W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że spotkanie wygrają gracze z Malborka. Jakby tego było mało, uznaliśmy, że będą to trzy punkty. Od samego początku Speednet postawił jednak rywalom bardzo trudne warunki i od pierwszego gwizdka sędziego oglądaliśmy walkę ‘łeb w łeb’. Kiedy po ataku Kamila Lewandowskiego oraz bloku Dominika Marlęgi, Speednet 2 objął prowadzenie 13-11, z ‘boxa’ Speednetu zadano nam pytanie co z naszym typem Redakcji (3-0 dla BLT). Niestety dla Speednetu – była to przedwczesna radość. Kluczowym momentem seta był stan po 16. To właśnie wtedy zaczęła zarysowywać się przewaga ‘Lotników’, którzy po kilku atakach Mikołaja Skotarka wygrali do 19. Choć wynik środkowej odsłony był niemal identyczny – to przebieg gry był już zupełnie inny. Od samego początku seta to gracze Szymona Szymkowiaka prowadzili grę i pod koniec seta prowadzili już 20-14. W końcówce Speednet 2 zdołał ‘podpudrować’ jednak wynik kilkoma punktami (21-18). Ostatnia odsłona to absolutna dominacja ‘Lotników’, którzy rozpoczęli seta od prowadzenia 8-4. Choć po ataku Dominika Marlęgi było ‘tylko’ 11-8 dla faworyzowanej drużyny, to w drugiej części seta gra Speednetu się całkowicie posypała i na dziesięć punktów rywali – oni zdobyli zaledwie dwa (21-10). Po zwycięstwie za komplet oczek, gracze z Malborka wskoczyli na fotel lidera drugiej ligi!
Dzień: 2024-10-21
Tufi Team – Flota TGD Team
Plan Tufi na poniedziałkową serię gier był prosty – opędzlować Flotę TGD za komplet punktów oraz po cichutku liczyć na to, że na boisku obok swoje punkty pogubi drużyna 22 BLT Malbork. Jeszcze zanim wybrzmiał pierwszy gwizdek sędziego, stało się jasne, że część planu już się udała. Na boisku numer 2, seta przegrała bowiem ekipa ‘Lotników’. To oznaczało, że czas wykonać tę drugą – znacznie trudniejszą część. Spotkanie rozpoczęło się rewelacyjnie dla faworyzowanej drużyny i wówczas kompletnie nic nie wskazywało na ich potencjalne kłopoty (13-8, a następnie 16-9). Kiedy wydawało się, że zaraz drużyny zmienią strony, Tufi Team zdobyło zaledwie 1 punkt na…osiem rywali (17-17). Przebudzenie graczy Mateusza Woźniaka przyszło w ostatnim na to momencie. Dalsza część seta to walka punkt za punkt, która zakończyła się szczęśliwie dla ex-pierwszoligowca. Prawdziwą ozdobą seta była jego ostatnia akcja, w której aktualny wicelider zaprezentował świetną grą blok-obrona, po której wygrał partię do 21. Środkowa odsłona udowodniła, że Flota TGD Team prezentuje się w obecnym sezonie naprawdę nieźle, ale najzwyczajniej w świecie brakuje im przysłowiowej kropki nad ‘i’. Po rewelacyjnym środkowym fragmencie seta, w którym Flota non-stop ‘naciskała’ rywala, objęli oni prowadzenie 15-12. W dalszej części po atakach Mateusza Osieckiego wydawało się, że Tufi wracają do gry i po chwili będą się cieszyć z wygranej (18-18). Końcówka to jednak skuteczny atak Kacpra Goszczyńskiego, po którym Flota doprowadziła do wyrównania w setach (21-19). Ostatnia odsłona nie przyniosła nam już większych emocji. Faworyzowana ekipa szybko odjechała swoim rywalom (13-8) i tym razem nie popełnili błędów z pierwszego seta. Precyzując – nie dali się rozkręcić rywalom i finalnie wygrali do 15.
Old Boys – Bossman Team
Brzydko zestarzał się mem, który kilka godzin przed meczem Bossman zamieścił na swoim fanpage’u. W skrócie wyglądał on tak, że Old Boys przedstawiony został jako ‘chłopak’, podczas gdy Bossman – mężczyzna. W kontrze dla tego mema mamy jedno przesłanie. Prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym jak kończą, a nie zaczynają. Nie dość, że Bossman przegrał mecz to w trzecim secie rywalizacji nie podjął nawet rękawic, o czym za chwilę. Pierwszy set od samego początku zwiastował świetne widowisko. Lepiej w partię weszli gracze z puszką piwa w logo, którzy po atakach Szymona Zalewskiego, objęli prowadzenie 10-6. Po chwili gracze Jakuba Kłobuckiego popełnili jednak kilka błędów, po których mieliśmy remis 10-10. Szarpana i falowana gra trwała w najlepsze. W dalszej części to Bossman ponownie objął czteropunktową przewagę (16-12), ale po dobrej zagrywce graczy w białych strojach, mieliśmy remis po 16. Jako, że graczom Old Boys zabrakło już czasu – kolejne prowadzenie Bossmana było już skuteczne (21-18). Środkowa odsłona to bardzo wyrównana gra obu drużyn, która zaprowadziła nas do stanu po 17. W końcówce trzy błędy z rzędu popełnili gracze Bossmana, po których drużyna znad Raduni objęła prowadzenie 20-17. Mimo to, w końcówce Bossman zdobył dwa kolejne oczka i przy stanie 20-19 dla Old Boys, gracze Bossmana sygnalizowali błąd przyjmującego rywali. Sędzia pozostał jednak nieugięty i w setach mieliśmy remis 1-1. Przegrana drugiego seta sprawiła, że Bossman nie był w trzecim secie w stanie wskoczyć na wysokie obroty, a wobec coraz lepszej gry Old Boys – mogło się to skończyć tylko w jeden sposób. Finalnie gracze Bartłomieja Kniecia wygrali partię do 14, a cały mecz 2-1. Niestety dla nich, pięć punktów w dwóch poniedziałkowych meczach nie da im grupy mistrzowskiej.
Kraken Team – Hapag-Lloyd
Po dobrym spotkaniu z BVT Gdańsk, w którym Hapag-Lloyd pokusił się o jeden punkt, drużyna ‘Logistyków’ przystępowała do zadania w teorii znacznie trudniejszego. Ich rywalem była bowiem ekipa Kraken Team, która do meczu przystępowała z fotelu lidera rozgrywek. Jak pokazało jednak ich spotkanie z Empire Spikes Back – niemożliwe nie istnieje. Nawet, gdy dysproporcja na papierze jest ogromna to wolą walki można sprawić, że mecz nie jest tak jednostronny. Czy drużynie Joanny Kożuch się udało? Cóż – i tak i nie. Jeśli spojrzymy na to co działo się w pierwszym oraz trzecim secie, to odpowiedź będzie twierdząca. Początek spotkania jednak na to nie wskazywał, bo Kraken rozpoczął premierową partię od mocnego uderzenia. Po skutecznym ataku debiutującego w rozgrywkach SL3 – Sebastiana Engelbrechta, Kraken objął prowadzenie…10-3! Grający na pozytywnych emocjach Hapag, bardzo mocno celebrował jednak każdy punkt i…sukcesywnie zmniejszał straty z początku seta. Po skutecznej zagrywce Joanny Kożuch przewaga ‘Bestii’ stopniała do trzech oczek 16-13. Ostatnie słowo należało jednak do graczy Roberta Skwiercza, którzy wygrali tę partię do 15. Drugi set – absolutnie bez historii. We wspomnianej partii gracze w pomarańczowych strojach mieli potężne problemy z przyjęciem, a jak wiadomo – bez tego ani rusz. Finalnie ‘Bestia’ wygrała tę partię do 6. Zdecydowanie lepiej ‘Logistycy’ zaprezentowali się w ostatniej odsłonie. Po kilku skutecznych atakach Sebastiana Lipskiego, na półmetku seta był remis po 10. Kiedy już ostrzyliśmy sobie zęby na końcówkę meczu, faworyzowana ekipa zdobyła kilka punktów z rzędu i finalnie wygrała wysoko do 13, a cały mecz 3-0.
Old Boys – Staltest Pomorze
Nawet nie wiemy od czego zacząć. No, bo wiecie – nawet jak w poprzednich spotkaniach Staltest przegrywał to w ich wydaniu widzieliśmy chociaż albo namiastkę walki albo delikatny fun z gry. Co widzieliśmy w poniedziałkowy wieczór? Katastrofalne zachowanie, beznadziejną atmosferę, obrażonych zawodników i ani jednego pozytywnego sygnału. Prawdę mówiąc – aktualnie zastanawiamy się jaka przyszłość czeka graczy Arkadiusza Kozłowskiego. To, że spadną do drugiej ligi – jest już przecież pewne. Wydaje nam się jednak, że konsekwencje mogą być poważniejsze i kto wie czy nie skończy się końcem projektu, który trwał nieprzerwanie od sezonu Wiosna’20. W tym czasie team Arka Kozłowskiego rozegrał…126 spotkań! Były w tym czasie wzloty, były również upadki, ale obecnie na naszych oczach rozgrywa się dramat. Cała sytuacja pokazuje, że niekiedy awans nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem, a może stać się początkiem końca. Oczywiście jest też opcja bardziej optymistyczna, która zakłada, że Staltest po powrocie do drugiej ligi się odbuduje i będzie w niej czerpał radość z gry. Jeśli chodzi o ich przeciwników w poniedziałkowy wieczór – Old Boys to gracze z Pruszcza Gdańskiego, również przystępowali do spotkania w nienajlepszych nastrojach. Nie ma co tej sytuacji porównywać do Staltestu – co to to nie, ale w drużynie ‘Dziadków’ nie było w ostatnim czasie kolorowo. Po poniedziałkowej serii gier wszystko się zmieniło. Old Boysi – tu możemy zdradzić, wygrali bowiem dwa spotkania i w kapitalnych nastrojach opuszczali halę Ergo Arenę.
22 BLT Malbork – MPS Volley
Ostatnie zwycięstwo MPS-u Volley z Flotą TGD Team nie zmieniło zbyt mocno sytuacji Miłośników Piłki Siatkowej w ligowej tabeli. Drużyna Jakuba Nowaka nadal walczy o utrzymanie i w naszym odczuciu spośród trzech ostatnich drużyn w tabeli to właśnie oni mają najgorszy terminarz. Dowodem tego było poniedziałkowe spotkanie z 22 BLT Malbork, który podchodził do spotkania w zgoła odmiennych nastrojach. ‘Lotnicy’ walczą aktualnie o awans do wyższej klasy rozgrywkowej i w poniedziałkowy wieczór stanęli przed ogromną szansą na odzyskanie fotelu lidera. Choć wszystko wskazywało na komplet oczek – gracze Szymona Szymkowiaka napotkali w pierwszej odsłonie bardzo duży opór przeciwników. Po dobrej grze ‘blok-obrona’, ex-pierwszoligowiec objął prowadzenie 8-4, a z czasem swoją przewagę jeszcze powiększył. Po ataku Mateusza Zalewskiego było bowiem już 14-8 i wydawało się, że za chwilę MPS zgarnie bardzo ważny w kontekście utrzymania punkt. Po chwili ‘Lotnicy’ zdołali się jednak odkręcić, a MPS nie wyglądał już tak dobrze jak jeszcze chwilę wcześniej. Efekt? Wynik 18-18 na finiszu seta. Ostatecznie, w końcówce szczęście uśmiechnęło się jednak do MPS-u, który wygrał do 19. Im dłużej trwał jednak mecz – tym gaśli oni coraz bardziej. Tak jak wspominaliśmy – rozpoczęcie meczu było kapitalne, ale w dalszej części seta MPS wyglądał coraz gorzej. Co powiedzieć zatem o drugim oraz trzecim secie? Krzywa formy MPS-u spadała z każdą kolejną akcją. O ile w środkowej odsłonie zaczęło się od obiecującego prowadzenia 8-5, to po chwili do wyrównania po 8, trzema asami serwisowymi z rzędu doprowadził Karol Janczewski. W dalszej części oglądaliśmy już przewagę drużyny z Malborka, która po kilku punktach Mikołaja Skotarka, objęła prowadzenie 17-13 i po chwili wygrała do 15. Ostatni set to już absolutnie jednostronne widowisko, w którym MPS nie był w stanie ‘utrzymać gardy’ i po chwili ‘Lotnicy’ cieszyli się z wygrania seta do 11.
Hapag-Lloyd – BVT Gdańsk
Po dwóch spotkaniach, w których Hapag-Lloyd nie zdobył choćby punktu, w siedzibie ‘Logistyków’ odbyło się spotkanie, na którym padały hasła, że to zdecydowanie zbyt długo i w poniedziałkowy wieczór do ‘koszyczka’ trzeba dorzucić kolejne oczko. Mimo szumnych zapowiedzi spotkanie ‘Pomarańczowi’ rozpoczęli dość niemrawo. Po problemach w przyjęciu ‘Bobry’ objęli wysokie prowadzenie 9-2. Z czasem sytuacja zaczęła wyglądać zgoła inaczej. Nie dość, że Hapag-Lloyd zaczął przyjmować, to na dodatek wyglądali dobrze w obronie, a i w ataku co rusz zdobywali kolejne punkty. Dzięki temu w dalszej części zniwelowali stratę do trzech oczek (15-12). Ostatnie słowo w secie należało jednak do ‘biało-czarnych’, którzy po atakach Karola Fidurskiego oraz Sergiusza Kota, wygrali seta do 15. Środkowa odsłona rozpoczęła się od wyrównanej gry, po której mieliśmy remis 8-8. Po raz kolejny należy tu pochwalić grę w obronie zawodników w pomarańczowych trykotach, którzy tym właśnie elementem gasili pewność siebie rywali. Remisową grę mieliśmy aż do stanu po 16. W końcówce, ‘Logistycy’ popełnili jednak…pięć błędów z rzędu, po których ‘Bobry’ cieszyły się z drugiego punktu w spotkaniu. Trzecia odsłona rozpoczęła się kapitalnie dla ‘Logistyków’, którzy rozpoczęli partię od pięciopunktowego prowadzenia (9-4). Z czasem w zespole ‘Pomarańczowych’ pojawiły się stare grzechy. Błędy, błędy i jeszcze raz błędy sprawiły, że ‘Bobry’ doprowadzili do wyrównania po 16. Końcówka seta to absolutny popis nieobecnego w ostatnich spotkaniach – Sebastiana Lipskiego. Po kilku punktach wspomnianego skrzydłowego – Hapag cieszył się po chwili z piątego punktu w sezonie Jesień’24.
BRUXELA WEAR – Siatkersi
W ostatnim czasie trochę utyskiwaliśmy na styl drużyny Bruxeli Wear. Punkty niby były, ale prawdę mówiąc – nie były to może, po których ‘Leniwce’ zdobyliby nowych sympatyków. Ot – ‘męczenie buły bruxelki’. Niestety, ale podobnie było w poniedziałkowy wieczór. W naszych oczach zespół Jakuba Florczaka był absolutnym faworytem do wygrania meczu za komplet punktów. Prawdę mówiąc – nie rozumieliśmy Pani Agnieszki, która stawiała na Siatkersów. W naszym odczuciu, gdyby nawet obie drużyny spotkały się w alternatywnej rzeczywistości – tam również gracze w czarnych strojach byliby faworytami. Czy wspomnianą dominację udowodnili w poniedziałkowy wieczór? O opinie poprośmy eksperta: (…) Pierwsza odsłona rozpoczęła się świetnie dla faworyta. Po bloku Marcina Krupy, Bruxela objęła prowadzenie 12-5. Po świetnej zagrywce Michała Niewiadomskiego oraz atakach Filipa Silwanowskiego, Siatkersi zniwelowali stratę do jednego oczka (12-11)! Wyrównana gra trwała do stanu 16-15, po której wspomniany wcześniej Marcin Krupa oraz Łukasz Turski postawili kropkę nad ‘i’ (21-18). Druga partia to najmniej interesująca odsłona spotkania. Po objęciu prowadzenia (11-7) Bruxela nie popełniła błędów z pierwszego seta i nie dała urosnąć rywalom, wygrywając do 15. Ostatni set rozpoczął się od niespodziewanego i wysokiego prowadzenia graczy Macieja Tarulewicza. Na półmetku zawodnicy w jasnych strojach prowadzili bowiem 12-7! Po chwili jednak cały misterny plan Siatkersów poszedł (wiadomo gdzie) i Bruxela po raz kolejny w obecnym sezonie uciekła spod gilotyny. Dzięki kompletowi oczek, zespół Jakuba Florczaka przesunął się na drugie miejsce w ligowej tabeli. Nie jest źle. Mówiąc jednak prawdę – od kilku spotkań wyniki są jednak lepsze niż gra.