To, co nie zawsze udawało się graczom z Malborka w poprzedniej edycji, teraz wyszło im doskonale i to razy dwa. Mowa tu rzecz jasna o tym, że w minionym sezonie team Szymona Szymkowiaka miał problemy z tym by ogrywać rywali za komplet oczek, co finalnie miało swoje przykre konsekwencje. Jednym z rywali, z którym ‘Niebiescy’ musieli się dzielić była wówczas ekipa Złomowca. W poniedziałkowy wieczór, 22 BLT Malbork najpierw odprawiła ‘z kwitkiem’ beniaminka rozgrywek – Challengersów, a następnie – Złomowca Gdańsk. No właśnie, prawdę mówiąc wydawało nam się, że z tym drugim rywalem pójdzie zdecydowanie lepiej. Na przestrzeni kilku sezonów, team Witka Klimasa bardzo często pokazywał charakter i to, że nie pękał przed wyżej notowanymi rywalami. W poniedziałkowy wieczór tej walki zabrakło, ale jak to mówią – ‘gra się tak jak przeciwnik pozwala’. Ten pozwalał z kolei na bardzo mało. Już na początku rywalizacji, gracze w niebieskich strojach wyszli na prowadzenie 11-4 i tym samym ‘ustawili tę partię’. Choć w dalszej części, ‘Miedziowi’ poprawili swoją grę, to o korzystnym wyniku nie mogło być mowy. Środkowa odsłona to jeszcze większa dysproporcja. Po ataku Marka Pilarka, na tablicy wyników było już 12-6, a nauczeni doświadczeniem z pierwszego seta wiedzieliśmy, że ‘Niebiescy’ już tego nie wypuszczą. Ostatecznie po kilku chwilach cieszyli się z drugiego, wygranego seta (21-13). Niemoc ‘Złomków’ była widoczna również w ostatniej partii, która choć zwiastowała nieco ciekawszy obraz gry (8-8), okazała się tylko czymś na wzór ‘fata morgana’. W skrócie – była złudzeniem. Kiedy bowiem graczom z Malborka przypomniało się, że do swojej ‘twierdzy’ mają około godzinki jazdy, postanowili podkręcić tempo, czego efektem była wygrana do 16, a całego meczu 3-0. Brawo. 6 punktów. Lider. Czego chcieć więcej?
Dzień: 2024-09-09
AiP – Eko-Hurt
Wicemistrzowie świata z weekendu ? – drużyna AiP stanęła w poniedziałkowy wieczór do rywalizacji z brązowymi medalistami poprzedniego sezonu – drużyną Eko-Hurt. Wspominaliśmy o tym wielokrotnie, ale się powtórzymy – w związku z licznymi perturbacjami w zespole, Eko-Hurt nie wydawał nam się faworytem spotkań ani z Old Boys, ani z AiP, a przecież do niedawna byłoby na odwrót. Mimo mniejszej wiary w team Konrada Gawrewicza to właśnie oni weszli lepiej w mecz. Po dobrej serii na zagrywce Wojciecha Ingielewicza, Eko-Hurt prowadził 9-5. Problem w przyjęciu nie był jedynym, z którym mierzyła się ekipa Adriana Ossowskiego, która do stanu 12-7 zdążyła trzy razy wpaść w siatkę. Choć w dalszej części meczu AiP poprawiło skuteczność na siatce to finalnie, pierwszy set pad łupem ‘Hurtowników’. Zdecydowanie lepiej gracze w czarno-fioletowych strojach prezentowali się w drugiej odsłonie, w której po kilku udanych atakach Jana Krasińskiego, prowadzili 12-7. Dalsza część seta to kontynuacja rewelacyjnej gry ‘Przyjaciół’, którzy finalnie rozbili rywali do… jedenastu! O zwycięstwie w meczu musiał zatem zadecydować trzeci set. Na półmetku lepiej wiodło się brązowym medalistom poprzedniego sezonu (10-7). Z czasem AiP poprawiło wyraźnie grę i po atakach Jakuba Sulimy, objęło prowadzenie 17-15. Jako, że zwrotów akcji w meczu nie brakowało i tym razem Eko-Hurt zdołał doprowadzić do wyrównania po 18. Ostatnie akcje meczu to jednak błędy zespołu Konrada Gawrewicza, które w połączeniu z dobrą grą AiP zapewniło im pierwszą wygraną w sezonie. Brawo!
Tufi Team – Challengers
W poniedziałkowy wieczór gracze Wojciecha Lewińskiego dość brutalnie przekonali się jaka przepaść dzieli poziomy w trzeciej a drugiej lidze. Owszem, przed obecnym tygodniem rozgrywek liderami drugoligowych zmagań były drużyny, które awansowały. Kiedy przyszło jednak do bardzo poważnych sprawdzianów, jak te z 22 BLT Malbork oraz Tufi Team, okazało się, że Challengersi ‘pływali bez majtek’. Ależ to była demolka. O ile w pierwszym secie gracze w niebiesko-różowych strojach prezentowali się naprawdę fajnie i po kilku chwilach prowadzili już 8-3, to były to typowe ‘miłe, złego początki’. Nim się bowiem obejrzeliśmy było już 9-9. Dalsza część seta, choć wyrównana, to z subtelną przewagą Tufi Team. Przełomowy moment seta? Atak z prawego skrzydła Piotra Adamczyka, który mimo iż był zablokowany to ‘dogrywka główką’ była już skuteczna na tyle, że Tufi prowadziło 17-15 i po chwili wygrali seta do 18. Wówczas nie wiedzieliśmy jeszcze, że tak naprawdę, byliśmy świadkami końca spotkania. Dalsza część spotkania to absolutna dominacja zespołu Mateusza Woźniaka, którzy spuścili Challengersom taki łomot, jakiego ci w hali Ergo Arena nie przeżyli jeszcze nigdy. Niekorzystny wynik, nieudane akcje, serie nieporozumień sprawiły, że atmosfera w zespole Challengers była z każdą piłką coraz gorsza. To rzecz jasna była woda na młyn dla ex-pierwszoligowców, którym wychodziło w zasadzie wszystko. Finalnie wygrali oni do 7 oraz do 8 i na inauguracje sezonu zaprezentowali się z rewelacyjnej strony. Oj, dawno takich dobrych ‘Tuffików’ nie oglądaliśmy. Brawo!
BVT Gdańsk – Siatkersi
Długo musieliśmy czekać na premierowy występ BVT w sezonie Jesień’24. Nie ukrywamy, że czekaliśmy na niego, bo zastanawialiśmy się jak przebiegła reforma w drużynie. Każdy kto czytał zapowiedzi wie również to, że byliśmy dość sceptyczni. Choć Siatkersi przegrali pierwsze spotkanie sezonu to uznaliśmy, że to właśnie oni są faworytem poniedziałkowego spotkania. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Pierwszy set rywalizacji to bardzo wyrównana partia do stanu po 15. Pod koniec uznaliśmy, że seta wygra drużyna, która w końcówce popełni mniej błędów. Cóż, Siatkersi pomyśleli, że w tej grze chodzi chyba o coś innego. Wiecie. Tak jakby ktoś uznał, że w grze w ‘zbijaka’ należy odbić piłkę jak w siatkówce. No więc wracając do tematu, Siatkersi zamiast unikać błędów, popełnili ich w końcówce całe mnóstwo i w konsekwencji podarowali rywalom pierwszy punkt. Niezbyt mocna sfera mentalna dała o sobie znać również w końcówce drugiego seta. To nie jest bowiem przypadek, że ilekroć kwestia wygranej jest ‘fifty-fifty’, to tymi przegranymi pozostają Siatkersi. W środkowej odsłonie było po 17, a jak się skończyło zapewne się domyślacie. Ostatni set, a jakże – gracze Maćka Tarulewicza prowadzili 17-15, ale ostatnie słowo w meczu należało do ich rywali. Z tego miejsca trzeba team Grześka Żyły-Stawarskiego pochwalić, bo choć popełniali w spotkaniu sporo błędów, to serducha oraz gry do ostatniej piłki w meczu im odmówić nie można. Dzięki temu po jednym meczu BVT ma trzy oczka i w doskonałych nastrojach wyczekują kolejnego meczu.
22 BLT Malbork – Challengers
Po bardzo dobrych występach beniaminków, sądziliśmy, że i Challengersi pokażą się z dobrej strony. Z drugiej strony wiedzieliśmy, że ich rywalami były bardzo mocne zespoły, które z dużą dozą prawdopodobieństwa będą biły się o awans. Choć przeciwko graczom z Malborka, drużynie Wojciecha Lewińskiego nie udało się zdobyć punktów, to i tak porównując do drugiego spotkania w poniedziałkowy wieczór zaprezentowali się całkiem nieźle. Czy w konfrontacji z graczami z Malborka była szansa na choć jeden punkt? Choć wynik drugiego seta sugeruje, że prawda nie jest aż tak kolorowa. No bo powiedzmy sobie wprost. To gracze w niebieskich trykotach kontrolowali przebieg gry i po skutecznej zagrywce Szymona Szymkowiaka, prowadzili 17-13, by pod koniec prowadzić już 20-17. W końcówce team w różowo-niebieskich strojach dorzucił co prawda dwa oczka, ale kiedy zrobiło się nieco nerwowo – Szymon Szymkowiak zamknął seta i przesądził o wygranej w meczu (21-19). Trzeci set to jeszcze jeden zryw, po którym beniaminek prowadził 13-11, ale kiedy przyszło co do czego, faworyt odpalił tajemniczy przycisk NITRO w swoim bolidzie i w konsekwencji wygrał do 15. Podsumowując. Choć w zapowiedziach wskazywaliśmy na jeden punkt beniaminka, to prawdę mówiąc komplet oczek 22 BLT nas w ogóle nie zdziwił.
Aqua Volley – Hapag-Lloyd
‘Mamy lidera, hej Aqua mamy lidera’. Śpiewów co prawda nie było, ale fakty są takie, że po dwóch spotkaniach team Mateusza Drężka jest na samym szczycie czwartoligowej układanki. We wtorkowy wieczór gracze w ciemnych strojach stanęli na wysokości zadania i pokonali rywali za komplet punktów. Trzeba uczciwie przyznać, że nie było to takie proste, o czym za chwilę. Już pierwszy set rywalizacji pokazał bowiem, że Hapag-Lloyd ma w obecnym sezonie ‘wilczy apetyt’ na premierowy punkt w Inter Marine SL3. Choć zaczęło się niekorzystnie dla ‘Logistyków’ i po chwili przegrywali oni już 1-7, to po niezłej drugiej części seta przegrywali już tylko jednym oczkiem (17-18). Po wziętym ‘czasie’ gra faworyta wyglądała już jednak lepiej i w konsekwencji wygrali oni tę partię do 18. Środkowa odsłona to set bez historii. Wciąż przytrafiają się bowiem ‘Logistykom’ mecze, w których sił, koncentracji oraz umiejętności nie wystarcza na cały mecz. Tak było i w tym przypadku, gdzie Hapag zdołał uciułać tylko 10 oczek. W trzecim secie było już jednak znacznie lepiej. Na półmetku tej partii było bowiem po 11. Choć po chwili gracze Aqua Volley zdołali odjechać (15-11), to w końcówce Hapag-Lloyd ponownie doprowadził do wyrównania po 19. Podobnie jednak jak przy poprzednich próbach, tym razem również się nie udało. Całość przypomina nam jednak moment, w którym wpadamy na chwilę do sklepu po zakupy spożywcze. Choć póki co nie ma w nich świątecznego asortymentu, to wiemy, że nim się obejrzymy to nastąpi. Z punktami Hapag-Lloyd będzie podobnie. Jesteśmy przekonani.