‘Hello darkness my old friend. I’ve come to talk with you again’. Nieco odkurzony hit: Sound of silence dobrze obrazuje sytuację Team Spontan, do którego w czwartkowy wieczór powróciły najmroczniejsze demony z poprzedniego sezonu. Do pewnego etapu edycji Wiosna’24 wszystko układało się niemal wzorowo. ‘Pomarańczowi’ wygrywali i zdawali się być obok Fuxa drużyną, która powalczy o bezpośredni awans. Cóż – na samym finiszu wszystko się spieprzyło. Nie próbujemy nawet tłumaczyć Spontana tym, że w czwartkowy wieczór nie mogli skorzystać ze swojego etatowego rozgrywającego – Janka Kostrowickiego, bo przecież Kraken miał przez kilka spotkań obecnego sezonu analogiczną sytuację. Czy wówczas Team Spontan bądź ktokolwiek poza graczami Krakena się tym przejmował? No właśnie. Wracając do meczu, pierwsza odsłona rywalizacji to świetna gra ‘Bestii’, która po wyrównanym początku (9-9), ruszyła z huraganowymi atakami, które wyprowadziły ich na prowadzenie 17-10. Wysoka zaliczka sprawiła, że pierwszy punkt powędrował po chwili na konta ‘Bestii’, Środkowa odsłona to najbardziej wyrównana partia w meczu, która do pewnego momentu zdawała się układać idealnie dla ‘Spontanicznych’ (13-10). Niestety dla graczy Piotra Raczyńskiego, po chwili popełnili oni sporo błędów, które sprawiły, że Kraken doprowadził do wyrównania po 15. Dalsza część seta to wyrównana i emocjonująca rozgrywka, zakończona skutecznym atakiem Jacka Kujałowicza (22-20). Tak jak pisaliśmy w zapowiedziach – nawet punkt dawałby ‘Spontanicznym’ zachowanie fotelu wicelidera rozgrywek. Jak możecie się domyślać – nic z tego nie wyszło. Świetnie grający gracze Jurija Charczuka kontynuowali wielkie zawody i finalnie cieszyli się po chwili z trzech oczek dających im drugie miejsce w tabeli. Brawo!
Dzień: 2024-05-16
Merkury – Speednet
W czwartkowy wieczór Merkury stanął przed szansą na dziewiąte zwycięstwo z rzędu. To, co jednak ważniejsze to wygrana miała ich przybliżyć do piątego tytułu mistrzowskiego w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. W zapowiedziach przedmeczowych napisaliśmy o tym, że do okazałego zestawu puzzli brakuje już kilku elementów. W czwartkowy wieczór Merkury dołożył jeden z nich, choć trzeba przyznać, że do pewnego momentu mecz nie układał się po myśli lidera rozgrywek. Tak było do połowy drugiego seta. Pierwsza odsłona rozpoczęła się co prawda idealnie dla ‘Planetarnych’ (10-5), ale bardzo szybko okazało się, że były to ‘miłe złego początki’. Już po chwili odpalił się Mateusz Szturmowski, z którego powstrzymaniem Merkury miał potężne problemy. Po kilku punktach kanoniera, Speednet objął prowadzenie 16-14! Dalsza część seta to szok Merkurego, który nie pozwolił im odwrócić niekorzystnej dla siebie sytuacji. Początek drugiej partii to kontynuacja problemów w przyjęciu ‘Granatowych’, które sprawiło, że Speednet rozpoczął od prowadzenia 5-2. Gdy wydawało się, że ‘Programiści’ pójdą po chwili za ciosem, w zespole Speednetu pojawiło się zbyt dużo nonszalancji, które sprawiły, że po chwili to rywal objął prowadzenie 9-7! Dalsza część seta to przewaga Merkurego, która została udokumentowana wygraną partii do 17. Ostatni set rozpoczął się od chaotycznej gry obu zespołów. Fala błędów z obu stron zaprowadziła nas do stanu po 6, a następnie po 9. Od połowy trzeciego seta Merkury zaprezentował się z bardzo dobrej strony i po trzech punktach Marcina Sledzia, objęli prowadzenie 15-11, którego już nie wypuścili. Wygrana 2-1 z bezpośrednim rywalem w walce o mistrza? Brzmi świetnie. Do końcowego trymufu, Merkuremu brakują już tylko dwa kroki.
Flota Active Team – MPS Volley
Czy Miłośnicy Piłki Siatkowej jeszcze kiedykolwiek wygrają? Będzie o to bardzo trudno. W naszym odczuciu aktualny mental drużyny nie pozwoliłby im ograć duetu w postaci Redakcji oraz Pani Agnieszki. Serio, jaka to jest nędza. Zwieszone głowy, zero wiary, zero radości. Czy znajdujemy jakieś pozytywy? Tylko jeden – w drugiej lidze będzie im lepiej. Skoro przy tym jesteśmy – w czwartkowy wieczór dostaliśmy oficjalne potwierdzenie tego, na co zanosiło się od bardzo dawna. Tu naprawdę nie mogło być inaczej. Flota widząc chwiejącego się rywala nie mogła nie skorzystać z okazji i musiała zgarnąć komplet oczek. Ten z pewnością pomoże drużynie w realizacji celu, jakim jest spokojne utrzymanie oraz uniknięcie miejsca barażowego. Pierwszy set to ogromna dysproporcja, którą trudno opisać słowami. Choć zanosiło się na w miarę fajne widowisko (10-9), to druga część seta była siatkarską pornografią Miłośników Piłki Siatkowej. Zespół Jakuba Nowaka miał potężne problemy ze zrobieniem przejścia i finalnie set zakończył się zwycięstwem Floty do 11. Środkowa odsłona to coś, czego w sumie się nie spodziewaliśmy. Zaczęło się standardowo – od ciosów, które co rusz wyprowadzali gracze Floty Active Team (13-7). Choć wszystko wskazywało na to, że będzie to set bez historii, dość nieoczekiwanie przebudziła się ekipa MPS-u. Choć brzmi to nieco ponuro to sporo osób czytających podsumowanie wie, że nagła poprawa stanu pacjenta, który niemal konał – nie oznacza nic dobrego. Bardzo często bywa bowiem tak, że po chwili kończy się tragicznie i nie inaczej było tym razem. Po walce na przewagi, Flota wygrała do 23. W trzecim secie team Karoliny Kirszensztein rozpoczął od 10-4 i stało się jasne, że zgarną oni trzy oczka.
AXIS – Maritex
Do swojego spotkania gracze AXIS podchodzili w doskonałych nastrojach. Te spowodowane były wynikami pozostałych drużyn walczących o utrzymanie, które grały swoje mecze o godzinie 19:00. Do pełni szczęścia, które gwarantowałoby niemal utrzymanie w lidze było tylko to, by wygrać z przedostatnią drużyną w lidze za komplet punktów. Jak się po chwili okazało, był to plan świętego Dygdy, który nie nastąpił nigdy. To, że nie będzie dla ‘Czerwonych’ łatwo dowiedzieliśmy się już w pierwszej odsłonie. Po dobrej grze środkiem Maritex prowadził w pierwszej partii 14-13 i był na dobrej drodze do pierwszego punktu w meczu. Po stronie AXIS dobrze wyglądało za to lewe skrzydło i to właśnie ta strona zadecydowała o tym, że AXIS wyszarpał zwycięstwo rywalom z rąk (21-19). Środkowa odsłona rozpoczęła się od ponownej fali ataków Maritexu na środku siatki (6-2). W dalszej części team Michała Pietrasika prowadził już 12-8. Mimo to, po chwili ‘Fioletowi’ popełniali proste błędy w rozegraniu oraz komunikacji, co AXIS bardzo chętnie wykorzystało (16-16). Końcowa faza seta to kontynuacja niedokładności przedostatniej drużyny w tabeli, po którym drugi punkt w meczu trafił do ‘Czerwonych’. Ostatni set był kolejną już kroplówką podtrzymującą drugoligowe życie zespołu Maritexu. Wygrana tej partii przez team Michała Pietrasika sprawia, że w ich obozie nadal tli się nadzieja na happy-end. Prawdę mówiąc – my tego kompletnie nie kupujemy. Stawiamy dolary przeciw orzechom, że skończy się bolesnym spadkiem. A AXIS? Musiałoby dojść do jakiejś tragedii by pożegnali się z drugą ligą. Tu też nasza opinia również jest jednoznaczna. To się nie wydarzy.
Kraken – APV Gdańsk
Walczący o awans do drugiej ligi zespół Kraken w pierwszym meczu w czwartkowy wieczór mierzył się z APV Gdańsk, które jest już pogodzone ze spadkiem do niższej klasy rozgrywkowej. Początek spotkania szybko pokazał dominację faworyzowanej ekipy zza wschodniej granicy, która po skutecznych atakach Volodymyra Krolenko oraz Jacka Kujałowicza wygrała premierową partię do 12. Środkowa odsłona była zdecydowanie najbardziej emocjonującą partią w meczu. Sądzimy, że takiego obrotu spraw nie spodziewał się niemal nikt. Już początek pokazał, że APV nie chce ograniczać się wyłącznie do roli statystów. Co więcej – na półmetku seta, gracze APV prowadzili już 12-10. Choć z czasem gra się wyrównała, to team Grzegorza Żyły-Stawarskiego nie odpuszczał i w konsekwencji byliśmy świadkami walki ‘łeb w łeb’ do samego końca. W ostatnich akcjach meczu Assistance Partner Volleyball mieli piłkę setową, ale niestety dla nich – na lewym skrzydle pomylił się Mateusz Drężek, a team Jurija Charczuka wiedział jak wykorzystać podarowany im prezent (23-21). Ostatnia odsłona rozpoczęła się od świetnej zagrywki rozgrywającego Krakena, po której ‘Bestia’ prowadziła już 6-0. Dalsza część seta to powiększenie przewagi przez team zza naszej wschodniej granicy i ostatecznie, Kraken wygrał partię do 6, przybliżając się tym samym do upragnionej drugiej ligi. Choć było naprawdę gorąco, team Jurija kończy spotkanie z trzema oczkami na koncie.
Kruk Volley – Pekabex
Jak sami podkreślali po meczu gracze Pekabexu, w czwartkowy wieczór napisała się pewna historia. Nie, zespół Sylwestra Króla nie zdobył pierwszego punktu w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta, ale po raz pierwszy rozegrali mecz, w którym w każdych z setów zdobyli dwucyfrową liczbę punktów. Mimo to, po spotkaniu w obozie Pekabexu nie było przesadnej satysfakcji, bo jednak był to kolejny mecz bez punktu na koncie. Co ciekawe, mecz rozpoczął się od prowadzenia ‘biało-zielonych’, co w obecnej edycji nie było częstym widokiem (2-0). Po chwili wszystko wróciło jednak do normy i po kilku atakach Damiana Borczaka, Kruk objął prowadzenie 10-5. Dalsza część seta to spokojne prowadzenie Kruków, którzy nie ustrzegli się jednak błędów (21-11). Środkowa odsłona rozpoczęła się od prowadzenia zespołu Jakuba Florczaka, na które drużynę wyprowadził Łukasz Chomik (7-2). Udany początek w wydaniu Kruków sprawił, że ‘czerwona latarnia ligi’ nie była w stanie nawiązać walki i dorobek punktowy skończyła na dziesięciu oczkach. Przed trzecim setem zespół Sylwestra Króla złożył deklaracje do Pani Agnieszki, że wygra trzecią odsłonę. Cóż, nie udało się, ale była to najbardziej udana partia w meczu ‘biało-zielonych’ (21-13). Mecz z Krukami pokazał, że przed Pekabexem jeszcze sporo pracy. Jeśli się nie poddadzą i pomyślą o sparingach lub treningach to na pewno będą progresować. Pytanie tylko, w którą to stronę pójdzie.
TGD – Hydra Volleyball Team
Punktualnie o godzinie 19:00 rozpoczęły się dwa spotkania, które miały fundamentalne znaczenie w kontekście utrzymania w drugiej lidze. Na środkowym boisku MiszMasz podejmował Flotę Active Team. Na ‘jedynce’ TGD zmierzyło się z kolei Hydrą Volleyball Team i trzeba przyznać, że to ‘Drogowcy’ mieli w teorii najtrudniejsze zadanie. Był to bowiem mecz z gatunku tych, w których nic nie trzeba, a jedynie można. Czy ‘Drogowcom’ udało się zaskoczyć rywala? Cóż, choć nie było źle, to ‘niezłego stylu’ nikt za chwilę może nie pamiętać. Po porażce 0-3 i podziale punktów we wspomnianym wcześniej meczu, TGD spadło w tabeli na miejsce spadkowe. Z drugiej strony do końca sezonu mają w miarę dobry terminarz. A sam mecz? Zgodnie z przewidywaniami. Niby TGD zawiesiło poprzeczkę całkiem wysoko i na półmetku seta remisowali z faworyzowanym rywalem po 10, to jednak w kluczowych momentach Hydra grała dokładniejszą siatkówkę, po której wygrali pierwszą odsłonę do 18. Druga partia rozpoczęła się od prowadzenia 7-4, na które TGD wyprowadził kilkoma punktami środkowy – Maksim Miklashevich. Hydrze objąć prowadzenie udało się dopiero w drugiej części seta, kiedy po punktach Dawida Plichtowicza oraz Roberta Kościńskiego było 17-14. Końcówka seta to prowadzenie Hydry 19-15, które zostało w końcówce nieco zniwelowane (21-19). Ostatnia odsłona to dominacja ‘Bestii’, która rozpoczęła trzeciego seta od konkretnego lania (8-2). W dalszej części TGD nie zdołało się już podnieść i ‘Bestia’ po chwili cieszyła się z kompletu oczek, która daje im jeszcze nadzieje na medal.
APV Gdańsk – Wolves Volley
‘Hej Bracie chodź pokażę Ci mój świat, gdzie niewiele zmienia się od lat’. Rozgrzewającym się graczom towarzyszyła piosenka, w której zawarty jest wspomniany wers. Czemu o tym teraz piszemy? Ano dlatego, że dość dobrze wpisuje się w to, co od kilku sezonów oglądamy w wydaniu Wolves Volley. Ilekroć bowiem uwierzymy w to, że są drużyną, która jest w stanie rywalizować z naprawdę kozackimi ekipami, kiedy uwierzymy w to, że są w stanie pomyśleć o awansie, za każdym razem przytrafiają się takie mecze jak ten. No bo co by nie mówić – wpadka z APV Gdańsk nie powinna się drużynie Mikołaja Stempina przydarzyć. Oczywiście w kontekście Wolves Volley nie ma rzeczy niemożliwych, bo w czwartkowy wieczór – stracili drugi punkt z niżej notowanym rywalem w jednym sezonie. Co ciekawe – gdyby dziś mieli te dwa punkty więcej to mieliby tyle samo oczek co trzecia drużyna w tabeli. W pierwszym secie czwartkowej rywalizacji Wolves Volley dostali ostrzeżenie już w pierwszej partii. Ostatecznie skończyło się wyłącznie na strachu, a gracze w czarnych strojach przechylili szale zwycięstwa na swoją stronę (21-19). Środkowa odsłona to najmniej ciekawa partia w meczu. W skrócie – ‘Wilki’ zagrały tak jak oczekiwali tego ich sympatycy i wygrali gładko do 14. Wówczas nic nie zwiastowało tragedii w trzeciej odsłonie. W finałowej partii Wolves zagrali słabo zarówno w przyjęciu, co przełożyło się na niezbyt imponującą grę środkiem. Różnica pomiędzy drużynami w czwartkowy wieczór była na tyle mała, że nieźle zorganizowana ekipa APV zdołała to wykorzystać i finalnie wygrali seta do 17, co wywołało wybuch niemałych sportowych emocji, brawo!
MiszMasz – Flota Active Team 2
Absolutnie kluczowe spotkanie w kontekście utrzymania w drugiej lidze dla obu drużyn. W naszym przekonaniu MiszMasz był faworytem spotkania i zgodnie z przewidywaniami sięgnął po dwa punkty. To z kolei sprawia, że sytuacja Floty Active Team, biorąc pod uwagę ich kolejnych rywali staje się…dramatyczna. Co tu dużo mówić – beniaminek rozgrywek wygląda obecnie na drużynę, która zatęskniła za trzecioligowymi zmaganiami. W połowie pierwszego seta MiszMasz zdołał wypracować sobie zaliczkę, na którą drużynę wyprowadził kapitan – Michał Grymuza. Po jednym z jego ataków, czarna tablica wyników wskazywała 12-9 dla MiszMaszu. Choć w dalszej części, Flota zdołała doprowadzić do wyrównania (19-19), to ostatnie słowo należało do MiszMaszu (21-19). Środkowa odsłona rozpoczęła się od bardzo brzydkiego fragmentu w wykonaniu drużyny, która wygrała pierwszego seta. Po serii błędów to Flota objęła prowadzenie 6-2. Niestety dla beniaminka rozgrywek, w dalszej części wyglądali oni na ekipę, która nie ma zbytnio pomysłu co z tym fantem zrobić. Tak jak szybko przewagę wypracowali, tak ją roztrwonili (10-10). Po wyrównanym fragmencie (16-16) po raz kolejny w końcówce więcej zimnej krwi zachowali gracze Michała Grymuzy (21-17). Ostatnia odsłona była jednocześnie jedną z ostatnich szans Floty na zrobienie kroku w kierunku utrzymania w lidze. Gracze Karoliny Kirszensztein od początku zbudowali sobie przewagę, którą utrzymali aż do końca. Pytaniem pozostaje to czy nie jest przypadkiem zbyt późno.