Pożegnalny mecz Chilli Amigos z trzecią klasą rozgrywkową przypadł na dość wymagającego rywala, którym w obecnym sezonie jest ekipa BL Volley. Mimo że ‘Amigos’ byli skazywani na pożarcie, to w środowy wieczór nie mogli przesadnie narzekać na frekwencje. Pół żartem pół serio powiemy, że na rozstanie porzucony partner zareagował w bardzo dobry sposób i z całej sytuacji wyszedł z twarzą. Oczywiście nie sprawiło to, że ‘Amigos’ realnie zagrozili swoim rywalom. Już chwilę po pierwszym gwizdku sędziego, BL Volley objęło prowadzenie po asie serwisowym powracającego do składu Damiana Skrzęty (8-5). Choć w dalszej części ‘Amigos’ próbowali podejmować próby walki to najzwyczajniej w świecie – rywal był zbyt mocny (21-14). Środkowa odsłona to zdecydowanie najciekawszy fragment meczu. Co ciekawa, partia ta rozpoczęła się od 4-0 dla…Chilli Amigos. Radość ‘Papryczek’ nie trwała jednak zbyt długo, bo już po chwili BL objęło prowadzenie 7-6. Walka ‘Amigos’ o choćby jeden punkt w meczu nie ustępowała. Na półmetku seta po ataku ‘Gaspera’, Chilli prowadziło 13-11 i zaczynało po chwili pachnieć niespodzianką. Oczywiście zupełnie inny plan na wieczór miała ekipa BL Volley, która w dalszej części przejęli inicjatywę i wygrała seta do 18. Ostatnia odsłona rozpoczęła się idealnie dla ‘czarno-pomarańczowych’, którzy po ataku kapitana – Wojciecha Strychalskiego, prowadzili 9-5. Choć na przestrzeni seta były momenty, w których ‘Amigos’ zbliżali się do swoich rywali, to koniec końców, BL za każdym razem wybijał im tę szarże z głów (21-15). Wynik 3-0 sprawia, że BL na pewno skończy sezon na wyższym miejscu niż w kilku poprzednich edycjach. Brawo!
Dzień: 2024-05-22
Merkury – Old Boys
Na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego było wiadomo, że jeśli Merkury sięgnie w środowy wieczór po komplet oczek, to żadna siła nie zabrałaby im już mistrzostwa. W zapowiedziach przedmeczowych przestrzegaliśmy jednak przed hurraoptymizmem wskazując na to, że spośród dziesięciu wygranych w obecnej edycji, Merkury tylko trzy razy sięgał po pełną pulę. Dodatkowo, dużo wskazywało na to, że Old Boys podejdą do tego spotkania ‘na luzie’, a granie przeciwko drużynom, które ‘nic nie muszą’ bardzo często oznacza kłopoty. Choć Merkury wspomniane kłopoty miał już w pierwszej odsłonie to jednak po raz kolejny w obecnej edycji zdołał wyjść z opresji (4-10, 10-14, 16-16 i wreszcie 21-18). Jak to się mówi? ‘Wrócili z dalekiej podróży’. W środkowej odsłonie nie było jednak tak kolorowo. Po ataku oraz skutecznej zagrywce Macieja Jeżewskiego, zespół z Pruszcza Gdańskiego objął prowadzenie 9-7, by po chwili powiększyć je do 14-10. Przyparta do muru ekipa Merkurego do pewnego momentu zareagowała tak jak w pierwszym secie i po chwili ich strata wynosiła zaledwie jedno oczko (14-15). Kiedy wydawało się, że śladem premierowej odsłony pójdą za ciosem, w końcówce seta mieli spore problemy z tym by kończyć własne akcje. Z tym nie mieli z kolei problemu gracze w białych trykotach, którzy doprowadzili do wyrównania stanu rywalizacji (21-17). Decydujący o zwycięstwie set rozpoczął się dla odmiany lepiej dla ‘Granatowych’. Po dwóch punktach z rzędu Pawła Dolaka, Merkury prowadził 10-7 i to Old Boysi mieli na swoich barkach ciężar odrabiania strat. Sztuka ta graczom ‘znad Raduni’ udała się w drugiej części seta. Ba, po dwóch atakach z lewego skrzydła Mateusza Gruszki, Old Boys prowadzili w końcówce 17-15. Na ataki wspomnianego gracza odpowiedział inny z zawodników ‘ze stajni Trefla’ – Igor Bogucki i na tablicy wyników mieliśmy remis po 17. Końcówka to emocjonująca wymiana ciosów zakończona zwycięstwem i eksplozją radości Merkurego. Wynik 2-1 sprawia jednak, że Mistrz SL3 zostanie wyłoniony w ostatnim dniu meczowym. Oj, będzie ciekawie.
Team Spontan – Fux Pępowo
Choć dużo wskazywało na to, że mecz pomiędzy Team Spontan a Fux Pępowo będzie spotkaniem, które zadecyduje o tym, która z ekip zajmie pierwsze, a która drugie miejsce, to tak na dobrą sprawę, karty zostały odkryte znacznie wcześniej. Niby Team Spontan miał jeszcze szanse na to by zająć drugie miejsce podium, ale aby tak się stało – musieliby wygrać z Fuxem, a na dodatek liczyć na to, że ‘Koniczynki’ ograłyby Krakena za komplet punktów. Tak czy siak, pierwszy set rywalizacji był przedłużeniem nadziei ‘Spontanicznych’ na to by awansować do drugiej ligi. Po wyrównanym początku (8-8), Fux popełnił serię błędów w ataku, która sprawiła, że Team Spontan objął prowadzenie 12-9. W dalszej części ‘Pomarańczowi’ nie dali sobie już zrobić krzywdy (21-19), a to oznaczało, że koronacja graczy z Pępowa została przesunięta na najbliższy poniedziałek. Środkowa partia to wyraźna przewaga graczy Andrzeja Pipki, którzy wykorzystali problemy w przyjęciu rywali i bez większych problemów wygrali seta do 14. Ostatnia odsłona to delikatna przewaga graczy z Pępowa (9-7), którą z czasem Team Spontan zdołał odrobić (17-17). W końcówce seta więcej zimnej krwi zachowali gracze Fux Pępowo, którzy cieszyli się z trzynastego zwycięstwa w sezonie Wiosna’24. Tak jak wspominaliśmy. Choć formalnie to jeszcze nie nastąpiło, to w środowy wieczór poznaliśmy Mistrza trzeciej ligi grupy B! Gratulacje!
BES Boys BLUM – Speednet 2
Choć w momencie układania terminarza spodziewaliśmy się, że spotkanie może decydować o podium rozgrywek to prawdą jest, że BES Boys BLUM mieli ten awans w kieszeni na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Ok, formalnie ‘Chłopcy’ dopięli swego dopiero w pierwszym secie, który od początku układał się lepiej dla…Speednetu, który po ataku Sławka Janczaka, prowadził 10-7. Kontrole nad grą, ‘Chłopcy’ odzyskali dopiero w drugiej części seta. Po dwóch asach serwisowych w ten sam punkt Patryka Bruchmanna, BES Boys BLUM prowadzili 17-12 i po chwili cieszyli się z pierwszego punktu w meczu. Niestety dla nich – druga odsłona to kubeł zimnej wody wylany na głowy zawodników w szarych trykotach. Od początku partii BES Boys BLUM mieli problem z tym by powstrzymać ataki rywali z prawego skrzydła. Po kilku punktach Kacpra Kowalewskiego, Speednet objął prowadzenie 13-8, którego nie wypuścili już do końca (21-14). Decydujący o zwycięstwie set to najciekawsza partia w meczu. W naszym odczuciu Speednetowi pomagało to, że obojętnie co by nie zrobili – sezon kończyli na trzecim miejscu. W takich okolicznościach, bez żadnej presji gra się zdecydowanie lepiej. Jeśli chodzi o BES Boys BLUM to presja wygrania ligi ewidentnie im ciążyła i dociśnięta do muru drużyna popełniała błędy, których próżno było szukać w jedenastu poprzednich spotkaniach. Tak czy siak – trzecia odsłona była wyrównaną rywalizacją, która zaprowadziła nas do walki na przewagi w końcówce meczu. Choć Speednet miał ‘w górze’ piłkę meczową, to kilka błędów w końcówce sprawiają, że szczęście uśmiechnęło się do BES Boys BLUM. Co ciekawe gracze w szarych trykotach mimo wygranych wszystkich spotkań w sezonie mogą znaleźć się na drugim miejscu podium. Tak czy siak – awansu i postawy w sezonie Wiosna’24 gratulujemy. Do zobaczenia na drugoligowych parkietach. Brawo!
Volley Surprise – Drużyna A
Po dość niespodziewanej porażce 0-3 z Tiger Team, zespół Volley Surprise przystępował do ostatniego spotkania w sezonie Wiosna’24. Choć się tego absolutnie nie spodziewaliśmy, potencjalny brak jakiegokolwiek punktu w środowy wieczór, mógłby przesunąć ‘Słupszczan’ na miejsce spadkowe. Pierwszy set rywalizacji zdawał się być realizacją mrocznego scenariusza dla Volleya. Choć cała partia była wyrównana (17-17), to w końcówce seta ważne punkty dla drużyny zdobył tercet: Olszewski, Błaszczuk oraz Orpiszewski zapewniając Drużynie A pierwszy punkt w meczu i jednocześnie przedłużając ich szanse na utrzymanie. Środkowa odsłona rozpoczęła się dla nich w najgorszy możliwy sposób. Nie dość, że to gracze ze Słupska lepiej weszli w set i objęli prowadzenie 7-2, to na dodatek kontuzji stawu skokowego eliminującego z dalszej gry, nabawił się Filip Bruzdowski. Mimo nieszczęśliwego początku Drużyna A zdołała zniwelować stratę do jednego oczka (11-10), ale wobec drugiej fali ataków przeciwników, byli już bezradni (17-13, 21-15). Strata punktu komplikowała i tak trudną sytuację Drużyny w kontekście utrzymania. O utrzymaniu Drużyny A (być może kosztem Volley Surprise) decydował trzeci set i w naszym odczuciu była to najważniejsza partia w historii Drużyny A w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Od samego początku aż do końca byliśmy świadkami wyrównanej gry, która skończyła się happy-endem dla Volley Surprise. Kluczowy punkt sprawia, że na 100% Volley skończy ligowe zmagania przed Drużyną A. Ci muszą liczyć z kolei na to, że wygrają ostatnie spotkanie za komplet punktów, a Tiger Team się potknie. Cóż, w naszym odczuciu jest już pozamiatane. Biorąc pod uwagę przedsezonowe predykcje, Drużynę A musimy bardzo pochwalić.
AXIS – Dream Volley
Choć w naszych oczach faworytem spotkania była ekipa Dream Volley, to raz jeszcze dostaliśmy potwierdzenie, że ‘statystyki nie grają’. Dostaliśmy również potwierdzenie tego, że obecny sezon AXIS był bardzo udany, a Dream Volley – wręcz przeciwnie. Środowy mecz z AXIS był potwierdzeniem tego, co oglądaliśmy przez cały sezon, czyli przeciętnej gry ‘Marzycieli’ i prawdę mówiąc jest to dość łagodne określenie. Spotkanie rozpoczęło się bardzo dobrze dla graczy w czerwonych strojach. Po efektownym bloku Fabiana Polita na byłym graczu AXIS – Romanie Grzelaku, AXIS prowadziło 7-3. W dalszej części seta ‘Marzyciele’ popełniali sporo błędów, po których AXIS prowadzili już 15-10. Mimo to, po chwili zespół w czerwonych strojach miał problem ze zrobieniem przejścia (15-15). W końcówce seta ‘Niebiescy’ popełnili kolejne błędy, które kosztowały ich przegraną seta do 18. Środkowa odsłona rozpoczęła się od poważnych kłopotów ‘Marzycieli’ w przyjęciu, po których AXIS objęło wysokie prowadzenie 8-2. Choć w dalszej części Dream zdołał zniwelować stratę do jednego oczka (11-10), to w drugiej fazie seta ponownie mieli problemy z przyjęciem, w konsekwencji czego Dream dostarczał mnóstwo piłek na drugą stronę siatki ‘za darmo’. Ostatecznie partia ta zakończyła się zwycięstwem ‘Czerwonych’ do 15. Ostatnia odsłona to zwrot akcji. Do stanu po 14 oglądaliśmy wyrównaną grę obu drużyn, po której ciężko było wskazać, która z ekip wygra. Ostatecznie punkt za trzeci set zasilił konta graczy w niebieskich strojach, którzy wygrali tę partię do 16.
Hydra Volleyball Team – Volley Gdańsk
O ile szanse na podium rozgrywek w przypadku Hydry Volleyball Team było mało prawdopodobne, tak w obozie Volley Gdańsk poszczególni gracze obliczali na kalkulatorach różne scenariusze. Problem jest taki, że każdy z nich zakładał komplet punktów ‘żółto-czarnych’. Paradoksalnie dwa punkty w meczu z Hydrą, oddalają, a nie przybliżają trzykrotnych mistrzów do pierwszej ligi. Aktualnie sytuacja w tabeli wygląda bowiem tak, że przy równej liczbie spotkań co Szach-Mat, Volley traci do nich jedno oczko. Jeśli chodzi o Staltest to tracą ich aż trzy, a na dodatek rozegrali jeden mecz mniej. Nie należy zapominać o drużynie 22 BLT Malbork, która ma dokładnie tyle samo punktów co Volley Gdańsk. Wracając jednak do meczu, już pierwszy set rywalizacji pokrzyżował Volleyowi plany. Choć była to wyrównana partia, to Volley Gdańsk nie znalazł kompletnie sposobu na to żeby powstrzymać Marcina Czajkowskiego, który w pierwszym secie, zdobył…12 punktów! Wyrównana partia zaprowadziła nas do stanu po 19, gdzie dwa oczka dający pierwszy punkt w meczu zdobył, a jakże – wspomniany ‘Dragon’. Środkowa odsłona to zupełnie inna historia. ‘Podkurzony’ Volley Gdańsk wszedł świetnie w partie i po skutecznej zagrywce Mikołaja Boguckiego wygrywali 12-6. W dalszej części Hydra nie zdołała nawiązać z rywalem walki i finalnie przegrali tę partię do 14. Bardzo podobnie wyglądała ostatnia odsłona, w której po ataku i bloku Piotra Ścięgosza, Volley prowadził 14-7. Wysokie prowadzenie podcięło rywalom skrzydła i finalnie partia skończyła się wygraną ‘żółto-czarnych’ do 15.
APV Gdańsk – Port Gdańsk
Po przełamaniu ‘Portowców’, do którego doszło w poniedziałkowy wieczór uznaliśmy, że nie ma już takiej możliwości, aby drużynie ‘z doków’ utrzymanie umknęło się z rąk. Kropkę nad ‘i’, zespół Arkadiusza Sojko miał postawić w środowy wieczór, w konfrontacji z przedostatnią drużyną w ligowej tabeli. Pierwszy mecz obu drużyn, do którego doszło kilka tygodni temu sprawił, że w naszych oczach Port był zdecydowanym faworytem starcia i uznaliśmy, że wygrają spotkanie za komplet punktów. Początek spotkania zdawał się to potwierdzać, bo team ‘z doków’ szybko objął wysokie prowadzenie (13-6) i wygrana seta zdawała się być formalnością. Cóż. Nie ma takiej przewagi, której Port nie byłby w stanie roztrwonić. Nieustępliwie grająca drużyna APV zaczęła po chwili zdobywać punkty całymi seriami i w końcówce partii zdołali doprowadzić do wyrównania po 19. Dalsza część seta to walka na przewagi, w której nie brakowało błędów po obu stronach siatki. Ostatecznie, ze wspomnianego chaosu lepiej wyszli gracze APV, którzy po chwili zapewnili sobie pierwszy punkt w meczu. Środkowa odsłona to zupełnie inny obraz. Tym razem to APV objęło na półmetku prowadzenie 12-9, co jak pokazał pierwszy set, było dość ryzykownym posunięciem. Dalsza część to lepszy fragment zespołu Arkadiusza Sojko, który doprowadził do wyrównania w setach (21-18). O tryumfie w meczu musiał zadecydować trzeci set, który rozpoczął się od stanu…6-1 dla APV. Choć w dalszej części ‘Portowcy’ zniwelowali stratę do jednego oczka (15-14), to ostatnie słowo w meczu należało już do graczy Grzegorza Żyły-Stawarskiego. Porażka Portu dość mocno komplikuje im kwestie utrzymania w lidze. Oj, będzie się jeszcze działo.
Volley Surprise – Tiger Team
Po ostatnim spotkaniu, w którym Volley Surprise dość niespodziewanie ograł czwartą siłę obecnego sezonu – drużynę BL Volley, uznaliśmy, że to właśnie ‘Słupszczanie’ będą faworytem środowego starcia. Z drugiej strony wiedzieliśmy, że ‘Tygrysy’, które walczą o trzecioligowy byt zrobią wszystko by stało się inaczej. Początek meczu to wyrównana gra obu drużyn, po której trudno było jednoznacznie stwierdzić, która ze stron przechyli szale zwycięstwa na swoją korzyść. O tym przekonaliśmy się już po chwili, bowiem w drugiej części seta Volley Surprise ograniczyło się do roli statysty i po serii błędów własnych, z wysokiego prowadzenia cieszyli się ‘Tygrysy’ (18-13). Po chwili team Dawida Staszyńskiego poszedł za ciosem i finalnie wygrali pierwszą partię do 13. Środkowa odsłona to wyraźnie równiejsza gra obu drużyn. Choć partię lepiej rozpoczął Tiger Team 11-6, to z czasem przewaga graczy w granatowych strojach zaczęła topnieć i po ataku Macieja Siacha mieliśmy remis 13-13. Remisowy stan utrzymywał się do wyniku 18-18, ale końcowa faza seta to skuteczne ataki Mateusza Sokołowskiego oraz bardzo dobrze dysponowanego Tadeusza Jakubczyka (21-18). Ostatnia odsłona to kontynuacja świetnej gry ‘Tygrysów’, którzy po dominacji w drugiej części seta wygrali go do 15, co dało im kluczowe trzy punkty w kontekście utrzymania. Jesteśmy niemal przekonani – ‘Tygrysy’ już tego nie wypuszczą.