wszystkim piszemy? Ano dlatego aby oddać jak bardzo słabo było. Prawdę mówiąc, team w miedzianych strojach może się cieszyć, że skończyło się na dwucyfrowym dorobku. Po kilku atakach z rzędu Wojciecha Kowalskiego, Flota prowadziła już 15-5 i wówczas zanosiło się na pogrom. Ostatecznie końcowa faza seta to gra punkt za punkt, która przyniosła Złomowcowi 10 oczek. Środkowa odsłona wyglądała już nieco inaczej. Nie, Złomowiec nadal nie był drużyną lepszą od Floty, ale podjął chociaż walkę. Choć w pewnym momencie tracili do swoich rywali już pięć punktów (14-9) to po kilku udanych akcjach, zniwelowali stratę do dwóch oczek (15-13). Niestety dla nich – dalsza część seta to dominacja graczy Karoliny Kirszensztein zakończona pewnym zwycięstwem do 15. Kiedy dosłownie wszystkie znaki wskazywały na to, że Flota idzie po pełną pulę, cytując klasyka: ‘coś się, coś się zepsuło’. Choć zaczęło się dla nich tak jak w pierwszym i drugim secie i Flota objęła prowadzenie 13-9 to w drugiej części seta, Złomowiec doprowadził do wyrównania po 15. Pomimo faktu, że Flota próbowała jakoś zareagować i przeprowadziła kilka zmian to i tak to nic nie dało. Po kilku wymianach i skutecznych atakach rozgrywającego najlepszy sezon w SL3 – Krzysztofa Kopernika, Złomowiec cieszył się z ‘nagrody pocieszenia’.

Hydra Volleyball Team – Flota TGD Team

Nie no – tego to my się nie spodziewaliśmy. Z drugiej strony przed meczem mówiliśmy o tym, że Flota TGD nie jest tak słaba by przegrać wszystkie spotkania w sezonie i mamy na to świadków. Choć w kilku spotkaniach obecnej kampanii było blisko to koniec końców, graczom Krzysztofa Misztala czegoś na końcu brakowało. Z drugiej strony nie sądziliśmy, że przełamanie nastąpi akurat w meczu z Hydrą Volleyball Team, która na przestrzeni sezonów pokazała jednak, że lubi wyciągać pomocną dłoń do drużyn w tarapatach (Oliwa Team oraz Team Spontan). We wtorkowy wieczór potwierdzili to po raz kolejny i to nie może być przypadek. Sama porażka dość mocno komplikuje sytuację Hydry, która przed meczem miała szanse na to by wskoczyć na fotel wicelidera rozgrywek. Ach, jak oni to koncertowo spieprzyli. Do pewnego momentu nic nie zapowiadało katastrofy, która miała za chwilę nadejść. Na półmetku seta ‘Bestia’ po bloku Pawła Bugowskiego prowadziła bowiem 13-7. Po chwili graczy w złotych strojach ogarnął zbiorowy paraliż. Najpierw trzy punkty z rzędu zdobył Kamil Gmyr, a po chwili Hydra popełniła kilka błędów i całe starania z pierwszej części seta poszły ‘psu w dupę’. Jakby tego było mało – Flota się nie zatrzymywała i po kilku punktach środkowego – Sebastiana Sołtysa cieszyli się z pierwszej niespodzianki we wtorkowy wieczór. Jak się po chwili okazało – był to dopiero przedsmak prawdziwej sensacji. Drugi set, choć wygrany przez Hydrę to jednak – zrodzony w bólach. Graczom Sławka Kudyby dopiero od stanu 18-18 udało się odskoczyć rywalom i wygrać do 19. Ostatni set rywalizacji to bardzo podobny obraz do tego co oglądaliśmy w pierwszym secie. Posłużmy się przykładem – Sprinter – Hydra wystartowała dość mocno i na półmetku seta prowadzili 10-6. Im dłużej trwała jednak ta partia, gracze w złotych strojach pokonywali kolejny dystans z wywieszonym jęzorem. Maratończyk Flota konsekwentnie odrabiała straty i sztuka ta udała im się przy stanie po 18. Finisz również należał do Floty, która po atakach Sebastiana Sołtysa oraz Kacpra Goszczyńskiego, mogła cieszyć się z pierwszej wygranej w sezonie! Brawo!

Eko-Hurt – Szach-Mat

Plan ‘Szachistów’ na wtorkowy wieczór był dość precyzyjny. Wygrać za komplet punktów, bo tylko taki wynik przedłużałby ich nadzieję na awans do grupy mistrzowskiej. Plan Eko-Hurtu był nieco inny – wygrać za komplet punktów, ale nie dlatego by powalczyć za chwilę o medale, a dlatego by za wszelką cenę uniknąć spadku do drugiej ligi. Początek spotkania to realizacja planu ‘Szachistów’, którzy błyskawicznie narzucili rywalom swoje warunki gry i na półmetku seta, objęli prowadzenie 10-7. Z czasem beniaminek pierwszej ligi nie zwalniał tempa i po pojedynczym bloku Łukasza Ceyrowskiego, stało się jasne, która z drużyn wygra pierwszą odsłonę (19-14, 21-14). W środkowej odsłonie ważyły się losy sezonu dla obu drużyn i nie jest to przesadne pompowanie z naszej strony. Ależ muszą mieć aktualnie kaca moralnego gracze Szach-Mat. Przez niemal całego seta to oni prowadzili kilkoma punktami i kompletnie nic nie zapowiadało, że mogłoby się to zmienić (10-6, 15-12, 17-13, 20-18). Kilka ostatnich akcji seta to błędy z obu stron i mało siatkówki w siatkówce. Jak się okazało po chwili – więcej popełnili ich ‘Szachiści’, którzy musieli uznać wyższość Eko-Hurtu (24-22). Do podniesienia z parkietu pozostał trzeci punkt. W decydująca partię, zdecydowanie lepiej weszli gracze Dawida Kołodzieja, którzy wypracowali sobie pięciopunktową zaliczkę (15-10) i po chwili cieszyli się z wygrania meczu 2-1. Choć nie udało im się awansować do grupy mistrzowskiej to mają aktualnie o cztery punkty więcej niż Eko-Hurt, a to daje im ogromną przewagę przed zmaganiami w grupie spadkowej.

Kryj Ryj – BVT Gdańsk

Na wtorkowe spotkanie w czwartej lidze, nie trzeba było nikogo przesadnie namawiać. Stawką meczu był bowiem awans do grupy mistrzowskiej czwartej ligi. W naszym odczuciu faworytem spotkania była ekipa Kryj Ryj. Uznaliśmy jednak, że jak to BVT – za komplet punków raczej nie przegra. Spotkanie rozpoczęło się od lepszej gry ‘Mordeczek’, którzy po trzech zagrywkach z rzędu w aut rywali – prowadzili 11-7. Mimo niekorzystnego wyniku, ‘Bobrom’ udało się po chwili doprowadzić do wyrównania po 14. Od tego momentu aż do końca mieliśmy walkę ‘łeb w łeb’, która zakończyła się szczęśliwie dla drużyny Kryj Ryj, którzy po atakach Krzysztofa Malijonisa oraz Patryka Dunajewskiego, wygrali seta do 20. Środkowa odsłona to wręcz nieprawdopodobna historia. Choć pod koniec seta, gracze Ryszarda Rakowicza prowadzili już 20-16 to…w końcówce partii popełnili sześć błędów z rzędu, które dały drużynie ‘Bobrów’ wyrównanie w setach (22-20). Ostatnia odsłona przebiegła już dość spokojnie. Team najlepszego gracza spotkania – Ryszarda Rakowicza dość szybko objął prowadzenie 9-7, które wraz z kolejnymi minutami jeszcze powiększał. Kiedy w końcówce po dwóch punktach wspomnianego wcześniej Patryka Dunajewskiego było już 17-12, stało się jasne, która z drużyn wygra mecz. Ostatecznie po tryumfie za dwa punkty, ‘Mordeczki’ skończyły rundę zasadniczą na czwartym miejscu.

Aqua Volley – Kraken Team

Niespodzianki nie było. Był za to dowód tego, że Kraken Team czuje się najlepiej wtedy, kiedy rywalizuje z silnymi drużynami. Z drugiej strony czy po tym jak zaprezentowała się we wtorkowy wieczór Aqua Volley możemy ich określać silną drużyną? Cóż, odpowiedź na to pytanie pozostawiamy Wam. Chcielibyśmy jedynie podkreślić, że jeśli Aqua chce awansować to musi mieć świadomość, że w trzeciej lidze na pewno nie będzie łatwiejszych rywali. Początek spotkania pomiędzy liderem a trzecią drużyną w tabeli zapamiętamy w głównej mierze z niezliczonych błędów na zagrywce przez obie drużyny. Z wspomnianego chaosu, wykrystalizowała nam się trzypunktowa przewaga Krakena (10-7), która z czasem zmniejszyła się do jednego oczka (16-15). Końcówka seta to jednak wyraźnie lepsza postawa graczy z okolic Pucka, którzy wygrali partię do 15. Jak się po chwili okazało – to nie była najgorsza informacja dnia dla Aqua Volley. Choć Halloween mamy dopiero w czwartek, gracze Aqua Volley postanowili zacząć celebracje tego dnia już we wtorek. Pisząc precyzyjniej – ich gra straszyła do tego stopnia, że w obawie o kondycje psychiczną, trzeba było zamykać oczy. Oj, biedni kibice Aqua Volley, którzy przyszli tego dnia dopingować swoją drużynę. To co wydarzyło się bowiem w drugiej odsłonie wymyka się poza jakiekolwiek standardy. Absolutna dominacja zespołu Roberta Skwiercza i pokazanie rywalom miejsca w szeregu. Choć set w wykonaniu Krakena kapitalny to jednak kontuzja Bartłomieja Piepera popsuła graczom w granatowych koszulkach nastroje. Popsuła również grę, bo w trzeciej odsłonie rywalizacji, Kraken nie zdołał stłamsić rywala tak jak uczynił to w drugiej partii. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że do grupy mistrzowskiej, ‘Bestia’ przystąpi z ‘pole position’.